Związkowcy boją się prowokacji - piszą do Tuska
Działacze "Solidarności" Stoczni Gdańsk napisali w liście do premiera Donalda Tuska, że obawiają się prowokacji podczas uroczystości 4 czerwca pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku.
4 czerwca w południe pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku odbędzie się msza św. koncelebrowana przez prymasa Polski Józefa Glempa. Po niej przewidziano wiec związkowy. We mszy i manifestacji swój udział zapowiedział prezydent Lech Kaczyński. Organizatorzy planują udział ok.10 tys. osób.
"Ostrzegamy, że wszystkie osoby prowokujące swoim zachowaniem do zamieszek będą zmuszone do wylegitymowania się i odstawione do stoczni. Potrafimy sprawdzić co to za ludzie i "kto za nimi stoi" - czytamy w liście do szefa rządu, podpisanym przez zastępcę przewodniczącego NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk, Fryderyka Radziusza.
Radziusz wyjaśnił, że związkowcy obawiają się głównie prowokacji ze strony członków młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. - Rzucą jakiś kamień lub petardę, a potem wszyscy zrzucą to na nas - dodał. Działacze stoczniowej "S" apelują także w liście do Tuska o ograniczenie sił policyjnych podczas uroczystości.
"Prosimy także o nie manifestowanie swojej obecności przez policję, pamiętamy jeszcze, jak wychodząc z pracy mijaliśmy kolumny samochodów zaparkowane w bocznych uliczkach pod stocznią, uważamy, że dwa tysiące policjantów i innych służb zatrudnionych do ochrony manifestacji to stanowczo za dużo. Sami potrafimy zadbać o bezpieczeństwo, przed pomnikiem obecnych będzie jako służba porządkowa około stu stoczniowców" - głosi list. Związkowa straż będzie ubrana w niebieskie kurtki i kaski.
"W celu zapewnienia powagi i spokojnego przebiegu uroczystości nie wskazana jest obecność osób, które nie życzyły sobie obecności stoczniowców w tym dniu pod pomnikiem" - piszą działacze "S". Jak wyjaśnił Radziusz, chodzi tu przede wszystkim o prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO).
Blisko miesiąc temu Adamowicz w liście otwartym zarzucił przewodniczącego stoczniowej "Solidarności" Romanowi Gałęzewskiemu i jego zastępcy Karolowi Guzikiewiczowi, że planując 4 czerwca demonstrację przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców, skompromitowali Gdańsk i Polskę oraz sprzeniewierzyli się tradycji związku.