Tylko w WP. Rzecznik Sądu Najwyższego tłumaczy się z nieszczęsnego oświadczenia
Ten komunikat miał załagodzić sytuację i uspokoić krytyków I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf. Ale tylko spotęgował krytykę i dał kolejną okazję do kpin. - Może to był błąd - przyznaje w rozmowie z WP sędzia Michał Laskowski, rzecznik SN. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że to były słowa uzgodnione, ale oczywiście to ja się pod tym podpisałem - dodaje.
19.09.2017 | aktual.: 19.09.2017 14:27
W poniedziałek I prezes Sądu Najwyższego przyszła do Pałacu Prezydenckiego na zaprzysiężenie sędziego-dublera. Krytycy zarzucili jej, że tym samym legitymizuje łamanie prawa przez PiS. Dlatego we wtorek rzecznik Sądu Najwyższego wydał oświadczenie, w którym postanowił wytłumaczyć obecność prof. Małgorzaty Gersdorf na uroczystości. - W trudnym okresie stresów i przepracowania, każdemu z nas zdarzają się kroki podjęte bezrefleksyjnie - tłumaczył sędzia Michał Laskowski.
Oświadczenie, które miało załagodzić sytuację, jeszcze napędziło krytykę i przysporzyło kolejnego powodu do kpin. Komentatorzy i politycy żartowali w sieci ze stwierdzenia o "bezrefleksyjnym" zachowaniu prezes Gersforf. Komunikat przyniósł więc skutek przeciwny od zamierzonego. Więcej o oświadczeniu i krytyce, jaką wywołało można przeczytać tutaj.
Poprosiliśmy rzecznika Sądu Najwyższego, by odniósł się do krytyki. - To było oświadczenie uzgodnione z panią prezes - zapewnia sędzia Michał Laskowski. - Co zrobić, gdy ktoś popełni błąd przez nieprzemyślenie sytuacji? Nie wiedzieliśmy co mądrzejszego zrobić w takiej sytuacji. Może to był błąd - przyznaje. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że to były słowa uzgodnione, ale oczywiście to ja się pod tym podpisałem - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.
Sędzia Laskowski zapewnia, że w przyszłości prezes Gersdorf i jej współpracownicy będą przykładać większą wagę do takich zaproszeń. - Pani prezes nie korzysta z doradców, nie ma gabinetu politycznego, podejmuje szereg decyzji indywidualnie. W dodatku nie jest politykiem, jest sędzią, tym się zajmowała całe życie - mówi rzecznik SN. I przyznaje: - Pani prezes sama ma świadomość, że to był błąd.