Tysiące emerytów kupiło fałszywe formularze na bazarach
30 tysięcy emerytów i rencistów obsługiwanych przez sądecki oddział ZUS dało się naciągnąć, kupując na bazarach formularze wniosków, które miały im zapewnić podwyżkę emerytury. ZUS każdy jeden wniosek musiał odrzucić.
Oszuści zapewniali, że sprzedawany przez nich za 5–10 zł druk daje gwarancję dodatkowych pieniędzy. Na zaufaniu swoich klientów zarobili przynajmniej 150 tysięcy złotych tylko w skali naszego regionu – południowej Małopolski. Lawina wniosków zasypywała biurka urzędników sądeckiego ZUS od przełomu 2005 i 2006 roku i trwała kilka miesięcy.
Później sprawcy zamieszania – sprzedawcy formularzy przenieśli się w inne rejony kraju. Identyczne wnioski spływają obecnie do oddziałów ZUS–u w centralnej Polsce. Nie jest wykluczone jednak, że oszuści znów wrócą do swojego pierwszego rewiru i ponownie spróbują żerować na ludzkiej niewiedzy.
Na każdy z tych 30 tysięcy wniosków musieliśmy odpowiedzieć negatywnie. To dla urzędników oznaczało nawał dodatkowej, niepotrzebnej pracy – mówi Dariusz Kowalczyk. ZUS, owszem, przelicza świadczenia, których wysokość naliczano od niższej podstawy, ale wedle ściśle określonego harmonogramu. Cały proces zakończy się w 2010 roku, nie trzeba składać podania. Niemniej jednak nie mogliśmy odrzucić wniosków, a procedura wymaga, aby na każdy odpowiedzieć stosowną decyzją.
Aby policja mogła ukarać kombinatorów i raz na długi czas uciąć proceder, ktoś z licznego grona poszkodowanych musi zgłosić fakt oszustwa. My nie jesteśmy stroną w tej sprawie. Są nią osoby, które zapłaciły za coś kompletnie bezwartościowego, sprzedawanego na dodatek nielegalnie. To oni mogą złożyć takie doniesienie – mówi Dariusz Kowalczyk. Przy okazji rzecznik ZUS przestrzega emerytów i rencistów, aby nigdy nie ufali przygodnym handlarzom obiecującym dodatkowe świadczenia.
Wiarygodne informacje dotyczące ustalania wysokości świadczeń można zawsze zdobyć w urzędzie. Nie polecam "informatorów" spotkanych na bazarze – mówi. Niemniej jednak przyznaje, że nie wszystkich da się przekonać. Na chwyt naciągaczy nabrała się nawet jedna z babć pewnej urzędniczki ZUS–u. Zapobiegliwa kobieta zadzwoniła wprawdzie do wnuczki z pytaniem o kupiony na ulicy druk. Dowiedziała się od niej, że złożenie wniosku niestety nie przyniesie podwyżki emerytury. A ja i tak złożę. Co mi szkodzi! – uparła się emerytka. (ik)