Upośledzona intelektualnie 26‑latka została zgwałcona. "Sprawca wciąż jest na wolności i grozi kolejnymi gwałtami"
26-letnia Gosia mówi niewiele. Trzaska drzwiami i płacze. Jest upośledzona intelektualnie, więc ciężko się z nią porozumieć. W końcu otwiera się przed psychologiem z ośrodka dla niepełnosprawnych. Mówi, że może być w ciąży, a "to" zrobił jej znajomy pan. Sprawca przyznał się do czynu przed rodziną. Teraz szantażuje i grozi gwałtem jej siostrom.
Gosia rozwijała się normalnie. Aż do wypadku, któremu uległa w wieku 7 lat. Krwiak mózgu, trepanacja czaszki. Dziewczynka przestała rozwijać się prawidłowo. Posługuje się pojedynczymi słowami, często niezrozumiałymi dla kogoś, kto zna ją zbyt krótko. Świat odbiera inaczej, niż zdrowy człowiek. Samodzielnie porusza się wyłącznie po dobrze znanych sobie terenach.
Pierwsza niedziela listopada. Jak co roku, w rocznicę śmierci swojego ojca, Gosia wybrała się sama na cmentarz. - Do domu wróciła z płaczem. Sytuacja powtórzyła się kolejnego dnia - opowiada Wirtualnej Polsce Zofia, mama 26-latki. - Nie chciała mi nic powiedzieć. Nie potrafiła wytłumaczyć, co się stało. Trzaskała drzwiami i płakała - dodaje.
Dwie kreski
Gosia regularnie chodziła na warsztaty zajęciowe, podczas których współpracowała z wychowawczynią. To właśnie jej dziewczyna postanowiła się zwierzyć. "Kto wie, czy nie jestem w ciąży?" - powiedziała. Opiekunka zaczęła dopytywać. Gosia nie potrafiła opowiedzieć, co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia. Dlatego w rozmowę włączył się warsztatowy psycholog. Udało się ustalić, że Gosię "dotykał" znacznie starszy mężczyzna. Jeszcze tego samego dnia wychowawczyni i psycholog pomogli Gosi zrobić test ciążowy. Pokazał dwie kreski.
- Kolejnego dnia powtórzyłyśmy test. Wynik wyszedł taki sam. Wytłumaczyłam Gosi, że musimy teraz iść do lekarza i wszystko potwierdzić, bo testy czasami się mylą - opowiada mama dziewczyny. - Umówiłam wizytę na początku grudnia. Lekarz nie powiedział wiele, ale kazał przyjść za dwa tygodnie. Przy kolejnej wizycie potwierdził ciążę - dodaje. Zapewniała córkę, że sobie poradzą, że jej pomoże. Ale próbowała także ustalić, co stało się na cmentarzu. Pani Zofia wiedziała, w jaki sposób zadawać pytania, by dowiedzieć się od Gosi jak najwięcej. Udało się.
"Heniek, coś ty zrobił?"
- To był hydraulik z sąsiedniej wioski, który zakładał w naszym domu centralne ogrzewanie. Miałam do niego namiar, więc od razu zadzwoniłam i mówię: "Heniek, coś ty zrobił? Gosia może być w ciąży". Przyznał, że "odbył z moją córką stosunek płciowy". Ale przecież wiedział, że Gosia jest niepełnosprawna intelektualnie. Znał jej sytuację bardzo dobrze. Po prostu ją wykorzystał - mówi Wirtualnej Polsce mama 26-latki. Nie poszły wtedy na policję, bo, jak opowiada, mężczyzna zadeklarował, że "zachowa się tak, jak przystało i otoczy Gosię opieką". - Zapewnił, że gdy się dziecko urodzi, weźmie za nie pełną odpowiedzialność. Tak było do końca stycznia - wspomina.
Później lista leków dla Gosi i jej dziecka powiększyła się, a pieniędzy zaczęło brakować. Matka dziewczyny zdecydowała się poprosić o pomoc mężczyznę, który do tej pory nie wsparł ich ani jedną złotówką. - Powiedziałam mu, że chciałabym, by dorzucił się chociaż na leki, bo nie dajemy sobie rady. Zaczął krzyczeć. Oskarżał, że naciągam go na pieniądze i nic nam nie da. Stwierdził, że był głupi, że się przyznał. Powiedziałam "spotkamy się w sądzie". I to go rozwścieczyło. Zaczęły się wyzwiska i groźby - opowiada pani Zofia.
Pierwsze przesłuchanie
Głuche telefony nękały rodzinę Gosi przez kolejne tygodnie. Pani Zofia odwlekała wizytę na policji do momentu, w którym jej młodsza, 15-letnia córka wróciła zapłakana ze szkoły. - Zaszedł jej drogę i powiedział: "powiedz swojej starej k**e, że niedługo będzie potrójną babcią. Nie tylko dziecka Gośki". To mnie zmobilizowało, bym zawiadomiła policję. Nie widziałam innego wyjścia, bo zaczęło robić się niebezpiecznie - wspomina mama Gosi.
Wykręciła w telefonie 112, ale usłyszała, że muszą z Gosią przyjść na komisariat i osobiście złożyć zeznania. Pojawiły się na policji następnego dnia. Jak opowiada mama dziewczyny, funkcjonariusz potraktował je opryskliwie i odmawiał spisania zeznań. Stwierdził, że jest już za późno, choć od zdarzenia upłynęły niecałe dwa miesiące.
- Nie ustępowałam, więc przesłuchali mnie od niechcenia. Gosi nie mogli, bo na miejscu nie było psychologa. Próbowałam zgłosić też, że mężczyzna zastrasza nas i grozi kolejnymi gwałtami, ale policjant nie chciał mnie słuchać. Stwierdził, że opowiem o tym, gdy rozpocznie się sprawa w prokuraturze. Mieliśmy czekać, aż ktoś się z nami skontaktuje - mówi pani Zofia. Do tej pory ofiara zdarzenia nie została przesłuchana.
Wciąż żyją obok sprawcy przestępstwa
"Sekretariat prokuratury zawiadamia panią, jako osobę, pod pieczą której pozostaje pokrzywdzona, że z dniem 1 lutego zostało wszczęte śledztwo w sprawie doprowadzenia Małgorzaty B. w listopadzie 2016 r. w Zawadzie do obcowania płciowego, poprzez wykorzystanie jej upośledzenia umysłowego, braku zdolności do rozpoznawania znaczonego czynu oraz pokierowanie swoim postępowaniem" - czytamy w piśmie, które otrzymała od Prokuratury Rejonowej w Zamościu mama Gosi. - Od tamtej pory cisza. A człowiek, który skrzywdził Gosię i grozi, że na tym nie poprzestanie, wciąż mieszka obok nas - mówi Wirtualnej Polsce pani Zofia.
1 lutego br. prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie art. 198 Kodeksu Karnego czyli doprowadzenia osoby upośledzonej do obcowania płciowego. Śledztwo zostało powierzone policji w Zamościu, która zbierze zeznania od zgłoszonych świadków. - Pokrzywdzona zostanie przesłuchana w innym trybie, przez sąd z udziałem psychologa. Na podstawie jego opinii o wiarygodności zeznań, podejmiemy kolejne kroki - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Bartosz Wójcik.
"Pozostaje mieć nadzieję, że nic nam się nie stanie"
Na liście podejrzanych znalazł się hydraulik, którego wskazała Gosia. On jednak zostanie przesłuchany na końcu. - Taki jest proces postępowania. Ewentualne środki zapobiegawcze, takie jak nakaz opuszczenia lokalu czy zakaz zbliżania się stosujemy, ale wyłącznie w stosunku do osoby podejrzanej, której przedstawiliśmy już zarzuty - tłumaczy rzecznik prokuratury.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, za kilkanaście dni prokuratura złoży do sądu wniosek o przesłuchanie pokrzywdzonej, do którego najwcześniej może dojść w marcu. - Takie są terminy. Później, w ciągu kolejnych dwóch tygodni, należy oczekiwać na opinię psychologa. Mając taki materiał, Prokuratura Rejonowa będzie decydowała o dalszych krokach, również tych, dotyczących wprowadzenia środków zapobiegawczych jak zakaz zbliżania się - mówi Wójcik.
Do tej pory Gosia i jej rodzina będą musieli wysłuchiwać gróźb i wyzwisk sprawcy. - Jesteśmy głębokiej wiary. Małgosia urodzi dziecko. Wychowam wnuka, jak swojego syna, pomogę we wszystkim. Ale boję się, że coś nam się stanie. Ten mężczyzna powiedział, że nas zniszczy i spali nasz dom. Pozostaje mieć nadzieję, że do końca zakończenia śledztwa nic nam się nie stanie - mówi pani Zofia.