PolskaTragedia w rodzinie zastępczej w Pucku. Inne dzieci też mają obrażenia

Tragedia w rodzinie zastępczej w Pucku. Inne dzieci też mają obrażenia

Prokuratura prowadząca sprawę śmierci rodzeństwa z rodziny zastępczej z Pucka podała, że podejrzani Anna i Wiesław C. tłumaczyli, że opieka nad dużą liczbą dzieci "przerosła ich". Śledczy poinformowali, że na ciałach pozostałych dzieci znaleziono obrażenia, ale dopiero opinia biegłych wykaże, jak powstały. Kobieta zostanie zbadana psychiatrycznie. W trakcie przesłuchania przyznała, że w przeszłości miała problemy natury psychicznej.

Tragedia w rodzinie zastępczej w Pucku. Inne dzieci też mają obrażenia
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa

19.09.2012 | aktual.: 20.09.2012 11:32

3 lipca w rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia siostra chłopca. W obu przypadkach rodzice zastępczy: 32-letnia Anna C. oraz 39-letni Wiesław C. utrzymywali, że doszło do wypadku. Jednak prokuratura ustaliła, że dzieci zmarły na skutek przemocy ze strony rodziców zastępczych. Usłyszeli oni zarzuty, przyznali się do winy i udzielili wyjaśnień, a w środę zostali aresztowani.

Jak poinformował Piotr Styczewski, szef Prokuratury Rejonowej w Pucku prowadzącej śledztwo w sprawie śmierci dzieci, w przypadku 3-latka biegli medycyny sądowej przeprowadzający sekcję zwłok orzekli we wstępnej opinii, że obrażenia wewnętrzne mogły powstać na skutek upadku z wysokości. Prokurator dodał, że biegli nie wykluczyli też innej przyczyny obrażeń. Ponieważ jednak żadne inne okoliczności ustalone przez prokuraturę nie wskazywały na odmienny przebieg wypadków niż ten, o którym mówili rodzice zastępczy, śledczy dali wiarę ich wersji.

- Z kolei w przypadku dziewczynki biegli z całą stanowczością orzekli, że obrażenia wewnętrzne, jakich doznała, nie mogły powstać w wyniku wypadku, musiały je wywołać działania drugiego człowieka - powiedział prok. Styczewski.

Po ogłoszeniu decyzji sądu w sprawie aresztowania Styczewski powiedział dziennikarzom, że śledczy nie dysponują nadal drugą - końcową opinią biegłych medycyny sądowej po wykonaniu sekcji zwłok 3-latka. Prokurator zaznaczył, że biegli - ci sami, którzy badali ciało dziewczynki - dopiero ją sporządzą w oparciu o wyniki zleconych badań mikroskopowych oraz akta, jakie dostarczy im prokuratura.

Prokurator poinformował, że po śmierci chłopca przesłuchani zostali m.in. krewni małżeństwa C. oraz ich sąsiedzi, a w ich zeznaniach nie pojawiły się żadne niepokojące informacje. Styczewski powiedział, że wprawdzie małżeństwo zajmowało wolnostojący dom, ale "trudno sobie wyobrazić", by sąsiedzi - gdyby działo się coś złego - nic nie zauważyli. Prokurator przyznał natomiast, że już po śmierci 5-latki pojawiły się osoby, które wskazywały, że w rodzinie mogło dochodzić do przemocy.

"Sytuacja ich przerosła"

Po posiedzeniu sądu Styczewski zdecydował się ujawnić dziennikarzom treść niektórych wyjaśnień, jakich - w czasie przesłuchania, po przyznaniu się do winy, udzielili rodzice zastępczy. - Można spojrzeć na to tak, że sytuacja zaistniała w tej rodzinie przerosła możliwości i wydolność tych ludzi - powiedział prokurator.

- Ci ludzie mieli dwoje swoich biologicznych dzieci, z których młodsze było malutkie. Pytanie jest takie: czy w tej sytuacji ci ludzie byli w stanie zająć się w odpowiedni sposób pięciorgiem dzieci w wieku od roku do lat sześciu, które zostały im w trybie interwencyjnym przekazane pod opiekę. Dzieci były zaniedbane, nie potrafiły załatwiać swoich najprostszych podstawowych potrzeb fizjologicznych i życiowych. Ci ludzie nagle stanęli przed jakąś wielką ścianą, wielkim murem - powiedział prokurator. Dodał, że w czasie przesłuchań wyglądali na "przybitych i załamanych".

Śledczy zaznaczył, że w wyjaśnieniach rodziców zastępczych pojawiły się też różne inne powody i przyczyny takiego a nie innego zachowania. - Musimy to wszystko sprawdzić i wyjaśnić, czy tak faktycznie było, czy też jest to tylko przyjęta linia obrony - powiedział prokurator.

Dodał, że pieczę rodziny zastępczej formalnie sprawowała Anna C. - Ale od stycznia małżonek nie pracował, pomagał przy dzieciach - wyjaśnił.

Zbadają wszystkie dzieci

Prokurator poinformował też, że w ramach śledztwa zlecono biegłym zbadanie wszystkich dzieci, które pozostawały pod opieką małżeństwa C. Przyznał, że na ciałach dzieci znaleziono obrażenia, ale dopiero opinia wykaże, jak powstały. Dodał, że prokuratorzy przesłuchali także jedno z dzieci, które pozostawało pod opieką małżeństwa C. Śledczy nie wykluczają też przesłuchań innych dzieci, ale podjęcie tej czynności uzależnione jest od opinii psychologów oraz decyzji sądu.

Śledczy planują także zlecenie badań psychiatrycznych Anny C. Takie badanie ma zostać zlecone, by psychiatrzy mogli wypowiedzieć się co do poczytalności podejrzanej w momencie popełnienia zabójstwa, ale też - jak wyjaśnił Styczewski - ze względu na fakt, że w trakcie przesłuchania w prokuraturze kobieta poinformowała, że w przeszłości miała problemy natury psychicznej.

W ramach śledztwa dotyczącego śmierci dzieci badane będą także inne okoliczności tej sprawy, w tym np. nadzór i opieka nad rodziną zastępczą sprawowane przez instytucje państwowe czy samorządowe. - Jeśli natrafmy na jakieś nieprawidłowości, zajmiemy się nimi - powiedział Styczewski. Dodał jednak, że we wspomnianych instytucjach zarządzone zostały kontrole, które mają przeprowadzić ich władze zwierzchnie, i to głównie na informacjach pozyskanych w trakcie kontroli będą bazować śledczy w swoich działaniach.

To nie były wypadki

W styczniu do rodziny zastępczej państwa C. mającego dwójkę swoich dzieci w wieku 2 i 9 lat, trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat. 3 lipca powierzony C. 3-latek zmarł. Jego opiekunowie wyjaśnili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. 12 września zmarła siostra chłopca - 5-latka; także tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że doszło do wypadku. Podczas kąpieli w brodziku dziewczynka miała poślizgnąć się, upaść i uderzyć, a następnie zachłysnąć wodą.

W poniedziałek - po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie - śledczy zdecydowali o zatrzymaniu małżeństwa C., a we wtorek przedstawili im zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki; grozi jej nawet kara dożywocia. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (166)