Ukraińscy esesmani ocalili więźniów obozu w Gusen
Ukraińscy esesmani ocalili w 1945 r. więźniów niemieckiego obozu Gusen I - wynika z relacji ocalałego Polaka, opublikowanej w najnowszym "Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej" nr 4. z kwietnia 2002 r.
Tadeusz Różycki opisał wydarzenia w obozie, w którym przebywał od 1943 r. Obozu pilnowali m.in. ukraińscy esesmani. Od jednego z nich, pochodzącego z Lubelszczyzny, z którym wszedł w komitywę, dowiedział się, że wszyscy byli żołnierzami Armii Czerwonej, wziętymi do niemieckiej niewoli w 1941 r. Ocalili życie w zamian za wstąpienie do SS.
Gdy zbliżał się koniec wojny, Ukrainiec ten wypytywał Polaka, czy więźniowie wymordują ich po wyzwoleniu. Zapewniłem go, że więźniowie zagwarantują im bezpieczeństwo i wolność po zakończeniu wojny - oczywiście, jeśli oni wcześniej uwolnią nas z obozu - relacjonował Różycki. Ze swojej strony Ukraińcy zobowiązali się do odganiania więźniów zamierzających rzucić się na druty, a nie do strzelania do nich, a wręcz do kierowania broni w stronę kapo, jeśli ten "naganiałby" więźnia na druty.
Wkrótce potem Różycki - jak pisze - podjął działania w celu utworzenia w obozie organizacji, która pomogłaby w uwolnieniu się z obozu. W marcu 1945 r. dowiedział się, że z Berlina nadszedł rozkaz, by wszystkich więźniów Gusen zapędzić do pobliskich sztolni, a potem wysadzić je w powietrze. Okazało się, że są temu przeciwni nie tylko pilnujący obozu Ukraińcy, ale nawet szef stacjonującej na miejscu kompanii przeciwlotniczej Wehrmachtu (folksdojcz z Bydgoszczy, większość jego podkomendnych również pochodziła z polskich terenów wcielonych do Rzeszy) oraz część niemieckiej załogi obozu. Tak więc rozkaz z Berlina nie został wykonany. Ocalało ponad 30 tys. więźniów - konkludował Różycki.
Wkrótce potem Ukraińcy zostali zdemaskowani po donosie jednego z nich Niemcom. Pewnego dnia Niemcy zrobili Ukraińcom przegląd broni, aresztowali wszystkich i przyprowadzili do obozu (...) Dopiero po wojnie dowiedziałem się od pewnego unterscharfuehrera, że wszystkich tych Ukraińców, a także ok. 20 tys. jeńców radzieckich, Sowieci rozstrzelali w miejscowości na trasie Linz- Monachium, ok. 50 km od Linzu - brzmi relacja.
Według jej autora, o obozie napisano już dużo, ale o wydarzeniach opisanych powyżej przeze mnie nie wie nikt.
W moim oddziale ZBOWiD w czasach PRL mówiłem o tych wydarzeniach od początku, jednak nakazywano mi milczenie. Również polska prasa nie wykazała zainteresowania. A przecież zawdzięczamy życie właśnie esesmanom Ukraińcom - pisał Różycki, który uznał opisanie tych faktów za swój moralny obowiązek.(miz)