Tankowali i uciekali. Policja w końcu ich dopadła. "Kradzieże paliwa pojawią się regularnie"
Działali w myśl hasła "Tankuj i wiej". Nalewali pełen bak paliwa i odjeżdżali ze stacji nie płacąc. Mowa o Jarosławie O. i Emilu P., którzy w ciągu kilku miesięcy na terenie Warszawy dokonali w sumie aż 38 tego typu kradzieży. Obaj mężczyźni w końcu wpadli w ręce policji. Teraz grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności.
Do kradzieży dochodziło na terenie różnych stacji paliw, najczęściej były to obiekty zlokalizowane na Białołęce i Targówku. Mężczyźni nie współpracowali ze sobą i poruszali się różnymi markami. Różne były też motywy działania. - Jarosław O. zeznał, że kradzione paliwo sprzedawał - tłumaczy Wirtualnej Polsce Marta Sulowska, młodszy aspirant z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI. Z kolei Emil P. kradł na własny użytek.
Policja informuje, że sprawa jest rozwojowa i wkrótce mężczyznom mogą zostać postawione kolejne zarzuty. Na tę chwilę Jarosławowi O. odpowie za 20 kradzieży paliwa, Emil P. za 18. Przestępstwo to zagrożone jest karą do pięciu lat pozbawienia wolności.
- Kradzieże paliwa pojawią się regularnie - mówi Wirtualnej Polsce Marta Sulowska ze stołecznej policji. Tylko w tym roku warszawscy funkcjonariusze ujawnili już kilka tego typu przestępstw.
Najgłośniejsza była sprawa Patryka K, który w okresie od kwietnia 2014 roku do lutego br. dokonał 54 kradzieży na sumę 11 tysięcy złotych. Mężczyzna tankował paliwo nie tylko do swojego auta, ale również kilku pojemników, co ciekawe nie miał nawet prawa jazdy. - Mogłoby się wydawać, że kradzież paliwa jest pospolitym przestępstwem, a tymczasem są osoby, które specjalizują się w tym procederze - wyjaśnia Marta Sulowska. I dodaje, że właśnie do tej drugiej grupy należeli zatrzymani ostatnio Patryk K. czy Jarosław O.
Michał Fabisiak, Wirtualna Polska