ŚwiatTrudne wyzwania przed Erdoganem po objęciu fotela prezydenckiego w Turcji

Trudne wyzwania przed Erdoganem po objęciu fotela prezydenckiego w Turcji

Sukces, jakim było dla Recepa Tayyipa Erdogana zwycięstwo w niedzielnych wyborach prezydenckich, oznacza dla niego początek wielu trudnych wyzwań, począwszy od znalezienia odpowiedniego zastępcy na stanowisku premiera i lidera Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.

Trudne wyzwania przed Erdoganem po objęciu fotela prezydenckiego w Turcji
Źródło zdjęć: © AFP | Adem Altan

12.08.2014 | aktual.: 12.08.2014 15:18

Eksperci podkreślają jednak, że zdobycie ponad połowy głosów w pierwszych powszechnych wyborach prezydenckich w Turcji jest dopiero początkiem realizacji wielkiego politycznego projektu ustępującego premiera.

- Erdogan wierzy w wyższość systemu prezydenckiego nad parlamentarnym i do takiego systemu będzie dążył. Żeby ten cel osiągnąć, będzie musiał zmienić konstytucję kraju. To już nie będzie takie łatwe - mówi PAP profesor Ali Carkoglu, wykładowca nauk politycznych na prywatnym stambulskim uniwersytecie Koc.

Carkoglu wymienia wszystkie problemy, jakie czekają Erdogana. Poza decyzją, kogo postawić na czele rządu i Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), będzie to zapewnienie zwycięstwa tego ugrupowania w następnych wyborach parlamentarnych, rozwiązanie kwestii kurdyjskiej, wreszcie przyjęcie nowej konstytucji.

Pytanie, kto będzie nowym premierem i liderem AKP, od miesięcy rozgrzewa turecką scenę polityczną. Większość analityków jest zdania, że Erdogan będzie chciał, aby szefem rządu został deputowany z kręgu jego najbliższych zaufanych współpracowników.

Kwestie wewnątrzpartyjne

Problem polega na tym, że AKP przestrzega wewnętrznej zasady, że jego członkowie mogą zasiadać w parlamencie maksymalnie przez trzy kadencje. Dlatego dla wielu najwyższych funkcjonariuszy partyjnych, w w tym samego Erdogana, kończąca się kadencja parlamentarna jest ostatnia.

Jednocześnie, pomimo pasma nieprzerwanych sukcesów, AKP nie jest partią do końca wewnętrznie spójną. Istnieją w niej różne frakcje, w tym - jak się uważa - odłam, który nie chce wojny z Fetullahem Gulenem, duchowym przywódcą religijnej organizacji Hizmet (Służba), którą nowo wybrany prezydent oskarża o zamiar potajemnego wpływania na decyzje państwa.

Sytuację, w jakiej znajdzie się partia, utrudnia fakt, że łączącym wszystkie frakcje ogniwem jest właśnie ustępujący Erdogan, który przynajmniej wg tureckiej konstytucyjnej teorii prawnej, zostawszy prezydentem, nie będzie mógł ani usiłować kierować partią z zewnątrz, ani prowadzić kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r.

- Opozycja patrzy i będzie patrzyła Erdoganowi na ręce. Coraz uważniej. Jeden fałszywy krok i mogą oskarżyć go o złamanie konstytucji. Przegrali wybory, ale otrzymali przecież 15 milionów głosów, więc całkiem bezbronni nie są - tłumaczy Carkoglu.

Dlatego sugerowany przez wielu analityków scenariusz "mocny prezydent - słaby premier" znany z życia politycznego Rosji, gdzie panuje tandem Putin-Miedwiediew, prawdopodobnie wcale nie jest dla prezydenta korzystny.

Trudne zastępstwo

Według Carkoglu "Erdogan stoi przed bardzo trudną decyzją. Jeśli znajdzie silnego premiera, który będzie w stanie poprowadzić partię do zwycięstwa, to takiego premiera będzie mu trudno kontrolować. Jeśli natomiast premier będzie słabą marionetką w jego rękach, AKP może przegrać wybory. Bez silnego lidera cała partia może się posypać".

