Szef gabinetu prezydenta: jesteśmy gotowi na wojnę ze strony Tuska
Jeśli Donald Tusk zdecyduje się na "totalną wojnę z prezydentem", Andrzej Duda będzie gotowy do konfrontacji - twierdzi szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Jednocześnie zaznaczył, że głowa państwa pragnie współpracy z rządem i ma nadzieję, że lider Platformy Obywatelskiej "zmienił się".
Marcin Mastalerek, pytany o możliwość konfliktu z nowym rządem, przypomniał znane powiedzenie: "chcesz pokoju, szykuj się do wojny". Jednak, jak podkreślił w rozmowie z tygodnikiem "Wprost", prezydent Andrzej Duda pragnie pokoju i współpracy.
To Tusk rozpoczął wojnę?
Jak podaje PAP, szef gabinetu prezydenta zwrócił uwagę na doświadczenia prezydenta Dudy z przeszłości, przypominając o trudnej koabitacji między prezydentem Lechem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem. "Prezydent niedawno mówił o tym, że ma nadzieję, że Donald Tusk się zmienił. Pamiętajmy, że to właśnie on rozpoczął polityczną wojnę po przegranych wyborach prezydenckich w 2005 roku. Wojnę, która ciągnęła się latami i niestety trwa do dziś" - ocenił Mastalerek na łamach tygodnika "Wprost".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Kołodziejczak w Medyce. "Rząd chce zostawić nas z problemem"
"Jeśli jednak szef PO wróci do strategii z lat 2007-2010, strategii totalnej wojny z prezydentem, to jesteśmy gotowi stawić temu czoła. W sposób inteligentny, ale stanowczy. My chcemy sensownej współpracy z potencjalnym rządem kierowanym przez dotychczasową opozycję. To Donald Tusk musi sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chce pokoju, czy wojny?" - dodał.
Mastalerek, pytany o to, czy Andrzej Duda planuje "swoją zemstę" i czy jest pamiętliwy, zapewnił, że prezydent jest otwarty na współpracę ze wszystkimi, którzy są do niej gotowi, nie tylko z parlamentarzystami, ale także z samorządowcami, organizacjami społecznymi. Wszystko po to, by budować szeroką koalicję polskich spraw w najważniejszych kwestiach dla Polaków.
Co dalej z PiS-em?
Na pytanie o przyszłość Prawa i Sprawiedliwości, Mastalerek stwierdził, że przyszłość Zjednoczonej Prawicy jest niepewna. Podkreślił, że "od sukcesji w PiS będzie zależało czy ta formacja przetrwa i czy realnie będzie miała szansę powrócić do rządów w Polsce". Zastrzegł, że jest za wcześnie, by mówić o tym, kto będzie beneficjentem tej sukcesji.
Zaznaczył, że o tym kto będzie następcą Jarosława Kaczyńskiego zdecyduje prezes PiS. "Partia jest w taki sposób zbudowana, że jest de facto osobistą partią Jarosława Kaczyńskiego. To będzie jego niezwykle ważna odpowiedzialność, komu ją przekaże, żeby za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat to było nadal ugrupowanie odgrywającą istotną rolę na polskiej scenie politycznej".
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski