Tarcza antyrakietowa zestrzeliła rosyjską rakietę. Takiej konfrontacji jeszcze nie było
Izraelska tarcza antyrakietowa zestrzeliła lecącą znad Syrii rosyjską rakietę przeciwlotniczą S-200, której celem były samoloty powracające z misji. To chrzest bojowy systemu Arrow, na który Izraelczycy i Amerykanie wydali miliardy dolarów. Damaszek po raz pierwszy odpowiedział na izraelski nalot, atakując samoloty na terenie Państwa Żydowskiego.
W środku nocy, w północnej części Zachodniego Brzegu Jordanu i w Jerozolimie zawyły syreny. Po kilku minutach od alarmu nastąpiła eksplozja, którą słychać było w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Na dziedzińcu domu w jednej z palestyńskich wiosek na północ od Jerozolimy spadł kilkumetrowej długości wrak rakiety.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Izraelska armia, która zazwyczaj nie komentuje działań lotnictwa, tym razem wyjaśniła, że w nocy samoloty zbombardowały cele w Syrii i w drodze powrotnej zostały zaatakowane przez obronę przeciwlotniczą. Syryjczycy wystrzelili kilka rakiet ziemia – powietrze typu S-200. To najnowsza broń przeciwlotnicza, którą dysponuje Damaszek, o zasięgu 240 kilometrów. Przynajmniej jedna rakieta wleciała na terytorium Państwa Żydowskiego i została przechwycona przez dwie antyrakiety Arrow.
Izraelczycy nie włączają się w trwającą od sześciu lat wojnę domową w Syrii, lecz co jakiś czas przeprowadzają naloty, których celem są dostawy nowoczesnej broni dla libańskiej, szyickiej organizacji Hezbollah. Rząd w Jerozolimie chce w ten sposób zapobiec uzyskaniu przez fundamentalistów broni o znaczeniu strategicznym, która zachwiałaby równowagę sił w regionie.
Według izraelskiej prasy zadaniem pilotów było zniszczenie magazynów fabryki rakiet balistycznych SCUD niedaleko Aleppo. Zakład został niedawno odbity z rąk Państwa Islamskiego, a rząd w Jerozolimie mógł dojść do wniosku, że musi zareagować na ryzyko uzyskania przez Hezbollah broni pozwalającej atakować całe terytorium Izraela.
Rosjanie bronią syryjskiego nieba
Pod koniec ubiegłego roku rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu na konferencji prasowej z udziałem prezydenta Putina powiedział, że Moskwa odbudowała syryjski system obrony przeciwlotniczej. W listopadzie 2016 r. Syryjczycy po raz pierwszy, nieskutecznie użyli S-200 przeciwko Izraelczykom atakującym broń przeznaczoną dla Hezbollahu.
Teraz zdecydowali się na atak na terytorium Państwa Żydowskiego, co stanowi wyraźną eskalację konfliktu, która może świadczyć o rosnącej pewności siebie Damaszku. W Syrii znajdują się także najnowocześniejsze, rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-300 i S-400, jednak do tej pory Moskwa twierdziła, że ich zadaniem jest jedynie ochrona rosyjskich żołnierzy i groziła ich użyciem przeciwko samolotom zachodniej koalicji.
Izraelscy generałowie uważają, że rosyjska obrona przeciwlotnicza jest niebezpieczna dla samolotów F-15 i F-16, jednak Moskwa nie zdecydowała się na jej użycie nawet w obliczu izraelskich nalotów na wojska prezydenta Asada. Izraelskie media spekulują, że odpowiedzią na realne zagrożenie ze strony rosyjskich rakiet są najnowsze myśliwce F-35 piątej generacji. Pierwsza para tych maszyn dotarła do Izraela w grudniu ubiegłego roku i według nieoficjalnych źródeł została już użyta w walce.
Eksperci wojskowi niewątpliwie analizować teraz będą skuteczność tarczy antyrakietowej Arrow, której pocisk zestrzelił rakietę S-200. Izraelska armia otrzymała baterie „Strzał 3” dopiero dwa miesiące temu. Do tej pory systemy te zestrzeliwały jedynie ćwiczebne pociski balistyczne symulujące irańskie i syryjskie rakiety.
Rosnąca cena programu Arrow, która szacowana jest na ok. 3 mld dolarów jest krytykowana w USA. Amerykańscy podatnicy pokrywają przynajmniej 70 proc. tej kwoty. Obecnie koszt wystrzelenia jednej „Strzały” wynosi 3 mln dolarów, lecz Izraelczycy uważają, że skuteczna ochrona przed pociskami balistycznymi jest bezcenna.