Tusk szefem Komisji Europejskiej? To nie może się udać
W Brukseli i w Polsce pojawiły się spekulacje o szansach Donalda Tuska jako potencjalnym szefie nowej Komisji Europejskiej. Eksperci są jednak zgodni, że nie ma szans biorąc pod uwagę polityczne realia w Brukseli.
Spośród przewijających się przez Brukselę plotek, ta była być może najbardziej zaskakująca: Donald Tusk jest brany pod uwagę jako następca przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera. Pogłoski pojawiały się już wcześniej, a w czwartek doniosła o tym "Rzeczpospolita", która napisała, że kandydatura Tuska była dyskutowana podczas jego konsultacji z szefami rządów Niemiec, Francji i Hiszpanii.
Sam Tusk odniósł się do sprawy krótko. Podczas konferencji prasowej na pytanie dziennikarza belgijskiego "Le Soir", odpowiedział krótko i szybko: "Nie". Po czym głos zabrał Juncker, dodając z uśmiechem "całe szczęście".
PiS największą przeszkodą
Dementi Tuska nie ucina spekulacji definitywnie; w końcu w 2014 roku zanim został on przewodniczącym Rady Europejskiej, wielokrotnie jasno dementował wiadomości na temat swojej kandydatury. Spekulacje powinny uciąć natomiast polityczne realia.
- To prawda, że potwierdzenie swojej kandydatury zbyt wcześnie bywa zabójcze, więc trudno kierować się odpowiedzią Tuska. Ale mimo wszystko to bardzo mało prawdopodobny scenariusz - mówi WP Agata Gostyńska, analityk brukselskiego ośrodka Centre for European Reform. - Ale fakt, że jego nazwisko pojawia się na giełdzie dobrze świadczy o tym, jak oceniana była jego praca jako przewodniczącego Komisji - dodaje.
Ani estyma, ani poparcie państw regionu nie wystarczy, by pokonać główną przeszkodę na drodze jego kandydatury: brak poparcia ze strony polskiego rządu. Teoretycznie nie jest ono konieczne dla przewodniczącego KE. Ale byłaby to precedensowa sytuacja, która wywołałaby oburzenie nie tylko w Polsce. Co więcej, wybór Tuska pozbawiłby rząd PiS własnego kandydata w Komisji Europejskiej.
Dlatego komentując dla WP rewelacje "Rzeczpospolitej", wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański odpowiada krótko: To mało poważne.
Impas jedyną szansą
- Prawnie nie jest to wykluczone. Ale stanowisko Polski oczywiście byłoby brane pod uwagę. Dlatego po prostu tego nie widzę - mówi WP Paul Ivan, ekspert European Policy Centre w Brukseli. Jednocześnie zaznacza, że proces wyłaniania jest w tym roku nadzwyczajnie trudny ze względu na brak zdecydowanego zwycięzcy wyborów europejskich i polityczną fragmentację w Radzie Europejskiej. Przedłużający się impas to jedyna, choć wciąż nikła szansa dla kandydatury Tuska.
Podobnie uważa Jeremy Cliffe, europejski korespondent tygodnika "The Economist".
- Wydaje się to bardzo nieprawdopodobny scenariusz. Ale kto wie, co może się stać, jeśli te rozmowy będą się przedłużać - mówi WP komentator.
Niewykluczone, że impas będzie się utrzymywał. Wybór czołowych stanowisk w UE jest w tym roku wyjątkowo trudny. Mimo że eurowybory ponownie wygrała Europejska Partia Ludowa, to ma ona znacznie słabszą pozycję niż poprzednio. Na dodatek jej oficjalny kandydat na szefa Komisji, Manfred Weber jest nie do zaakceptowania przez liderów państw. To jednak wyklucza oficjalnych kandydatów innych europejskich partii.
Wśród kandydatów wymienia się głównego negocjatora brexitu Francuza Michela Barniera (Europejska Partia Ludowa), duńską komisarz ds. konkurencji Margarethe Vestager (Odnowić Europę/Liberałowie) oraz Bułgarkę Kristalinę Geoergijewą. W grę wchodzi też kandydatura premiera Belgii Charlesa Michela (Liberałowie).
Do tego, aby obsadzić cztery czołowe stanowiska, szefowie unijnych rządów muszą równoważyć własne ambicje nie tylko z politycznymi realiami, ale też względami regionalnymi i płciowymi. Po fiasku czwartkowych pertraktacji, kolejną szansą na znalezienie złotego środka będzie szczyt G-20 w Japonii oraz kolejny unijny szczyt 30 czerwca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl