Tutaj zjesz tylko z paszportem. Lokale w Warszawie odczuły nienawiść
Do restauracji Der Elphant w Warszawie, pioniera wśród lokali na froncie walki z COVID-19, dołączają następni. Gastronomowie, którzy zapraszają tylko zaszczepione osoby, przyznają, że spotkali się hejtem i nienawistnymi reakcjami. Ale nie mają najmniejszego zamiaru ustąpić.
08.12.2021 09:35
Tu nikt nie będzie sprawdzał kodów QR w telefonach lub innych dowodów na pełne zaszczepienie. Ale kartka na drzwiach nie pozostawia wątpliwości. Wstęp mają jedynie osoby, które przyjęły dwie, a czasem nawet trzy dawki szczepionki. Wystarczy kartka na drzwiach, informująca grzecznie, że wstęp do lokalu mają zaszczepieni, z negatywnym wynikiem testu i ozdrowieńcy.
Nie trzeba mierzyć dystansów między krzesłami i stolikami, co nie znaczy, że panuje atmosfera zupełnej anarchii. Jeśli po raz kolejny rząd nie zdecydował się na zmobilizowanie społeczeństwa do walki z pandemią koronawirusa poprzez zaszczepienie, robią to niezłomnie lokale.
Od 1 grudnia do tego grona przystąpiła japońska restauracja Yatta Ramen z ulicy Bartoszewicza, bajecznie barwny Bar Pacyfic z Hożej, wegetariańsko-wegańska restauracja Veganda z placu Zbawiciela, Peaches Gastro Girls z Mokotowskiej, również z ciekawą kuchnią dla wegan, Bar Rascal z ulicy Moliera, Wozownia Bar z pl. Trzech Krzyży i Klub Spatif, mieszczący się przy Alejach Ujazdowskich.
Marcin Wojtasik z Yatta Ramen wyznaje, że do decyzji o przystąpieniu do zespołu lokali, które chcą zadbać o bezpieczeństwo gości i załogi właśnie w taki sposób, że do wnętrza wchodzić będą tylko zaszczepieni, ozdrowieńcy oraz przetestowani, zainspirował go przykład Klubu Spatif.
- Zrobiliśmy naradę ze wspólnikiem i z załogą. I przyznaliśmy, że to najlepsze wyjście z kłopotu. I to działa. Nikogo nie musimy "legitymować". Zresztą nie ma nadal przepisów wykonawczych, które uregulowałyby zasady sprawdzania paszportów covidowych. Jednak nasi goście pokazują je sami, nikogo nie trzeba dyscyplinować. Zresztą informacja na drzwiach wystarcza - mówi Marcin Wojtasik.
Tutaj wejdziesz tylko z paszportem covidowym
Kluby, bary, restauracje stołeczne, które zdecydowały się, tak jak Yatta Ramen, zaryzykować i wykazać odwagę na pandemicznej wojnie, uzasadniają swoją decyzję podobnie. "Przedstawiamy Protokół z Pandemicznej Rozkminki: Stan wirusa: Rozsierdzony. Odpowiedź Kapitanki Piczy: Zapraszamy zaszczepionych. Cel: Dbanie o zdrowie wasze i nasze. Konsekwencje: Znacznie zmniejszone szanse na spotkanie Ivana Komarenki" - tłumaczy wpis w mediach społecznościowych na fanpage’u Peach Gastro Girl.
Klub Spatif ogłosił, że będzie otwarty tylko dla osób dobrowolnie legitymujących się wobec obsługi: dowodem tożsamości oraz aktualnym potwierdzeniem przyjęcia szczepionki lub aktualnym i negatywnym wynikiem testu, lub aktualnym potwierdzeniem otrzymania statusu ozdrowieńca. "Przepraszamy za niedogodności z tym związane. Uznaliśmy jednak, że prawo do poczucia bezpieczeństwa stoi ponad wszystkimi innymi. Bezpieczeństwo naszych pracowników, bezpieczeństwo naszych gości i bezpieczeństwo całego Spatifu. Rok temu już właściwie przestaliśmy istnieć. Od tego czasu niewiele zmieniło się na lepsze. Dla nas tym, co decydujące o naszym powrocie, po 14 miesiącach niebytu, jest masowe szczepienie przeciw Covid-19. Stanęliśmy na nogi, ale obecny poziom wyszczepienia jest za niski, żeby nie kombinować codziennie, jak złożyć załogę na dany dzień spośród tych, którzy nie są chorzy; jak zrobić koncert czy imprezę, żeby nasi goście byli bezpieczni, a jednocześnie, żeby w lokalu było życie; jak to wszystko spiąć finansowo, skoro wystarczy jedno prychnięcie, żeby zapanowała stadna panika i zmiana zachowań nas wszystkich; jak nie mieć wyrzutów sumienia wiedząc, że jedno na sto tych prychnięć może zakończyć się czyjąś śmiercią".
"Restauratorom należą się ogromne brawa za odpowiedzialną postawę i odwagę, wspieramy Was całym sercem. Mamy nadzieję, że to początek większej zmiany" - pochwaliło Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
To rzeczywiście akt odwagi, bo pionierzy już ponoszą konsekwencje. - Dostajemy nieprzychylne komentarze, znikają gwiazdki w ocenach, a we wtorek otrzymaliśmy informację o… bombie w toalecie - mówi Mikołaj z Bar Pacyfic. - Zresztą takie alarmy bobowe ktoś zorganizował wszystkim lokalom, które zdecydowały się, jak my, zapraszać tylko osoby poważnie podchodzące do prewencji w związku z pandemią. Nie ustąpimy, skoro postanowiliśmy, że musimy wziąć sprawy w swoje ręce, nie zastraszą nas.
Stali bywalcy stają na wysokości zadania. Wystawiają dobre recenzje, by zrównoważyć nieprzychylne komentarze. Pomogło też zgłoszenie do internetowego operatora, który interweniował, traktując działania przeciwników akcji jak hakerski atak na konta lokali gastronomicznych.
"Potępiamy działania osób, które, aby poczuć się lepiej, potrzebują zniszczyć wieloletnią pracę innych ludzi. Jeśli zastanawiacie się jak pomóc, nie szczędźcie gwiazdek" - apeluje o wsparcie dla odważnych knajp Miasto Jest Nasze.