Trwa ładowanie...
d1lsljh
20-12-2004 09:45

Telewizja rządzi!

Kto się często pokazuje, ten naprawdę istnieje - to prawda stara niczym cywilizacja. Potwierdzają to wyniki ankiety, która wyłoniła 50 Polaków mających największy wpływ na opinię publiczną, przeprowadzonej przez Instytut Badania Opinii i Rynku Pentor na zlecenie tygodnika "Wprost". Większość Polaków uważa, że osoba mająca wpływ na opinię publiczną to ktoś znany, czyli taki, który często pojawia się w telewizji. To telewizja ustala hierarchię ważności osób publicznych. Osoby schowane w cieniu, rzadko pławiące się w światłach reflektorów, nie mają - zdaniem rodaków - wiele do gadania, czyli nie warto też ich słuchać i na nich się wzorować.

d1lsljh
d1lsljh

W pierwszej dziesiątce wpływowych mamy aż troje sportowców, którzy - według badanych - mają zdecydowanie większy wpływ na nasze opinie i zachowania niż politycy czy biznesmeni. Pierwsza trójka (Jan Paweł II, Jerzy Owsiak i Wisława Szymborska) to osoby rzeźbiące raczej w trudnej i niewymiernej materii, można by więc sądzić, że realny rząd dusz w Polsce należy do Adama Małysza, Roberta Korzeniowskiego i Otylii Jędrzejczak. Co prawda badani nie określili, czy znani sportowcy sprawują rząd dusz z osobna, czy też w spisku, można jednak przypuszczać, że spotykają się co jakiś czas na wzór znanej z przygód Bonda organizacji Spectra. Na tych tajnych szczytach triumwiratu powinny zapadać najważniejsze decyzje. Najwięcej do powiedzenia powinien mieć ten, kto mówi najmniej, czyli Adam Małysz. To logiczne, bo jemu nikt nie podskoczy. Biorąc pod uwagę, że Korzeniowski karierę już skończył, a Jędrzejczak nie, nie jest wykluczone, że wkrótce to ona wskoczy do pierwszej piątki wpływowych.

Wajda kontra Kiepski

Potężną grupą wpływu są poza sportowcami artyści. Oczywiście, przeciętny Polak nie przeczytał żadnego wiersza Szymborskiej, ale stempel Nagrody Nobla ma swoją moc. Większą nawet niż Oscar Andrzeja Wajdy, sklasyfikowanego na 9. miejscu. Wysoko w rządzie dusz są m.in. Marek Kondrat, Krystyna Janda, Roman Polański, Krzysztof Penderecki i Juliusz Machulski. Wielkim zaskoczeniem jest nieobecność bohaterów seriali telewizyjnych, którzy mają chyba większy wpływ na opinie rodaków niż blog Jandy czy "Tren pamięci ofiarom Hiroszimy na 52 instrumenty smyczkowe" Pendereckiego. Widać z tego, że Polacy, zwykle omijający szerokim łukiem teatry i filharmonie, chcą choćby w ten sposób złożyć hołd luminarzom sztuki. Przy okazji dają do zrozumienia, że choć nie przegapią ani jednego odcinka przygód Kiepskich czy Mostowiaków, to o wpływ na opinię podejrzewają raczej Kazimierza Kutza i Stanisława Lema niż Andrzeja Grabowskiego i Witolda Pyrkosza czy granych przez nich Ferdka Kiepskiego i Lucjana Mostowiaka.
Stanisław Lem jest jedynym prozaikiem na liście pięćdziesięciu wpływowych. A mogłoby się wydawać, że rodacy półhurtem kupują raczej Katarzynę Grocholę, a nie prof. Leszka Kołakowskiego (64. miejsce). Widać do sięgania po romanse się nie przyznajemy, a snobizm na sztukę i filozofię ma się jak najlepiej.

Szyja przed głową

Marny wpływ na opinię publiczną mają politycy, czyli ci, którzy wpływaniem na nią zajmują się zawodowo. To mała sensacja, choć zrozumiała: politycy są często w telewizji, ale publiczność przełącza się wtedy na inne kanały, czyli jest tak, jakby polityków w telewizji nie było. W pierwszej dziesiątce uplasowało się dwóch polityków: kompletnie pozbawiony znaczenia Zbigniew Religa i Pierwszy, czyli Aleksander Kwaśniewski. O dziwo, głowę państwa wyprzedziła jego szyja - Jolanta Kwaśniewska zajęła 7. miejsce, a Aleksander - 10. Prezydent nie powinien się chyba radować ocenami opinii publicznej - nie dość, że jest uznawany za mniej wpływowego od Otylii Jędrzejczak, to jeszcze ma w Polsce mniej do powiedzenia niż żona. Na szczęście Kwaśniewski jest postępowy i może nie będzie cierpiał z powodu płciowych i kulturowych schematów.