Wbrew najnowszym, ostatnim spekulacjom, że odchodzący prezydent, a w przeszłości bliski współpracownik Erdogana i współtwórca AKP, Abdullah Gul może zacząć rozważać możliwość objęcia obu stanowisk, będzie to trudne do wykonania.

Gul nie jest wszakże posłem i aby zostać premierem, partia musiałaby albo znaleźć dla niego okręg wyborczy, gdzie będzie miał gwarancję wygranej w wyborach uzupełniających, albo przyspieszyć wybory parlamentarne, co nie leży w jej interesie.

Tureckie media wymieniają też innych kandydatów na szefa rządu: obecnego ministra spraw zagranicznych Ahmeta Davutoglu i byłego ministra transportu Binalego Yildirima. Ostateczna decyzja Erdogana może być jednak kompletnym zaskoczeniem.

Wyznaczenie nowego premiera, a nawet zwycięstwo AKP w wyborach w 2015 r., nie zakończą jednak jego problemów.

Według Ahmeta Sozena, wykładowcy nauk politycznych na Uniwersytecie Wschodnio-Śródziemnomorskim w Famaguście na północnym Cyprze, nawet zdobycie w 2015 r. przez AKP zdecydowanej większości mandatów nie musi koniecznie zapewnić Erdoganowi sukcesu w głosowaniu nad zmianą konstytucji i ustanowieniu prezydenckiego systemu w Turcji.

- AKP nie jest jednolitą masą. Jeśli dojdzie do głosowania nad konstytucją - a to będzie przecież tajne głosowanie - nie wydaje mi się, żeby wszyscy członkowie AKP go poparli. Nie wszystkim zależy na tym, żeby Erdogan jeszcze umocnił swoją władzę - mówi PAP Sozen.

Zwrot ku Kurdom?

Do przeprowadzenia konstytucyjnych zmian nowemu prezydentowi może być potrzebne poparcie także innych ugrupowań politycznych, a szczególnie Kurdów, którzy coraz częściej uważani są, obok opozycji, za trzecią istotną grupę mogącą wpłynąć na losy państwa. W niedzielnych wyborach ich kandydat Selahattin Dermitas zdobył ponad 9 procent głosów, co oznacza, że w przyszłorocznych wyborach jego Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) ma szansę na wejście do parlamentu, jeśli przekroczy 10-procentowy wyborczy próg.

Ale Kurdom zależy też na zmianie konstytucji. Chcą, aby zostały w niej zawarte punkty gwarantujące im większe prawa autonomiczne i widzą ją jako pewnego rodzaju potencjalny kontrakt z rządem w Ankarze.

Jednak do tej pory negocjacje pokojowe prowadzone przez Erdogana z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), pomimo pewnych sukcesów, nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Kurdowie chcą pełnej amnestii dla wszystkich swoich bojowników (którzy przez Turcję, Stany Zjednoczone i UE uważani są za terrorystów), władz samorządowych dla swojego regionu, i uznania języka kurdyjskiego za jeden z oficjalnych języków Republiki. Jak dotąd, nie zanosi się, aby pomimo różnych reform, rząd turecki był w stanie wszystkie te żądania spełnić, jednak twierdzi, że teraz, po wyborach, jeszcze się bardziej do negocjacji przyłoży i do października załatwi całą sprawę. Wielu ekspertów ma co do tego wątpliwości.

- Erdogan potrzebuje głosu Kurdów, żeby zmienić konstytucję, a żeby mieć poparcie Kurdów musi rozwiązać kwestię kurdyjską. Żeby z kolei rozwiązać kwestię kurdyjską musi mieć poparcie nacjonalistów. To jest bardzo trudna sytuacja. Nie wiem, jak on to zrobi, bo żeby to wszystko osiągnąć, potrzebny jest spory kompromis wszystkich stron, a jak na razie takiego kompromisu nie widzę - mówi Carkoglu.

I dodaje: - Szczerze mówiąc, nie zazdroszczę prezydentowi tej sytuacji. Na zewnątrz wszystko wygląda pięknie, ale wewnątrz puszka Pandory i żadnego złotego środka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)