Ubywa komunistów na Ukrainie
Zaledwie około 500 osób przyszło
na komunistyczny wiec w Kijowie z okazji 87. rocznicy przewrotu
bolszewickiego. To najskromniejsze obchody rocznicy rewolucji
październikowej w historii. Uroczystości zorganizowała
Komunistyczna Partia Ukrainy (KPU), którą od 1993 r. kieruje
Petro Symonenko.
W ubiegłym roku w podobnych obchodach wzięło udział od 3 do 5 tys. ludzi. W 2001 roku KPU zapowiadała 70-tysięczną demonstrację w Kijowie, ale przyszło kilka tysięcy osób.
Analitycy od miesięcy ostrzegali Symonenkę, że oficjalnie opozycyjna KPU poszła w tym roku na zbyt otwartą współpracę z obozem rządowym, co musi rozczarować wielu jej zwolenników. Większość z nich stanowią ludzie starsi, którzy marzą jeśli nie o odrodzeniu ZSRR, to przynajmniej o powołaniu w przyszłości jakiejś formy nowego związku państwowego między Ukrainą, Rosją i Białorusią.
To, że popularność komunistów radykalnie spada, pokazały wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, które odbyły się 31 października. Komunistyczny lider Symonenko według wciąż niepełnych danych Centralnej Komisji Wyborczej otrzymał zaledwie 5,03% głosów.
Symonenko startował także w poprzednich wyborach prezydenckich w 1999 roku. W pierwszej turze zdobył wówczas 22% głosów poparcia, a w drugiej aż 37,7%.
W piątek KPU zaapelowała do swoich zwolenników, aby w drugiej turze wyborów prezydenckich, 21 listopada, głosowali przeciwko obydwu kandydatom - premierowi Wiktorowi Janukowyczowi i przywódcy opozycji Wiktorowi Juszczence.
Taka deklaracja nie przeszkodziła Symonence w zorganizowaniu spotkania z premierem, w trakcie którego debatowano o ewentualnym udziale komunistów w nowym rządzie, jeśli wybory wygra Janukowycz.
Demonstrację rocznicową zorganizowano też w Symferopolu, stolicy Autonomii Krymskiej. Wzięło w niej udział około tysiąca ludzi. Uczestnicy domagali się nadania rosyjskiemu statusu drugiego języka państwowego i pogłębienia stosunków z Rosją.
Od roku 1999 rocznica rewolucji październikowej nie jest na Ukrainie świętem państwowym.
Roman Kryk