Tragedia w Tatrach: "TOPR-owcy powiedzieli - można iść"
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczęły się przesłuchania tyskich licealistów - uczestników szkolnej wyprawy w Tatry w styczniu ubiegłego roku, podczas której lawina pod Rysami zabiła osiem osób. Zeznania składają uczniowie, którzy dzień przed zejściem lawiny bezpiecznie weszli i zeszli z Rysów.
Zeznający jako pierwszy 20-letni Wojciech P. powiedział przed sądem, że oskarżony w tej sprawie Mirosław Sz. - opiekun wycieczki i nauczyciel geografii w tyskim liceum - wielokrotnie instruował uczestników wyprawy, jak mają się do niej przygotować, jaki zabrać sprzęt i jak go używać. Uczniowie ćwiczyli m.in. korzystanie z raków i czekana.
Według świadka, Mirosław Sz. mówił im także, jak zachować się na wypadek lawiny. "Wieczorem i rano w dniu wyjścia na Rysy profesor rozmawiał z ratownikami TOPR. Powiedzieli, że jest dwójka (2- stopień zagrożenia lawinowego) i można iść" - powiedział Wojciech P.
Podczas pierwszej rozprawy oskarżony sugerował, że ratownicy TOPR nie docenili zagrożenia lawinowego w dniu, w którym doszło do tragedii.
Mirosław Sz. odpowiada za nieumyślne przyczynienie się do katastrofy. Nie przyznaje się do winy. Według prokuratury, nie miał prawa prowadzić wycieczki na Rysy i zabierać tak licznej grupy, a ponadto nie przeszkolił odpowiednio podopiecznych. Grozi mu do 8 lat więzienia.