Świetlik: Czy "skok" Mateusza Morawieckiego będzie nadal trwał? (OPINIA)
Opozycja twierdzi, że "skok" Mateusza Morawieckiego z ostatnich czterech lat to pożyczka, za którą przyjdzie nam drogo zapłacić. Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że to trwała inwestycja, która będzie coraz bardziej profitować lokując Polskę w gronie nie tylko najbogatszych, ale i najszczęśliwszych społeczeństw świata. Taki cel miała sobotnia konwencja PiS.
07.09.2019 | aktual.: 07.09.2019 16:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mówiąc językiem korporacyjnym lubelska konwencja PiS miała wykazać, że PiS wytacza sobie bardzo ambitne KPI – cele do zrealizowania. A także, że zapewni środki by je sfinansować. Te "kejpiaje" to zarazem marzenie dużej części społeczeństwa – o bezpiecznym, dostatnim, ale przede wszystkim szczęśliwym życiu – tym, by Polska była "najlepszym miejscem do życia w Europie".
Zwarcie z "klapkami"
Zarazem PiS, przede wszystkim panowie – Kaczyński i Morawiecki – przekonywali, że sumy w rachunku po stronie wydatków zostaną zrównoważone pozycjami po stronie wpływów. Te wpływy ma zapewnić napędzający gospodarkę rozwój i import jego owoców, jak choćby nadwyżek gazu, ale także dalsze ograniczanie oligarchicznych układów. Stąd konfrontacyjne podejście – zarówno prezesa PiS, co nie zaskakuje, jak i premiera, co u niego rzadsze.
Mówiąc o tym jak będzie wyglądała podstawa finansowa programu PiS Mateusz Morawiecki nie krył specjalnie poczucia przewagi kompetencyjnej nad przeciwnikami. Czyli tymi, którzy – wedle słów Kaczyńskiego – "chcieli chcieć" i "bawili się we władzę" i jak wypomniał premier - ofertę programową przedstawiają w klapkach i kąpielówkach (Borys Budka), które symbolizują ubogość programu Platformy.
Odrodzenie 2.0
Organizatorzy sprawnie zagrali formą i treścią. W ultranowocześnie przygotowanej sali hymn zaśpiewał zespół ludowy. Przekaz aż nadto jasny – modernizacja oparta na tradycji, tożsamości i sile państwa. Konwencja to trochę przedłużenie wcześniejszego intensywnego objazdu po Polsce Mateusza Morawieckiego – spokojnego i niekontrowersyjnego, ale zarazem najmocniejszego akcentu kampanii prawicy. Teraz wysłano sygnał, że premier zebrał wnioski Polaków, sprawdził jak sprawy idą, przeanalizował, a teraz ogłasza ich realizację – "program kontynuacji naprawy Rzeczpospolitej".
W stosunku do konkurencji Morawiecki ma tę przewagę, że zrealizowane programy uwiarygadniają jego pozycję. A musi ona być wiarygodna by zapowiadać setki obwodnic, obniżki podatków, podwyżka płacy minimalnej, specjalne fundusze. Z niektórymi z nich jest tym łatwiej, że już są planowane lub realizowane, jak plan inwestycji kolejowych, część dróg czy przekop Mierzei Wiślanej. Wyraźny brak triumfalizmu, szczególnie w przemówieniu Beaty Szydło, w jednej sprawie, kwestii służby zdrowia, pokazuje, iż PiS ma świadomość swojej pięty achillesowej. Inną jest poziom najniższych emerytur.
Prezent od Schetyny
Politycy PiS dostali bonus od przeciwnika i tego nie kryli. Wielkim atutem lubelskiej konwencji była piątkowa prezentacja programu Platformy. Programu, którego nie było. Który przedstawiała zabawnie przejęzyczająca się i nieprzygotowana kandydatka na premier. I który został poprzedzony tour po mediach kandydatów, którzy nawet nie byli w stanie zapamiętać kilku propagandowych sloganów czy głównego hasła kampanii. Jak Platforma zarobi na zapowiadane wydatki? Jakie są jej KPI? Z czego to zapłaci? Nie wiadomo.
– Strzeż mnie Boże od przyjaciół, bo z wrogami poradzę sobie sam – powtórzyło za kardynałem Richelieu zapewne dziś wielu pisowskich kandydatów, którzy staną wkrótce do walki wyborczej przede wszystkim ze swoimi kolegami z list.