Trzy czwarte zgody w komisji śledczej
Raport komisji śledczej
badającej aferę Rywina może być wyrazem zgody co do 75% ustaleń lub wyrazem różnic co do 25% zebranych materiałów - powiedział przewodniczący sejmowej komisji, Tomasz Nałęcz (UP) podczas spotkania w krakowskim "Klubie Pod Jaszczurami".
W przeprowadzonym podczas "Salonu Polityki" rachunku sumienia komisji Tomasz Nałęcz wymienił grzechy główne, zarzucane komisji, i omówił sposób, w jaki komisja wyszła z nich obronną ręką.
Jego zdaniem, głównym grzechem zarzucanym komisji było jej upolitycznienie. Tymczasem okazało się, że różnorodność związana z członkami komisji doprowadziła do tego, że komisja osiągnęła rezultaty większe aniżeli wyspecjalizowane organa, czyli prokuratura.
Podobnie inny zarzut: "bieganie po mediach", czyli upublicznianie prac i ocen komisji w mediach, doprowadziło do ukazania "fasadowości demokracji" i tego, że "znaczna część spraw rozgrywa się za kulisami polityki" - mówił Nałęcz.
Zarzucana komisji długotrwałość jej prac umożliwiła dotarcie do materiałów zupełnie nieznanych. Dzięki temu - w odróżnieniu od śledztwa prokuratorskiego - komisja posiada dokumentację, "która pozwala na postawienie Alowi Capone zarzutu, że jest gangsterem" - dowodził przewodniczący komisji.
Mówiąc o ocenie zebranego materiału, Tomasz Nałęcz podkreślił: "Moim zdaniem my dziś w 25% się różnimy. I ja nie wiem, czy komisja skończy się sukcesem. Jednak, skoro się zgadzamy w 75%, to napiszemy to w raporcie i pod tym się wszyscy podpiszemy. I to będzie oczywisty sukces komisji".
"Ale jest jeszcze inna możliwość - dodał - że gdyby nas nie interesowało to, w czym się zgadzamy w 75%, zagłosujemy przeciwko sprawozdaniu i zniszczymy to, co mamy wspólnego" - powiedział Nałęcz.