Tragedia w Gliwicach. Kolejna w tej samej rodzinie
Tragedia rozegrała się kilka dni temu w Gliwicach (woj. śląskie). Nastoletni Jarek Dynek, sąsiad ofiary, usłyszał przeraźliwy krzyk. Wybiegł z mieszkania. Zobaczył 9-letniego Kubę, który prosił o pomoc. - Przed drzwiami było pełno krwi. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem Maksa… Był ranny, blady - opowiada Jarek.
Chłopak wrócił do domu, by wezwać pogotowie. Dyspozytorce zrelacjonował, że w mieszkaniu sąsiadów leży chłopak, który został pchnięty nożem przez dziadka. - Jest przytomny, ale słabnie - ponaglał.
Kiedy wrócił do mieszkania sąsiadów, 14-letniego Maksa na kolanach trzymała babcia. Kobieta również była ranna: zanim na ratunek nie rzucił się wnuk, pijany mąż kilkukrotnie ugodził ją nożem.
- Zmierzyłem Maksowi puls i tętno, ale już nic nie wyczuwałem - relacjonuje nastolatek. W mieszkaniu nie było już dziadka: mężczyzna popełnił samobójstwo skacząc z balkonu.
Bronisław i jego żona Jadwiga U. od sześciu lat byli rodziną zastępczą dla dwóch swoich wnuków. Przed sześcioma laty rodzina przeżyła niewyobrażalną tragedię: na oczach małego Maksa ojciec udusił matkę chłopców.
- Piętno tej tragedii odcisnęło się na twarzy chłopców, zwłaszcza Maksymiliana. Brakowało mi u niego uśmiechu, dziecięcej radości. Był bardzo poważny, zamyślony - mówi ks. Krzysztof Śmigiera, proboszcz parafii św. Jacka w Gliwicach Sośnicy, gdzie Maks był ministrantem.
- Nie opowiadał o swoim domu. Wstydził się. Kilku kolegów widziało, że tam się coś działo, że jakieś były krzyki - dodaje bliski przyjaciel Maksa, Wojtek Pilszek. Sąsiedzi potwierdzają, że dziadek po alkoholu wszczynał awantury. - Kiedy się kłócili, latały garnki. Biegłam i uspokajałam osobiście. Ale jednego roku, w Wigilię, kiedy się bili około 1. w nocy zadzwoniłam na policję - opowiada jedna z lokatorek bloku.
Tę jedną interwencję potwierdza policja. Jednak pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej oceniali dziadków bardzo pozytywnie. Twierdzą, że byli wyjątkowo zaangażowani w wychowanie i opiekę nad wnukami.
- Naszą pasją była piłka nożna. Byliśmy prawie najlepsi na wuefie, a naszym wspólnym ulubionym klubem była FC Barcelona - opowiada o Maksymilianie, Wojtek. - Maks był bardzo dobrym uczniem. Chciał iść do tej samej szkoły, co ja. Wojskowej - dodaje.
Brat Maksymiliana, Kuba, jest pod opieką cioci. Babcia chłopców przebywa w szpitalu. Jej stan jest poważny, ale nie zagrażający życiu. - To, co na zawsze zostanie mi w pamięci, to postawa Maksa. Rzucił się bronić babci i umarł - mówi Jarek Dynek.
Więcej na ten temat:
O włos od tragedii w Żywcu. Rozpędzony kierowca wjechał na pasy
Skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo sprzed 28 lat
Zbrodnia w Rakowiskach. Sąd przedłużył areszt i obserwację psychiatryczną dla Kamila N.
O włos od tragedii w Żywcu. Rozpędzony kierowca wjechał na pasy
Skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo sprzed 28 lat
Zbrodnia w Rakowiskach. Sąd przedłużył areszt i obserwację psychiatryczną dla Kamila N.