Pozycja Kwaśniewskiego to i tak sukces w porównaniu z 30. miejscem premiera. Ale tu już trudno winić Polaków. Sam Marek Belka zachowuje się tak, jakby chciał zatrzeć po sobie wszelkie ślady. Trudno się zatem dziwić, że z Belką wygrywają takie historyczne postacie, jak Lech Wałęsa czy Tadeusz Mazowiecki.

d1lsljh

Ankieta, na podstawie której wyłoniliśmy 50 Polaków mających największy wpływ na opinię publiczną, może doprowadzić do zawirowań politycznych i rodzinnych. Podejrzewamy, że Donald Tusk nie będzie zachwycony, iż przegrywa z Janem Rokitą o 16 pozycji, a Lech Kaczyński wyprzedza swego brata o 5 miejsc. Dowodem na to, iż Polacy mają kłopoty w orientacji politycznej, jest to, że trącący naftaliną Wojciech Jaruzelski bije na łeb, na szyję Romana Giertycha. Lider LPR może się pocieszyć, że wszyscy oni dostają baty od Niny Terentiew. I to jest logiczne, bo skoro wielki wpływ na opinię mają ci, którzy pokazują się w telewizorze, to największy wpływ powinni mieć ci, którzy ich tam wpuszczają.

Kulczyk? Pierwsze słyszę!

Najdziwniejsze w ankiecie "Wprost" jest chyba to, że w pięćdziesiątce wpływowych nie ma żadnego biznesmena, chyba że za takiego uznamy Jerzego Urbana. Kulczyk, Gudzowaty, Krauze plasują się gdzieś hen, hen daleko. Widać Polacy uważają, że talent aktorski więcej w naszym kraju znaczy niż finansowe fortuny. Świadczy o tym również dominacja znanych dziennikarzy nad medialnymi magnatami. Tomasz Lis, a i Monika Olejnik czy Piotr Najsztub są potężniejsi niż Mariusz i Piotr Walterowie, Zygmunt Solorz i Jan Wejchert razem wzięci. Ojciec Święty wygrał, ale nic to nie znaczy, bo papież zwycięży w Polsce w każdej ankiecie, bez względu na to, jak się postawi pytanie. Z kolei obecność na liście prymasa Józefa Glempa i biskupa Tadeusza Pieronka da się wytłumaczyć najważniejszym kryterium, czyli częstotliwością ich pokazywania się w telewizji. Jak widać, ze starego powiedzonka zbuntowanych młodziaków "Rządzi pieniądz, rządzi ksiądz" niewiele zostało. Rządzi telewizja i nasze wyobrażenia o tym, z czyją opinią powinien się
liczyć tzw. kulturalny Polak.

Robert Mazurek, Igor Zalewski

d1lsljh

Sporządziliśmy listę 200 Polaków mających, zdaniem redakcji "Wprost", największy wpływ na opinię publiczną: polityków, biznesmenów, artystów, naukowców, duchownych itd. Po redakcyjnej dyskusji wyłoniliśmy spośród nich 82 najważniejsze nazwiska. Te osoby zostały poddane badaniu przez Pentor. Najpierw zapytano ankietowanych, w jakim stopniu cenią sobie poglądy i sposób postępowania wytypowanych osobistości. Potem spośród najbardziej przez siebie cenionych osób respondenci wybierali kolejno trzy osoby mające największy wpływ na ich poglądy i sposób zachowania. Badanie przeprowadzono 1-2 grudnia 2004 r. na 800-osobowej reprezentatywnej próbie dorosłej ludności Polski.

50 Polaków, którzy wywierają największy wpływ na opinię publiczną

1. Jan Paweł II
"Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej" - tą sentencją, wypowiedzianą kilka dni przed polskim referendum europejskim, papież pogrzebał wysiłki eurosceptyków w zniechęcaniu Polaków do integracji. Mimo zaawansowanego wieku i choroby Jan Paweł II nie przestaje mówić "do nas i za nas". I wbrew głosom sceptyków jest słuchany. Może najtrafniej scharakteryzował ten fenomen prymas Józef Glemp: "Kiedyś jako katecheta zauważyłem, że jeden chłopak nie uważa. Zapytałem go, o czym mówię, a on mi precyzyjnie odpowiedział. My, Polacy, jesteśmy trochę podobni do tego chłopaka. Więcej oglądamy albumów o Ojcu Świętym niż czytamy jego tekstów. Ale przecież i tak wiemy, o co papieżowi chodzi".

