Tajemnicza sprawa zaginionej... golonki. Policja i prokuratura postawione na nogi
173 kg golonki, których nikt nie widział na oczy. Przysmak miał trafić na stoły podczas festynu w Mszanie. Jednak wykazanych na fakturze potraw nikt z uczestników imprezy nie pamięta.
Faktura na zakup golonek o wartości 1500 złotych została odnaleziona podczas prac komisji rewizyjnej. To część wydatków na zorganizowanie festynu "Mszańskie Smaki Jesieni". Jednak żaden z uczestników imprezy nie pamięta, żeby potrawa znalazła się na stołach. Sprawą zajęła się już prokuratura.
- Mięso miało trafić do gości festynu. Nie było ani kości, ani skóry, ani golonki - twierdzi radny Piotr Kuczera. Na organizację festynu w listopadzie 2015 roku gmina otrzymała 82 tys. złotych unijnej dotacji. Przeprowadzona przez radnych kontrola nie zapowiadała skandalu. I choć pozornie sprawa wydaje się błaha, to może okazać skończyć się poważnie. Mowa bowiem o poświadczeniu nieprawdy, za które może grozić nawet 8 lat pozbawienia wolności.
- Na razie nie postawiliśmy żadnych zarzutów - przyznaje Marcin Felsztyński, Prokurator Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim. Zapytany przez "Dziennik Zachodni" kucharz Michał Bałazy ocenia: - To jest 360 porcji mięsa, taka strata, łzy same cisną się do oczu. Zgodnie z wyliczeniami Bałazy każdy uczestnik festynu powinien dostać swoją porcję golonki, a jeszcze by zostało.
Rafał Jabłoński, dyrektor lokalnego Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji, zarzeka się, że żadna z osób przygotowujących imprezę nie przywłaszczyła sobie golonek. Do odpowiedzialności poczuwa się za to wójt Mirosław Szymanek. - To gmina zrealizowała projekt i ja się podpisałem pod tą umową.
Jednak zaginione golonki to nie jedyny problem organizatorów. Podczas festynu sprzedawano piwo. Nie pojawiły się jednak konieczne w takim przypadku kasy fiskalne.