Świat"Takich jak Anna Grodzka jest więcej w polityce"

"Takich jak Anna Grodzka jest więcej w polityce"

Anna Grodzka nie jest pierwszą parlamentarzystką transseksualną w Europie i na świecie. Jeszcze do niedawna dla osób transseksualnych był zarezerwowany jedynie najstarszy zawód świata i w tej roli miały one relacje nie z polityką, lecz co najwyżej z politykami. Kandydatura Anny Grodzkiej na wicemarszałka sejmu to nie tylko przejaw wzrostu otwartości i tolerancji w Polsce, to również olbrzymie zwycięstwo moralne dla wszystkich "transów".

"Takich jak Anna Grodzka jest więcej w polityce"
Źródło zdjęć: © AFP | Andreas Solaro

06.02.2013 | aktual.: 06.02.2013 09:14

Za pierwszą transseksualną parlamentarzystkę na świecie uważa się Georginę Beyer, nowozelandzką polityk i działaczkę społeczną. Urodziła się jako George Bertrand w 1957 roku, ale - jak wspomina w książce "A Change for the Better – the Story of Georgina Beyer" - już od wczesnej młodości czuła się dziewczynką w chłopięcym ciele.

W wieku 17 lat przybrała pseudonim "Georgina" i rozpoczęła karierę jako drag queen. Występowała w klubach nocnych jako striptizerka, była też męską prostytutką. Pod koniec lat 70., w trakcie pobytu w Sydney, została pobita i zgwałcona przez czterech mężczyzn. Przechodziła już wtedy terapię hormonalną, a na operację zmiany płci zdecydowała się w 1984 roku. Wtedy zaczęła też karierę aktorską.

Na początku lat 90. Georgina Beyer zdecydowała się na działalność polityczną. Najpierw w 1993 roku była radną miasta Carterton, a w latach 1995 i 1998 została wybrana na urząd burmistrza tej miejscowości, uzyskując podczas reelekcji aż 90 proc. głosów. W 1999 przyjęła ofertę kandydowania w wyborach z ramienia Partii Pracy do Izby Reprezentantów i pokonała Paula Henry'ego z Partii Narodowej. Stała się tym samym pierwszym transseksualnym parlamentarzystą na świecie. Do parlamentu Nowej Zelandii została wybrana także na drugą kadencję. 2007 roku złożyła mandat i odeszła z polityki.

Pierwsza transseksualna parlamentarzystka w Europie

Była nią Vladimir Luxuria - włoska aktorka, pisarka, polityk i działaczka społeczna na rzecz praw osób LGBT. To ona zorganizowała pierwszy Gay Pride w Rzymie w 1994 roku oraz w 2000, podczas Roku Świętego. Urodziła się w Foggii w 1965 roku jako Wladimiro Guadagno. Była deputowaną w parlamencie włoskim za rządów Romano Prodiego w latach 2006-2008. Propozycja kandydowania była dla niej całkowitym zaskoczeniem. Gdy pewnego dnia zadzwonił jeden z liderów partii Odrodzenie Komunistyczne i zaprosił ją na spotkanie, pomyślała, że chodzi o zorganizowanie jakiejś debaty publicznej na temat praw homoseksualistów. Oczywiście wybór "transa" do włoskiego parlamentu nie odbył się bez protestów, choć Włochy są przyzwyczajone do ekscesów - wcześniej gwiazda porno Ilona Staller (zwana Ciccioliną) była już deputowaną.

- Odbyły się wybory i wśród wielu polemik weszłam dosłownie do parlamentu. Czułam się jak na słynnym obrazie "Il Quarto Stato" (Czwarty stan) włoskiego malarza Giuseppe Pellizza da Volpedo. Jakbym maszerowała na czele mojego ludu - lesbijek, gejów, biseksualistów, transseksualistów, ale i naszych rodziców, przyjaciół, najbliższych, by domagać się wreszcie praw dla nich - opowiada mi Vladimir Luxuria.

Z ulicy do Montecitorio (budynek włoskiej Izby Deputowanych)

- To było na pewno olbrzymie zwycięstwo dla osób transseksualnych, które nigdy dotąd nie miały swojego reprezentanta na szczeblu tak wysokim. Transy były zawsze uważane za margines społeczny, identyfikowane z najgorszym rodzajem prostytucji ulicznej. Miejsce transa było na bruku, a nie w jednej z najważniejszych instytucji państwa. Pod względem społecznym i politycznym to była mała rewolucja. Ludzie nie wiedzieli, że osoby transseksualne mogą mieć w życiu inne cele i ambicje, nie akceptowali tego i nie chcieli na to przyzwolić - opowiada Luxuria.

Choć Vladimir Luxuria nie miała takiej przeszłości jak Georgina Beyer, we Włoszech transwestytyzm i transseksualizm jest identyfikowany przede wszystkim z prostytucją. Słoneczna Italia to meta wielu brazylijskich i azjatyckich transów, którzy inwestują grube pieniądze w swoje ciało, po to by równie grubą kasę zarabiać na włoskich ulicach wykonując najstarszy zawód świata. Nazywa się ich "viados" (ulicznicy). Klientów nie brakuje, nawet z najwyższych sfer. Piero Marrazzo, lewicowy prezydent Regionu Lacjum w latach 2005-2009 musiał złożyć dymisję po skandalu seksualnym, którego był głównym bohaterem. Korzystał z usług prostytutek transseksualnych i jeździł na schadzki służbowym samochodem, wraz z obstawą. - Transy to kobiety o niezwykłym potencjale! - twierdził. Także Lapo Elkann - potomek rodziny Agnelli, właścicieli Fiata - był zamieszany w skandal z kokainą i prostytutkami transseksualnymi. Jedna z nich "Patrizia" twiedziła, że był stałym klientem. Franco Grillini - były parlamentarzysta o orientacji
homoseksualnej i honorowy prezes stowarzyszenia Arci-gay, wyjawił włoskiemu portalowi affaritaliani.it, że w rodzimym parlamencie jest przynajmniej 20 senatorów i deputowanych, którzy korzystają z usług prostytutek transseksualnych, a wśród nich prawicowcy i katolicy. - To nie są osoby bardzo znane, należą jednak do różnych partii. Fantazje erotyczne nie mają wiele wspólnego z ideami politycznymi - twierdził Grillini.

Nic jej nie ominęło...

Podczas kadencji parlamentarnej Luxuri też wydarzyło się kilka nieprzyjemnych, choć bardzo komicznych incydentów. Katolicko-lewicowy polityk Clemente Mastella nazwał ją "śmieszną Ciccioliną". Posłanka Elisabetta Gardini z partii Forza Italia zabroniła jej wchodzić do damskiej toalety w budynku parlamentu.

- Clemente Mastella przeprosił mnie po latach i zrobił to publicznie w programie radiowym. Uprzedzenie jest zawsze to samo - wejście osoby transseksualnej w skład izby deputowanych oznaczało wtargnięcie tam najgorszej perwersji. Wchodząc w świat polityki zdałam sobie sprawę, że większą perwersję można stamtąd wynieść, niż tam wnieść. Zwłaszcza po historii z bunga-bunga myślę, że młode metresy Berlusconiego miały więcej fantazji - jeśli chodzi o przebieranie się - od niejednej trans. Uprzedzenie jest jednak zawsze to samo: transwestyci to ikony seksu, męskie prostytutki - trzeba więc z nimi walczyć. Zabrania nam się być zwyczajnymi, normalnymi osobami, które prowadzą najzwyklejsze życie bez żadnych ekscesów - mówi była parlamentarzystka i dodaje: - Co do obecnej europarlamentarzystki Elisabetty Gardini, brak mi po prostu słów. To było takie dziecinne i prostackie - zagrodzić komuś drogę do toalety. Niestety takich mamy posłów... Niektórzy mnie pytają, czy Gardini stoi na straży toalet także w Parlamencie
Europejskim?

Również Aleksandra Mussolini - inna włoska parlamentarzystka i wnuczka Mussoliniego - podczas dyskusji w jednym z programów telewizyjnych, w którym brała udział wraz z Luxurią, powiedziała do niej: - Ubierasz się jak kobieta i myślisz, że ci wolno mówić, co chcesz. Lepiej być faszystką niż ciotą.

- Ja ubieram się jak kobieta i mówię to co myślę, bo na ustach mam szminkę, a nie plaster. Druga część zdania, "lepiej być faszystką, niż ciotą", pozostawię bez komentarza. Niestety muszę przyznać, że w okresie mojej kariery politycznej spotkałam się z dużą dozą wulgarności ze strony moich kolegów posłów, a przede wszystkim koleżanek posłanek. Homofobia to wielogłowy smok, z którym walczę od lat. Ma różne oblicza - dresiarz, który cię zaczepia i bije na ulicy, bo się ubierasz jak kobieta lub parlamentarzystka, która potrafi być tak wulgarna, że aż wstyd, iż reprezentuje twój naród - komentuje Luxuria.

Transgender

- Nie wiem, na ile to ja sama wybrałam moją kobiecość. To coś, co już było we mnie od urodzenia i rozwijało się wraz ze mną, z siłą, której nie można zahamować. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek, już od wczesnego dzieciństwa była zadowolona z tego, że jestem chłopcem. Zarówno w zabawie, ubiorze, zainteresowaniach czułam zawsze pociąg do rzeczy dziewczęcych, a później kobiecych. Jest to więc coś bardzo naturalnego. Ja nie wybierałam, taka już jestem - tłumaczy Luxuria.

Wladimiro Guadagno urodził się jako mężczyzna, płeć męska jest przypisana mu także w jego dowodzie osobistym oraz innych dokumentach i nigdy nie zdecydował się na operację zmiany płci. W życiu prywatnym i publicznym występuje natomiast w roli kobiety. We Włoszech już nikogo to nie dziwi, bo jest wiele transów, które nie chcą pozbywać się atrybutów męskich, mając jednocześnie także te żeńskie. Najczęściej używają oni w stosunku do siebie określenia "transgender".

- Mówię o sobie transgender, gdyż to termin, którego chętnie używają ostatnio wszyscy. Transseksualista jest określeniem zbyt uproszczonym, związanym tylko z seksualnością. Gender to natomiast płeć kulturowa i społeczna, bo bycie kobietą czy mężczyzną to nie tylko kwestia organów seksualnych, ale także sposobu myślenia, czucia, bycia. Nasza płeć nie jest jedynie sprawą fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną - twierdzi pierwsza deputowana trans w Europie.

Z Rzymu dla WP.PL Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (660)