2. Jerzy Owsiak
Jest polskim Johnem Stythem Pembertonem. Podobnie jak słynny aptekarz z Atlanty, który stworzył recepturę coca-coli, Owsiak całe dorosłe życie opracowywał jeden patent - na organizację masowej imprezy. Teraz ten patent chce przeszczepić na swój grunt kilka krajów - od Niemiec po Japonię. Owsiak mówi o sobie, że wziął się znikąd, czyli z liceum ekonomicznego w Warszawie. Cztery razy bez powodzenia usiłował się dostać na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Był już przewoźnikiem bydła, twórcą witraży, psychoterapeutą trudnej młodzieży. Na swój dzisiejszy wizerunek i pozycję zaczął pracować 15 lat temu na Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie. Dziełem jego życia jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - największa cykliczna akcja charytatywna w Europie.

d1lsljh

3. Wisława Szymborska
"Zawsze pisałam jakieś wierszyki. Na pierwszych wierszykach zarabiałam nawet pieniądze. Jak się mojemu ojcu spodobał jakiś wierszyk, to wyciągał portmonetkę i płacił mi. Jakieś 20 groszy. Zarabiałam więc na poezji od razu, mając nawet 5 lat" - mówiła w jednym z wywiadów. Pisuje do przyjaciół i znajomych listy na wykonywanych przez siebie pocztówkach kolażach. Gra z przyjaciółmi w wymyślane gry, układa żartobliwe wierszyki okolicznościowe. Irlandzki poeta Seamus Heaney z okazji przyznania Szymborskiej Nagrody Nobla napisał: "Najautentyczniejszym głosem, jakim przemawiają jej wiersze, jest głos wyroczni, głos Sybilli, choć sama Szymborska nie ma w sobie nic z Sybilli".

4. Adam Małysz
"Słyszałeś? Podobno papież wkrótce wybiera się na specjalną pielgrzymkę do Polski". "Tak, słyszałem. Chce odwiedzić miejsca, w których skakał Adam Małysz". Ten dowcip dobrze oddaje kult Małysza w Polsce. Pierwszy skok Małysza z dziesięciometrowej skoczni zakończył się komicznie. Przyszły mistrz świata miał za duże buty, więc po odbiciu z progu skoczni narty poleciały z butami, a młody zawodnik wylądował w skarpetkach. "Małysz krzepi zwykłych ludzi, Małysz nas do życia budzi, Małysz nigdy się nie znudzi" - głosił transparent podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem. Gdy Małysz wygrywał, prezydent Kwaśniewski składał ręce do nieba. Małysz jest witaminą i prozakiem dla milionów Polaków. Małysz to także firma: miesięczna wartość wszystkich znaków reklamowych, jakie skoczek ma na sobie podczas konkursów, sięga 3 mln zł.

5. Robert Korzeniowski
"Korzeniowski na prezydenta!" - krzyknął w Atenach po ostatnim występie chodziarza wszech czasów Jacek Gmoch, attaché polskiej misji olimpijskiej. Jest dalekim krewnym pisarza Józefa Korzeniowskiego. W dzieciństwie chorował na dziecięcą odmianę reumatyzmu, która uniemożliwiała mu zajmowanie się jakimkolwiek sportem. U progu kariery cudem przeżył: szedł skrajem szosy z przyjacielem, który zginął pod kołami auta. Był bliski załamania, gdy w latach 90. na ważnych imprezach sędziowie dyskwalifikowali go tuż przed metą. "Robert jest idealnym modelem sportowca: inteligentny, zrównoważony, pracowity, konsekwentny i normalny. Mógłby stanąć w Sévres obok wzorca metra" - żartuje Artur Partyka, były mistrz w skoku wzwyż.

d1lsljh

6. Otylia Jędrzejczak
"Wiara to podstawa, bez której nie byłoby tego wszystkiego, jak bez modlitwy nie ma żadnego mojego startu. Po każdym ważnym występie staram się zawsze pojechać na parę dni do sanktuarium Matki Bożej w Licheniu. Tam odnajduję potrzebne wyciszenie i dystans do wszystkiego" - mówi mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata w pływaniu. Zlicytowała swój złoty medal olimpijski na rzecz dzieci chorych na białaczkę, ponieważ... była to jej najcenniejsza zdobycz. Tygodnik "Time" umieścił ją na liście Bohaterów Europy, Środkowego Wschodu i Afryki 2004 roku. Ma prostą receptę na stres: "Po prostu śpiewam i opowiadam dowcipy".

7. Jolanta Kwaśniewska
"Jolanta Kwaśniewska nie ma żadnej wiedzy o państwie. Nie wiemy, jakim Jolanta Kwaśniewska jest politykiem, nie wiemy, jakie ma poglądy na państwo, bo nigdy ich nam nie przedstawiła" - mówił o niej Jan Maria Rokita, gdy pojawiły się plotki o jej kandydowaniu na prezydenta. Jeszcze niedawno była uważana za księżną Dianę i Matkę Teresę z Kalkuty w jednym. Trzynaście razy spotykała się z Janem Pawłem II. Jej ojciec był pułkownikiem Wojsk Ochrony Pogranicza. "Kiedy byłyśmy małe, tata traktował nas niezwykle surowo" - wspominała po latach. "Rano mąż mnie rozpieszcza, przynosząc mi owsiankę na mleku, przy której kładzie jakiś kwiatuszek. Na walentynki wyciął z rzodkiewki dwa serduszka" - zwierzała się w jednym z wywiadów.

8. Zbigniew Religa
Kiedy zjawił się na pierwszym zjeździe członków Stowarzyszenia Transplantacji Serca, jego pacjenci po przeszczepie zrobili szpaler. Profesor Religa się popłakał. Pacjenci twierdzą, że jest świętym człowiekiem. Chciał studiować filozofię i zostać znanym dziennikarzem, ale został lekarzem. Tak naprawdę nie w 1963 r., gdy skończył medycynę, lecz w 1975 r., gdy wrócił z Nowego Jorku - po praktyce w klinice prof. Adriana Kantrowitza. Jest zapalonym wędkarzem i kibicem piłki nożnej. I bardzo dużo pali. Niedawno stwierdził, że w kardiochirurgii osiągnął już właściwie wszystko, więc zajmie się polityką. W rankingach zaufania senator Religa wyprzedził ostatnio Aleksandra Kwaśniewskiego i rozważa start w wyborach prezydenckich.

d1lsljh

9. Andrzej Wajda
"Mając przez lata tyle do powiedzenia, kiedy tak trudno było powiedzieć cokolwiek, zagubiłem się, kiedy przyszła wolność" - to dramatyczne wyznanie Andrzeja Wajdy wygłoszone w kwietniu tego roku do polskich filmowców najlepiej oddaje sytuację tego reżysera we współczesnej Polsce. Choć Wajda zrealizował po 1989 r. sporo filmów, a nawet dostał Oscara za całokształt twórczości, nadal pozostaje przede wszystkim twórcą "Popiołu i diamentu", "Ziemi obiecanej" czy "Człowieka z marmuru". Ucieczka w lektury szkolne jest dowodem, że Andrzej Wajda nie ma nam już niczego ważnego do powiedzenia. Ponad sto lat temu młodopolscy malarze w krakowskich knajpkach "wieszali psy" na mistrzu Matejce, że "wykończył" polskie malarstwo i ich samych przy tej okazji. Teraz "kompleks Matejki" powtarza się jako "kompleks Wajdy".

10. Aleksander Kwaśniewski
Chciałby być Billem Clintonem, ale wszystko, co robi, coraz bardziej upodabnia go do Borysa Jelcyna. Kwaśniewski to mistrz politycznego mimetyzmu - w biologii określanego jako zdolność upodabniania się wyglądem do otoczenia. Kwaśniewski upodabnia się nie tylko wyglądem (raz chudnie, raz przybiera na wadze), lecz także tym, co mówi. Gdy był młody, czytał podobno głównie paryską "Kulturę", a przed zapisaniem się do "Solidarności" powstrzymał go tylko "straszliwy owczy pęd". Poszedł więc pod prąd i trwał w PZPR do końca. Teraz, wbrew "owczemu pędowi", broni dorobku III RP, czyli siebie. Jedną z ulubionych strategii prezydenta jest odcinanie się od tego, co sam zapoczątkował i stawanie na czele sanacyjnej krucjaty. "Trzeba się opamiętać z tymi wszystkimi galami w kraju, gdzie jest tyle bezrobocia, biedy, ludzkiego nieszczęścia. I po co tam chodzą ci wszyscy wysocy urzędnicy?" - pytał dramatycznie, choć dopiero co przestał na takie imprezy chodzić.

Opracowali: Marcin Dzierżanowski, Rafał Pleśniak

d1lsljh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lsljh
Więcej tematów