Tragiczny los krążownika liniowego HMS "Hood"
Mijają 72 lata od zatopienia dumy Royal Navy przez niemiecki pancernik "Bismarck"
Wielki okręt legł na dnie. Zginęło 1415 ludzi - zdjęcia
Dokładnie 72 lata temu brytyjski krążownik liniowy HMS "Hood", długoletni symbol potęgi i panowania Royal Navy na morzach, legł na dnie Atlantyku. Katem legendarnej jednostki był najcięższy pancernik w historii Europy - niemiecki "Bismarck".
Bitwa, jaka rozegrała się rankiem 24 maja 1941 roku u bram Cieśniny Duńskiej, była pojedynkiem stalowych kolosów. Naprzeciwko siebie stanęły pancernik "Bismarck" i krążownik ciężki "Prinz Eugen oraz pancernik "Prince of Wales" i krążownik liniowy "Hood". Dla tego ostatniego, starcie okazało się śmiertelne.
Po krótkim pojedynku artyleryjskim celny pocisk spowodował eksplozję wewnętrzną w rufowej części "Hooda", która całkowicie zniszczyła okręt. Był to jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii wojen na morzu - z liczącej 1418 osób załogi zdołano uratować jedynie trzech marynarzy. Wśród poległych znalazło się czterech polskich podchorążych, odbywających staż na krążowniku.
Na zdjęciu: HMS "Hood".
(WP.PL/tbe)
Duma Royal Navy
Wprowadzony do służby w maju 1920 roku "Hood" był w tamtym czasie największym okrętem wojennym świata. Z miejsca stał się symbolem potęgi Royal Navy i wizytówką Zjednoczonego Królestwa, odbywając w latach 1923-24 szereg rejsów szkoleniowych i reprezentacyjnych po świecie.
Na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku jednostka przeszła gruntowną modernizację, a kolejne zmiany i ulepszenia wprowadzano konsekwentnie aż do wybuchu II wojny światowej i podczas trwania tego konfliktu. "Hood" był jedynym okrętem swojego typu, ponieważ budowę trzech kolejnych ostatecznie zarzucono.
Najcięższy okręt w historii Europy
Okrętem, który zatopił "Hooda", był niemiecki pancernik "Bismarck". Zbrojąca się do podbojów III Rzesza potrzebowała jednostek, które mogłyby się równać z najsilniejszymi okrętami wojennymi brytyjskiej marynarki. Tak właśnie powstał "Bismarck" i bliźniaczy pancernik "Tirpitz". Były to nie tylko największe okręty w historii Niemiec, ale również najcięższe okręty wojenne w historii Europy.
Wprowadzony w 1940 roku do służby "Bismarck" spędzał sen z powiek brytyjskiej admiralicji. Okręt cechował się wprawdzie przestarzałą konfiguracją opancerzenia, ale miał silniki dużej mocy i był dobrze uzbrojony. Dzięki temu mógł rzucić wyzwanie nawet najcięższym okrętom Royal Navy.
Na zdjęciu: "Bismarck" w rejonie Hamburga.
Rajd na Atlantyk
W maju 1941 roku "Bismarck", wraz z m.in. ciężkim krążownikiem "Prinz Eugen", miał przeprowadzić rajd na Atlantyk Północny przeciwko konwojom płynącym do Wielkiej Brytanii. Brytyjska admiralicja nie zamierzała się bezczynnie przyglądać - do przechwycenia niemieckich jednostek wysłano eskadrę na czele której stał "Hood" i pancernik "Prince of Wales".
Na zdjęciu: ceremonia na "Bismarcku" towarzysząca wprowadzeniu pancernika do służby.
Starcie gigantów
Do starcia doszło wczesnym rankiem 24 maja. W powietrzu rozległ się huk potężnych dział okrętów obu stron - pojedynek artyleryjski toczony był na dystansie 15-20 kilometrów. Po niespełna kilkunastu minutach było już po wszystkim. Dla "Hooda" bitwa skończyła się tragicznie.
Po kolejnej salwie "Bismarcka" brytyjski krążownik został rozerwany przez gigantyczną eksplozję, która całkowicie zniszczyła część rufową okrętu. Wielki okręt poszedł na do dosłownie w mgnieniu oka. Z liczącej 1418 osób załogi uratowano jedynie trzech marynarzy.
Na zdjęciu: najgroźniejsza broń "Hooda" - działa kalibru 381 mm, których miał osiem, po dwa w czterech wieżach.
Trafiony zatopiony
Według najprawdopodobniejszej wersji zdarzeń, przyjętej przez brytyjską admiralicję, pocisk z "Bismarcka" wywołał eksplozję magazynów amunicji na pokładzie "Hooda".
Przez lata powstało jednak kilka innych hipotez wyjaśniających nagłe zatonięcie okrętu m.in. eksplozja własnego pocisku 381 mm; przedostanie się ognia z pożaru na pokładzie do komór amunicyjnych czy wybuch głowic znajdujących się na uzbrojeniu torped (ta ostatnia hipoteza została jednak obalona po odnalezieniu wraku "Hooda").
Na zdjęciu: modele "Bismarcka" i przełamanego przez eksplozję "Hooda"; w rzeczywistości oba okręty były od siebie oddalone o kilkanaście kilometrów.
Wielkie polowanie
Po zatonięciu "Hooda" dowódca pancernika "Prince of Wales", który został uszkodzony w starciu, zdecydował się na przerwanie bitwy i oderwanie od przeciwnika. Niemcy nie cieszyli się długo swoim zwycięstwem. "Bismarck" także doznał uszkodzeń, a brytyjska admiralicja rzuciła w pogoń za nim wszystkie swoje siły operujące w tym rejonie Atlantyku.
Koniec "Bismarcka"
Po trzydniowej obławie i atakach z morza oraz powietrza Royal Navy zatopiła niemiecki pancernik, choć według zeznań uratowanych rozbitków, jego załoga samozatopiła swój okręt. Po odkryciu wraku naliczono w jego kadłubie i nadbudówkach ok. 400 dziur, wiele z nich zrobionych przez pociski największego kalibru.
Udział w polowaniu na "Bismarcka" miał również polski niszczyciel ORP "Piorun" - późnym wieczorem 26 maja okręt naszej marynarki manewrował w bezpośrednim kontakcie wzrokowym z pancernikiem, który go niecelnie ostrzeliwał. "Piorun" również oddał trzy niecelne salwy, ale miały one na celu podniesienie morale załogi, bowiem nie mogły wyrządzić niemieckiemu okrętowi większej szkody.
Na zdjęciu: ocaleni członkowie załogi "Bismarcka" wciągani na pokład brytyjskiego krążownika "Dorsetshire". Z ok. 2200 marynarzy uratowano tylko 115.
(WP.PL/tbe)