Tragedia w Dziwnówku. Wstrząsająca relacja: "Zabrakło 20 sekund"
Patryk i Marcel weszli do Bałtyku mimo zakazu kąpieli. Z pomocą, oprócz ratowników i innych plażowiczów, ruszył strażak z OSP Gądków Wielki, ratując jednego z braci. Drugiego nastolatka nakryła fala. - Zabrakło mi 20 sekund - opowiada strażak.
Co musisz wiedzieć?
- Gdzie i kiedy doszło do zdarzenia? 28 lipca wieczorem na plaży w Dziwnówku.
- Kto brał udział w akcji ratunkowej? Maciej Radziszewski, strażak z OSP Gądków Wielki, który pomógł jednemu z braci wydostać się z wody.
- Jakie były skutki zdarzenia? Niestety, mimo wysiłków, ciało drugiego nastolatka - 16-letniego Marcela - zostało wyrzucone na brzeg przez morze.
Jak doszło do tragedii?
28 lipca wieczorem, na plaży w Dziwnówku, mimo niesprzyjających warunków i czerwonych flag, Patryk i Marcel zdecydowali się wejść do wody. Nastolatkowie zignorowali wysoką falę i czające się w wodzie niebezpieczeństwo. 16-letni Marcel zniknął pod wodą. Jego brata Patryka fala rzuciła w okolicę falochronu. Maciej Radziszewski, strażak z OSP Gądków Wielki, który spędzał urlop w Dziwnówku, ruszył na pomoc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bałtyk porwał trzy osoby w Mielnie. "Dopłynął do synów i zniknął pod wodą"
Jak przebiegała akcja ratunkowa?
Maciej Radziszewski relacjonuje, że fale były bardzo wysokie, co utrudniało akcję ratunkową. - Zobaczyłem, że w okolicy falochronu chłopak ma problemy, wzywał pomocy. Ruszyłem do niego, ale fale były naprawdę wysokie. Chwyciłem go za rękę. W pewnym momencie jedna z fal nas przykryła i obaj mieliśmy problemy, żeby utrzymać się na powierzchni. Krzyknąłem "właź na falochron". Trzymaliśmy się falochronu i tak udało nam się wydostać na brzeg - relacjonuje w rozmowie z serwisem gazetalubuska.pl Radziszewski.
Niestety, drugi z chłopców - Marcel - nie miał tyle szczęścia. - Fala była taka wysoka, że przerzuciła go na drugą stronę falochronu. Widziałem go, szedłem w jego stronę. Ludzie z brzegu krzyczeli i pokazywali, gdzie się znajduje. Doszedłem do miejsca, gdzie woda sięgała mi do brody. W pewnym momencie chłopaka nakryła wysoka fala i już go nie widziałem. Nie widziałem go, było naprawdę niebezpiecznie, musiałem się wycofać. Zabrakło 20 sekund i bym do niego dotarł... - opowiada Radziszewski.
Jakie były reakcje na akcję ratunkową?
Działania Macieja Radziszewskiego zostały docenione w mediach społecznościowych. Na profilu OSP Gądków Wielki pojawiły się słowa uznania za jego odwagę. Odwagi pogratulowały mu też władze sołectwa Gądków Wielki.
- Nie jestem ratownikiem wodnym, nie kończyłem żadnych kursów. Od małego ciągnęło mnie do wody, spędzałem w niej dużo czasu, nieźle pływam. Po prostu pomogłem temu chłopakowi wydostać się z wody. Pomagałem nie tylko ja, było tam więcej osób, które szybko utworzyły łańcuch życia, ale fale dosłownie powalały ludzi do wody. Nie szukam poklasku. Chodzi mi najbardziej o uświadomienie ludzi, jak niebezpieczne jest morze podczas tak trudnych warunków pogodowych - przyznaje Radziszewski.
Źródło: gazetalubuska.pl