PolskaT. grozi lincz? Dariusz Loranty: nie ma takiej możliwości

T. grozi lincz? Dariusz Loranty: nie ma takiej możliwości

Nie ma zarzutów w sprawie posiadania treści pedofilskich przez Mariusza T. Choć w jego celi zabezpieczono zdjęcia i dwa szkice przedstawiające prawdopodobnie osoby małoletnie, to nie przedstawiały one aktów seksualnych. - Ocena dokonana przez służbę więzienną, która jakoby znalazła u T. materiały, które mogą świadczyć o możliwości dokonania przez niego przestępstwa od początku budziła moje wątpliwości. Prokuratura z całą pewnością rzetelnie oceniła ten materiał, jeżeli stwierdziła, że nie kwalifikuje się on do postawienia zarzutów - mówi były negocjator policyjny nadkomisarz Dariusz Loranty.

T. grozi lincz? Dariusz Loranty: nie ma takiej możliwości
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

11.02.2014 | aktual.: 14.02.2014 12:08

Prokuratura w Rzeszowie wydała oświadczenie ws. Mariusza T. W oświadczeniu napisano: "Weryfikacja zawiadomienia złożonego przez Dyrektora Zakładu Karnego w Rzeszowie oraz okoliczności zabezpieczenia przedmiotów do niego załączonych wymaga dalszych czynności, na chwilę obecną brak jest natomiast podstaw (dostatecznie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa) do przedstawienia Mariuszowi T. zarzutu popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa, a tym bardziej do zatrzymania Mariusza T.".

Z zeznań przesłuchanego w charakterze świadka Dyrektora Zakładu Karnego w Rzeszowie wynika, że analogiczne materiały znaleziono u Mariusza T. już w grudniu 2012 r., przy czym w ogóle nie zawiadomiono wówczas o tym organów ścigania. Ekspert, z którym rozmawiała Wirtualna Polska zwraca uwagę, że podobne fotografie i inne dokumenty znane były nie tylko służbie więziennej, ale całej Polsce dzięki programowi "Państwo w państwie", w którym je publicznie zaprezentowano. O tym, że T. "chował zdjęcia chłopców na dnie szafy" opowiadał także były współlokator T. z więziennej celi. Loranty fakt, że dopiero teraz o rzekomych materiałach pedofilskich zrobiło się głośno, tłumaczy "ciśnieniem" wywieranym na służby więzienne. - To zawiadomienie świadczy o tym, że ktoś bardzo chciał się przypodobać woli ministra sprawiedliwości. Tak to odbieram - stwierdza.

Informacja o znalezisku w celi T. wywołała ogromne kontrowersje. Niepokój wzbudził fakt, że na materiały natrafiono akurat dzień przed wyjściem przestępcy na wolność. W rzeszowskim więzieniu powołano komisję, która zbada okoliczności znalezienia materiałów obciążających Mariusza T. Komisja przyjrzy się monitoringowi i działaniom podejmowanym wobec osadzonego. Loranty nie wyklucza, że w rzeszowskim zakładzie mogło dojść do nieprawidłowości. - Znalezienie tych materiałów może świadczyć o tym, że mamy do czynienia z totalnym bałaganem i brakiem nadzoru nad osadzonym, w wyniku czego cela stała się jego prywatnym mieszkaniem utrzymywanym na koszt podatników, a nie miejscem odbywania kary - mówi.

Pojawiały się także głosy mówiące o prowokacji. Co na to Loranty? - Policja mogła zastosować tzw. kombinację operacyjną. W jej ramach mogła dokonać czegoś w rodzaju prowokacji. Taka operacja wymaga działań w porozumieniu z prokuratorem i zatwierdzenia przez sąd okręgowy. Myślę jednak, że funkcjonariusze policji zrobiliby to nieporównanie bardziej profesjonalnie - ocenia.

"T. nie stwarza realnego i bezpośredniego zagrożenia dla społeczeństwa"

Mariusz T. kończy we wtorek odsiadywanie kary 25 lat więzienia za zamordowanie czterech chłopców. Czy na wolności grozi mu lincz, podobny do tego, jaki spotkał Józefa Ciechanowicza ps. Ciechanek w 2005 r. we wsi Włodowo? Zdaniem Lorantego nie ma takiej możliwości. Zwraca uwagę, że w Polsce nigdy nie było przypadku, by ofiary przestępcy, który wyszedł na wolność zaatakowały sprawcę swojego nieszczęścia. - We Włodowie lincz wynikał z faktu, że sprawca był agresywny i stanowił zagrożenie dla licznej grupy osób. Porównywanie sprawy T. z tym zajściem jest medialnym nadużyciem. Tam mieszkańcy wsi, bezsilni, przyparci do muru, nie mając jak się obronić, bo nie mieli wsparcia policji skrzyknęli się i dokonali samosądu. Działali w ramach obrony własnego życia i sąsiadów. Było to zagrożenie realne i bezpośrednie w danej chwili i danym momencie - mówi. Jak wskazuje Loranty, T. przestępstwa dokonał 25 lat temu, a rodziny jego ofiar to obecnie ludzie starsi, dla których morderca nie jest niebezpieczny. - To nie jest
osoba, która po wyjściu na wolność chwyta za maczugę. Te dwie sprawy celowo się łączy, żeby uwiarygodnić sens wszelkich nieprawnych działań aparatu państwowego - konkluduje.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)