RegionalneTrójmiastoTracą miliony złotych na utrzymanie... pustostanów

Tracą miliony złotych na utrzymanie... pustostanów

Gdańsk nie potrafi się uporać z problemem pustostanów. Na ich utrzymanie Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych (GZNK) wydaje co roku ok. 1,7 mln zł.

Tracą miliony złotych na utrzymanie... pustostanów
Źródło zdjęć: © Polska Dziennik Bałtycki

Blisko 2 mln zł na utrzymanie pustostanów ubywa co roku z kasy Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Miasto ma ok. 20 takich budynków z nieuregulowanym stanem prawnym. Niszczeją, bo od lat nie ma chętnych, by się nimi zająć.

Przykłady? Dawna przychodnia w al.Grunwaldzkiej 505 czy pałacyk przy ul. Olszyńskiej. Ostatnio do niechlubnej listy doszedł jeszcze Szaniec Jezuicki, czyli fortyfikacje na Starych Szkotach, które - gdyby tylko ktoś o nie zadbał - mogłyby się stać turystyczną wizytówką Gdańska.

- Te obiekty to dla nas ogromny problem i obciążenie, zwłaszcza finansowe - podkreśla Tadeusz Piotrowski, rzecznik GZNK. I dodaje, że jako zarządcy mają jednak związane ręce i nadzorować pustostany muszą, a to kosztuje.

- Wydajemy na to krocie. Budynki chronimy, a nic z tego nie mamy - przyznaje Piotrowski. - Kiedyś miasto nam to rekompensowało, teraz niestety zarządca ma się martwić, jak znaleźć fundusze - ubolewa Tadeusz Piotrowski. Z podobnym problemem, choć na znacznie mniejszą skalę niż Gdańsk, boryka się Sopot. Tu jednak urzędnicy już mają pomysł, co zrobić, by puste lokale się nie marnowały.

- Zastanawiamy się, czy nie oddawać ich po prostu ludziom do samoremontów, czyli przydzielać to lokatorom, którzy sami zadbają o odnowienie obiektu - tłumaczy Ryszard Witkowski, naczelnik wydziału lokalowego z sopockiego magistratu.

Ok. 20 obiektów użytkowych rozmieszczonych na terenie całego miasta i aż 152 mieszkania, w których nic się nie dzieje i dziać się nie może. Powody? Nieuregulowany stan prawny oraz brak chętnych, by budynkami się zająć. Gdańskie pustostany, nie dość że od lat niszczeją, to jeszcze pożerają spore pieniądze. Z budżetu Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych na ich utrzymanie idzie co roku aż 1,7 mln zł. Dla porównania w puli przeznaczonej na tegoroczne remonty wszystkich mieszkań komunalnych- często w katastrofalnym stanie - jest zaledwie 9, 5 mln zł.

- Jasne, że ogromne pieniądze, które wkładamy w pustostany, wolelibyśmy przeznaczyć na malowanie brudnych korytarzy, wymianę nieszczelnych okien czy rur - zapewnia Tadeusz Piotrowski, rzecznik GZNK. - Nie możemy jednak tego zrobić, bo pustostany musimy nadzorować, a to kosztuje - mówi.

Wśród pustostanów są prawdziwe perełki. Takie jak np. pałacyk przy ul. Olszyńskiej, obiekty na terenie Stoczni Gdańskiej, Szaniec Jezuicki czy np. zabytkowy budynek po dawnej przychodni w Oliwie. Na ten ostatni miasto już po raz trzeci ogłaszało przetarg - nikt się nie zgłosił. GZNK informuje Wydz. Skarbu Urzędu Miasta Gdańska, że problem pustostanów narasta, bo procedury związane z organizacją przetargów trwają zbyt długo. - Do tego tematu trzeba podejść czysto handlowo, pozbywać się budynków jak najszybciej, a nie czekać, aż się rozsypią - uważa Piotrowski.

- To, że procedura trwa długo, nie wynika z braku dobrej woli, ale wymogów, których trzeba przestrzegać. Są one skomplikowane i czasochłonne - przekonuje Tomasz Lechowicz, dyrektor Wydziału Skarbu UM. Gdańsk oprócz całych budynków-pustostanów ma jeszcze 152 mieszkania uznane za takie. - Nikt w nich nie może mieszkać, bo wymagają gruntownych remontów. Ci, którzy żyli w nich wcześniej, zostawili prawdziwą katastrofę - mówi Piotrowski. Tymczasem na przydział mieszkania komunalnego w Gdańsku czeka ponad trzy tysiące rodzin.

Ryszard Witkowski, naczelnik Wydziału Lokalowego w Urzędzie Miasta Sopotu, nie ukrywa, że gdańska bolączka jest mu znana. Mimo że Sopot ma obecnie tylko 21 pustostanów i nie chodzi tu o całe budynki, tylko o lokale mieszkalne.

- Też mamy z tym problem, bo na pustostany trzeba wydawać gminne pieniądze, które normalnie poszłyby na remonty. Ale już myślimy o tym, by takie mieszkania przydzielać lokatorom, którzy sami o nie zadbają - zdradza Witkowski.

Snu z powiek pustostany nie spędzają natomiast władzom Słupska. Miasto ma tylko 11 lokali o nieuregulowanym stanie prawnym, które są zabezpieczone i stale monitorowane.
- Mamy tak duży głód mieszkaniowy, że wszystko co tylko da się odremontować i osiedlić na nowo przeznaczamy na ten cel - zaznacza Mariusz Smoliński, rzecznik prezydenta Słupska.

O remontach mogą zapomnieć

Najemcy mieszkań komunalnych nie mają się co łudzić, że w tym roku miasto ich domy odnowi.

Na tegoroczne remonty GZNK daje blisko 9,5 mln zł. Starczy to zaledwie na bieżące naprawy i... dwa dachy w całym mieście. Ani grosza nie przeznaczono np. na docieplenia czy wymianę starych okien. Potrzeby remontowe w lokalach komunalnych miasto szacuje aż na 635 mln zł.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)