To PO‑PiS zgodził się na budowę zamku w Puszczy Noteckiej. Dotarliśmy do dokumentów
Zamek w Stobnicy zelektryzował opinię publiczną - gargantuiczna budowla w środku Puszczy Noteckiej sprowadziła na ekologów falę oburzenia. Ale nie byłoby jej, gdyby nie plan zagospodarowania przyjęty przez Radę Miejską, zdominowaną przez koalicję PO i PiS.
11.07.2018 | aktual.: 11.07.2018 15:40
Po nagłośnieniu budowy zamku w środku Puszczy Noteckiej gromy posypały się na ekologów. I niewątpliwie mają oni swoje na sumieniu. Ale wszystko zaczęło się od radnych gminy Oborniki. 24 października 2011 roku na sesji Rady Miejskiej zajmowano się przygotowywanym od 2009 roku planem zagospodarowania przestrzennego na terenie, gdzie powstaje budząca wielkie emocje budowla.
Klepnięte
Wówczas emocji nie było żadnych. Rada zaczęła od ustanowienia Jana Pawła II Patronem Obornik. Później przeszła do bardziej przyziemnych spraw, w tym "Projektu uchwała Nr XIV/143/11 w sprawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu działek o numerach ewidencyjnych 109/1, 109/2, 123/2, 195, 197, 198, 199, 202, 203, 205, 206, 53 położonych w miejscowości Stobnica, gmina Oborniki" - czyli terenie, gdzie powstaje zamek. W liczącym kilkanaście stron dokumencie poza mapą jest opis warunków zabudowy, który powinien zapalić w głowach radnych czerwoną lampkę.
"Wysokość budynków: na terenie 1UT/MW: nie wyżej niż 50,0m z dopuszczeniem dominant użytkowych o wysokości do 70,0m na powierzchni do 40% powierzchni zabudowy budynku".
Budynki o wysokości 50 czy 70 metrów to rzadkość, nie tylko w środku lasu, ale nawet w miastach niebędących metropoliami. Tymczasem właśnie na postawienie tak wysokiego budynku zgodzili się radni z Obornik. Co więcej, bez jakiejkolwiek dyskusji, czego dowodzi zamieszczony poniżej fragment protokołu z sesji.
- Z tych czasów pamiętam tylko, że było ponad 500 głosowań przeciw farmie wiatrowej w okolicach Uścikowa - mówi dzisiaj Wirtualnej Polsce Krzysztof Hetmański, wówczas przewodniczący Rady Miejskiej. - Po 7 latach po prostu tej sprawy nie pamiętam. Zwykle to wyglądało tak, że jak trafiał plan zagospodarowania przestrzennego, dostawała go komisja gospodarki terenowej, wypowiadali się zainteresowani, eksperci, mieszkańcy. I jeśli nikt nie wniósł zastrzeżeń, to takie plany się przyjmowało bez dyskusji. Nie chcę powiedzieć że to jak w Sejmie, gdzie jest kilkadziesiąt głosowań i podnosi się rękę z automatu, ale nie prowadziło się dyskusji w takich sprawa - mówi obecny szef Centrum Usług Wspólnych Gminy Oborniki.
"Nie analizowałem tego"
Hetmański wycofał się z polityki w 2013 roku, kiedy posądzono go o próbę wymuszenia łapówki od lokalnego przedsiębiorcy. Dzisiaj jako urzędnik zapewnia, że nie zastanawiał się nad głośną od kilku dni budowlą. - Na pewno gmina zyskała rozgłos, za jakiś czas okaże się czy dobry. Stobnica leży na peryferiach gminy, ma większe oddziaływanie na Obrzycko czy na Szamotuły, bo to bliżej nich. To jeden z najdalej wysuniętych zakątków gminy, byłem tam może ze dwa razy w życiu - bagatelizuje sprawę. I zapewnia, że nie zaalarmowała go nietypowa wysokość budowli (70 m). - Na pewno tego nie analizowałem. Właściwie dowiedziałem się od pana o tych szczegółach, kiedy odczytał mi pan te zapisy uchwały - przyznaje były radny Obornik.
Ciekawy jest skład rady, która podejmowała decyzję. Zwykle w tak niedużych gminach rządzą lokalne stowarzyszenia i partie zakładane przez burmistrzów. Tymczasem w Obornikach po wyborach w 2010 roku zawiązał się egzotyczny sojusz PO-PiS. Koalicja miała 11 mandatów w 21-osobowym gremium. Jak widać zgoda między PO i PiS nie jest kompletnie niemożliwa. Przynajmniej jeśli chodzi o niszczenie przyrody.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl