Szefowa stewardes: powinnam się panicznie bać...
Ewakuacja przeszła w ciągu, wydawało mi się, kilku sekund, a to była minuta czy półtorej. Wtedy nie czuje się czasu, nie ma się poczucia czasu, po prostu robi się swoje - powiedziała na antenie Polsat News Anna Michalak-Zawadzka, szefowa personelu pokładowego lotu 016.
03.11.2011 | aktual.: 03.11.2011 19:27
- Musimy pochwalić pasażerów. Po prostu życzyłabym wszystkim stewardesom na całym świecie, żeby miały takich pasażerów jak my - powiedziała Anna Michalak-Zawadzka.
- Nie było w ogóle paniki, to było coś niebywałego. Nikt nie płakał, nie krzyczał, nie był przerażony. Wszyscy byli spokojni, opanowani. Czekali na to lądowanie w pozycji awaryjnej, potem natychmiast się podnosili z miejsc. Po prostu ta ewakuacja przeszła w ciągu, wydawało mi się, kilku sekund, a to była minuta czy półtorej. Wtedy nie czuje się czasu, nie ma się poczucia czasu, po prostu robi się swoje - dodała szefowa personelu pokładowego lotu 016.
- Każdy myślał jak zrobić najlepiej, żeby jak najszybciej ci ludzie wyszli z samolotu. Te malutkie dzieci, starsze osoby, żeby nikt nie został na pokładzie, żeby nikomu nic się nie stało. A potem jak wyszliśmy i właśnie cała ta obsługa już na lotnisku, strażacy, karetki, i poczuliśmy takie ich wsparcie, którego nie czuliśmy będąc w środku, że tyle osób czuwało nad tym, żeby nas ratować, żeby nam pomóc. Wspaniałe to było, naprawdę - powiedziała Anna Michalak Zawadzka.
- Wiedziałam, że mój mąż jest na lotnisku. Myślałam i o rodzinie, o dzieciach, ale starałam się odkładać tę myśli na bok, nie myśleć o tym, bo wtedy człowiek rozprasza się, a trzeba było się skoncentrować, myśleć o tym, że wszystko się uda, że wszystko się powiedzie, że wszyscy się uratujemy i wszyscy będziemy zaraz szczęśliwi na ziemi - wyjawiła Anna Michalak-Zawadzka. Powtarzałam sobie jak mantrę: "Na pewno nic się nam nie stanie". I wierzyłam w to i nie czułam właśnie takiego lęku, mówiłam sobie: "Nie może nic się stać, bo powinnam się bać, panicznie się bać, że coś się stanie, a skoro tego nie czuję, to na pewno się uda" - dodała.
We wtorek Boeing 767 wylądował awaryjnie, bo nie mógł wysunąć podwozia. Na pokładzie było 231 osób. Przyczyny awarii bada Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.