ŚwiatTygrysy na chińskiej drodze. Nowa strategia Państwa Środka

Tygrysy na chińskiej drodze. Nowa strategia Państwa Środka

Dotychczasowy model rozwojowy Chin już się wyczerpał. Chcąc iść naprzód, komunistyczne władze nakreśliły nową strategię, obejmującą zarówno strukturalne zmiany, jak i ambitne cele. Wszystko jednak będzie zależeć od tego, jak mandaryni w Pekinie poradzą sobie z "tygrysami", czyli przeszkodami na drodze reform. A te są groźne - pisze prof. Bogdan Góralczyk dla Wirtualnej Polski.

Tygrysy na chińskiej drodze. Nowa strategia Państwa Środka
Źródło zdjęć: © AFP | FRED DUFOUR
prof. Bogdan Góralczyk

"Przed nami ogromne trudności" - stwierdził w czwartek premier Li Keqiang, w dorocznym raporcie o pracach rządu na sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL), czyli parlamentu. Jak stwierdził, pojawiły się "tygrysy na drodze", w postaci "systemowych, instytucjonalnych i strukturalnych barier" w prowadzonym dotychczas procesie reform. Zapewnił jednak, że mimo tych trudności, w 2015 r. inflacja będzie niska - 3 proc., bezrobocie też niewysokie - 4,5 proc., a wzrost gospodarczy z 7,4 proc. w roku minionym zejdzie do 7 procent.

Przesłanie stąd jasne: skończyły się czasy dwucyfrowego wzrostu, tanich Chin, prostego sięgania do ogromnych zasobów i rezerw. Chcąc iść naprzód, trzeba dokonać strukturalnych zmian, a przede wszystkim zmienić filozofię rozwojową i przejść z gospodarki ekstensywnej i proeksportowej na zrównoważony rozwój i rynek oparty na wewnętrznej konsumpcji. A przejście na konsumpcję, to nic innego, jak konieczność budowania konsumenta, czyli klasy średniej, co będzie i kosztowne, i ryzykowne.

Drugi Singapur?

Nową filozofię wyłożył tuż przed obradami OZPL wyrastający na silnego lidera szef partii i prezydent Xi Jinping. Ogłosił, że przed Chinami stoją teraz "cztery całościowe zmiany" (si ge quanmian). Pierwsza z nich, a kolejność nie jest dowolna, to konieczność zbudowania "społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu" (xiaokang shehui), czyli właśnie klasy średniej. Dlatego obniża się wzrost i przeznacza na ten cel ogromne środki: dochody każdego Chińczyka w okresie 2012-2020 mają wzrosnąć dwukrotnie, a na dodatek mają być oni objęci systemem emerytalnym i rentowym, bo poprzedni, z egalitarnej epoki Mao Zedonga, dawno temu się rozsypał.

Trzy kolejne zadania są nie mniej ważne. To "całościowa reforma", a w jej ramach tak kosztowne zabiegi, jak przechodzenie na innowacyjność i "zieloną gospodarkę" (gdyż środowisko potwornie zniszczono), a także "pełne" dochodzenie do państwa prawa i utrzymanie dyscypliny partyjnej. Te wymagają wyjaśnień, bo są ukryte w nie do końca przejrzystych chińskich realiach i terminach.

Stawiające sobie już od dawna za cel budowę "drugiego Singapuru" władze chińskie mają świadomość, że jednym ze źródeł singapurskich sukcesów była - i pozostaje - przejrzystość życia publicznego i rządy prawa. Problem w tym, że Singapur nie miał komunistycznego doświadczenia, za to brytyjskie rządy. W ten sposób Chińczycy znaleźli się w sytuacji kwadratury koła: chcą mieć państwo prawa, ale też zachować niepodzielną władzę Komunistycznej Partii Chin (KPCh). W efekcie stosują wybieg. Mówią o "państwie prawa", teraz już "pełnym", ale używają terminu yi fa zhiguo, a to literalnie nie tyle państwo prawa w naszym rozumieniu, ile "rządy oparte na prawie"; tym prawie, które nadaje KPCh. Innymi słowy, Partia nadal pozostanie poza prawem.

Wielkie sny

Jak zatem poradzić sobie z czwartą "całościową zmianą", czyli koniecznością wzmocnienia dyscypliny partyjnej? Właśnie w tej dziedzinie jesteśmy świadkami bezprecedensowej w wymiarze i skali kampanii walki z korupcją. Tuż przed obradami OZPL podano, że wykluczono z obrad i postawiono w stan oskarżenia 29 delegatów (niewiele, jak na ok. 3 tys. deputowanych). Za to wcześniej informacje na temat korupcji naprawdę przyciągały uwagę opinii publicznej. Kolejno stawiano bowiem zarzuty ministrom, gubernatorom prowincji, a nawet - ostatnio - 12 generałom, zastępcy szefa Sztabu Generalnego i - co naprawdę bezprecedensowe - postawiono w stan oskarżenia byłego szefa bezpieki i osobę odpowiedzialną za służby mundurowe i tajne w poprzedniej ekipie, Zhou Yongkanga. Na proces tego ostatniego z wielkim zaciekawieniem się oczekuje. Albowiem nawet Mao Zedong nie ruszał "chińskiego Berii", Kang Shenga, a armia nigdy dotychczas nie była przedmiotem kampanii antykorupcyjnych.

To wszystko razem, to wspomniane przez technokratycznego, martwiącego się o przyszłość reform premiera Li Keqianga "tygrysy na drodze" (reform). Bez uporządkowania sceny wewnętrznej nie uda się bowiem zrealizować dalszych celów, a te są ambitne. To nie tylko wzrost wydatków na zbrojenia w wysokości 10 proc. w 2015 r. (w poprzednim było więcej - 12,5 proc.), ale przede wszystkim nakreślona przez Xi Jinpinga pod koniec minionego roku bardzo ambitna strategia państwa.

Zakłada ona "dwa cele na stulecie" (utworzenia KPCh, czyli ma być zrealizowana do 1 lipca 2021, a więc pod koniec drugiej kadencji u władzy tego polityka). Pierwszy - i nadrzędny - to wspomniane budowa "społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu". Drugi natomiast, to - nadal propagowany - "chiński sen" (Chinese Dream, mający być odpowiedzią na słynny American Dream), który jednak w oczach chińskiego przywódcy ma bardzo realny wymiar, w postaci innego preferowanego hasła - "wielkiego renesansu chińskiej nacji". A ten "renesans", to nic innego, jak odwołanie się do wszystkich Chińczyków, nie tylko tych na obszarze ChRL, w tym przede wszystkim Tajwańczyków, by zgodzili się na "pokojowe zjednoczenie", oczywiście na warunkach Pekinu - o czym przypomniał z odpowiednim nagłośnieniem Xi Jinping tuż przed obradami OZPL.

Nowe Jedwabne Szlaki

Te wszystkie "tygrysy" i "sny" mają w większym lub mniejszym stopniu wewnątrzchińską konotację. Xi Jinping postawił jednak dwa wielce ambitne cele także na scenie zewnętrznej. To koncepcja budowy dwóch Nowych Jedwabnych Szlaków. Jednego lądowego, jak w starożytności prowadzącego na Zachód (zarówno do Afganistanu i Iranu, jak, tym bardziej - przez Azję Centralną - do Europy). Drugi - "Morski Jedwabny Szlak XXI wieku" - jest jednak czymś zupełnie nowym, bo to nic innego, jak zapowiedź, że Chiny - w istocie po raz pierwszy w dziejach (bo nie licząc wielkich eskapad admirała Zheng He z początków XVI stulecia nigdy potęgą morska nie były) - chcą realizować swoje sny także na morzach i oceanach.

40 mld dolarów już na te cele przeznaczyły, a gotowe są dać więcej. Pierwszy wielki kontrakt, na sumę 10,5 mld dolarów, też już podpisano: w grudniu ubiegłego roku na szybką kolej chińską prowadzącą przez całe terytorium Tajlandii. Takich komunikatów możemy spodziewać się więcej, bo sumę 40 mld traktuje się jako "wyjściową". Ile takich kontraktów będzie - i z kim zostaną podpisane - zależy jednak przede wszystkim od tego, jak mandaryni w Pekinie poradzą sobie z "tygrysami" na scenie wewnętrznej. A te są groźne, czego premier Li Keqiang absolutnie nie ukrywał.

Prof. Bogdan Góralczyk dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)