PolskaTysiąc metrów pod ziemią spadły skały na górników

Tysiąc metrów pod ziemią spadły skały na górników

Tysiąc metrów pod ziemią spadły skały na górników. Trzech z pięciu zagrożonych trafiło do szpitali

17.09.2009 | aktual.: 17.09.2009 14:23

Trzech górników zostało lekko rannych po wstrząsie, jaki wystąpił w sobotę przed godz. 4 w kopalni Polkowice-Sieroszowice. Była to tzw. szóstka. Epicentrum znajdowało się na szybie SW1, blisko drogi krajowej nr 3. W rejonie zagrożenia było pięciu pracowników. Poszkodowani zostali dwaj mieszkańcy Nowego Miasteczka i jeden z Lubina.

- Doznali ogólnych potłuczeń ciała, mieli liczne otarcia skóry, a jeden z nich ma uraz kręgosłupa - mówi Anna Osadczuk, rzecznik KGHM.
Dwóch rannych odwieziono do szpitali w Lubinie i Głogowie, trzeciego do ambulatorium w Nowej Soli, skąd po opatrzeniu przez lekarza zwolniono go do domu. Wczoraj, jak się dowiedzieliśmy, górnik, który trafił do lubińskiego szpitala, też został wypisany.

Oddział na głębokości 1000 metrów, na którym nastąpił wstrząs, jest wyłączony z eksploatacji. W sobotę zjechała tam komisja, by zbadać przyczyny i okoliczności wypadku.
To już czwarty zbiorowy wypadek w tym roku w kopalni Polkowice-Sieroszowice, spowodowany wstrząsem. Tam też trwała najdłuższa od stycznia akcja ratownicza. 1 czerwca, po prawie sześciu godzinach, spod rumowiska uwolniony został górnik, uwięziony w kabinie ładowarki. 500 ton skał przysypało maszynę po godz. 11, po silnym wstrząsie (była to tzw. siódemka) na głębokości 950 metrów. Na pomoc ruszyło dwudziestu ratowników z pogotowia górniczego w Sobinie. Przez cały czas mieli kontakt z zasypanym. Akcję utrudniało to, że na maszynę spadły duże skały. Jak się dowiedzieliśmy, operator ładowarki, mieszkaniec Głogowa, uspokajał, że nic poważnego mu się nie stało (nadal przebywa na zwolnieniu lekarskim). Uratowała go najprawdopodobniej solidna kabina ładowarki, w której był uwięziony. Kilka lat temu KGHM wymógł na producentach maszyn górniczych z kabinami, by produkowali kabiny bardziej wytrzymałe i zapewniające większe bezpieczeństwo podczas tąpnięć. Także w sobotę, jak się dowiedzieliśmy, jeden z rannych górników
był w maszynie.

Od początku roku w kopalniach Polskiej Miedzi rannych zostało 27 pracowników spółki i firm zewnętrznych. Najczęściej wypadki zdarzały się po wstrząsach górotworu. Niestety, dwóch górników zginęło w kopalniach Rudna i Lubin.

Dramatów nie da się przewidzieć
Nie udaje się to mimo najnowszej generacji urządzeń używanych w KGHM.
Na podstawie wykresów sejsmograficznych można na przykład stwierdzić, w których rejonach kopalni występuje najwięcej wstrząsów, by wprowadzić odpowiednie zabezpieczenia. Aby zmniejszyć skutki samoistnej działalności górotworu, wykonywane są też tzw. strzelania kontrolowane o ściśle określonych porach. Wtedy ludzi, maszyny i sprzęt wycofuje się z oddziałów. Wchodzą tam ponownie dopiero po pewnym czasie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)