ŚwiatSzczyt na Azorach: nadchodzą decydujące dni

Szczyt na Azorach: nadchodzą decydujące dni

Prezydent USA George W. Bush przyleciał w niedzielę na Azory, na Atlantyku, aby spotkać się z przywódcami Wielkiej Brytanii i Hiszpanii na nadzwyczajnym szczycie, który może zapoczątkować odliczanie do wojny z Irakiem.

Szczyt na Azorach: nadchodzą decydujące dni
Źródło zdjęć: © PAP

16.03.2003 | aktual.: 16.03.2003 19:11

Przed Bushem w amerykańskiej bazie lotniczej na portugalskim archipelagu wylądowały samoloty z premierami Wielkiej Brytanii i Hiszpanii.

Agencja Reutera napisała, powołując się na źródło dyplomatyczne, że podczas spotkania George W. Bush, Tony Blair i Jose Maria Aznar nie wypowiedzą wojny Irakowi.

AFP pisze, również powołując się na źródła zbliżone do szczytu, że jego uczestnicy przyjmą dwie deklaracje - jedną w sprawie Iraku, drugą o konieczności umocnienia stosunków transatlantyckich Europa-USA.

Ten drugi dokument ma zawierać fragment na temat Bliskiego Wschodu, potwierdzający prawo Izraela i Palestyńczyków do życia w bezpiecznych granicach, a także potwierdzenie zaangażowania w walkę z terroryzmem.

Spotkanie Busha z Blairem i Aznarem ma trwać około godziny. Po krótkiej konferencji prasowej trzej przywódcy natychmiast powrócą do swych krajów.

Tymczasem prezydent Iraku Saddam Husajn podzielił kraj na cztery okręgi wojskowe, aby lepiej przygotować się do obrony przed inwazją przeszło 250 tysięcy żołnierzy amerykańskich i brytyjskich, czekających w regionie Zatoki Perskiej na rozkaz ataku. Dowództwo okręgu centralnego powierzył swemu młodszemu synowi Kusajowi. Amerykańscy wojskowi mówią, że reorganizacja obrony, dokonywana w ostatniej chwili, może świadczyć o "desperacji" Saddama.

Francja, Niemcy i Rosja, poparte przez Chiny, zaapelowały we wspólnej deklaracji o pilne zwołanie w sprawie Iraku posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ na szczeblu ministerialnym. Rada miałaby się zebrać w poniedziałek wieczorem lub we wtorek, zaraz po otrzymaniu najnowszego raportu inspektorów rozbrojeniowych ONZ.

Francja, grożąc wetem, blokuje w Radzie uchwalenie amerykańsko- brytyjsko-hiszpańskiej rezolucji, która sankcjonuje wojnę w wypadku, gdyby Irak nie rozbroił się w ciągu najbliższych kilku dni. Stanowczość Paryża przyczyniła się do tego, że Waszyngtonowi nie udało się pozyskać w Radzie większości dla rezolucji wojennej.

Francja chciała kontynuować inspekcje jeszcze przez kilka miesięcy, ale w niedzielę prezydent Jacques Chirac wyraził gotowość skrócenia tego okresu do 30 dni. W sobotę szef dyplomacji francuskiej Dominique de Villepin oświadczył, że jego kraj jest gotów do kompromisu w sprawie terminu rozbrojenia i warunków stawianych Saddamowi, nie może jednak przystać na "ultimatum i automatyczne użycie siły".

Waszyngton, niezadowolony z przeciągania się starań dyplomatycznych, obstaje przy utrzymaniu ultimatum i groźby wojny. Dlatego szanse na kompromis szybko maleją. Bush powiedział przed odlotem na Azory, że nie ma wielkiej nadziei, iż Saddam sam się rozbroi i dodał, że "dla wolnych krajów nadchodzą decydujące dni".

Irak mówi, że nie ma już żadnej broni masowego rażenia. W ciągu weekendu zniszczył kilka kolejnych rakiet Al-Samud 2, których zasięg przekracza dozwolone przez ONZ 150 km. Łącznie zlikwidował dotychczas 68 spośród około 120 rakiet tego typu.

Saddam Husajn zaprosił głównych inspektorów rozbrojeniowych ONZ, Hansa Bliksa i Mohameda El Baradei, aby możliwie najszybciej przybyli do Bagdadu. Jednak coraz powszechniejsze przekonanie, że wojna jest nieuchronna, odbiło się już na samym procesie inspekcji. W niedzielę, według źródeł irackich, ONZ musiała wycofać z Iraku pięć ze swych ośmiu śmigłowców, bo zachodnia firma ubezpieczeniowa cofnęła ubezpieczenie z uwagi na rosnącą groźbę zbrojnego konfliktu.

W Watykanie papież wystosował gorący apel o zapobieżenie wojnie. Wezwał Bagdad, aby uczynił wszystko co potrzebne do usunięcia "motywów dla ataku zbrojnego". Zarazem ostrzegł Radę Bezpieczeństwa, że interwencja zbrojna może spowodować wybuch ekstremizmu.

Na całym świecie, w tym także w USA, odbyły się kolejne demonstracje antywojenne. (mp)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)