"Rozpad koalicji rządowej w Warszawie nie był dla nikogo zaskoczeniem" - pisze autor zamieszczonego w poniedziałek komentarza. Niezadowolone z warunków wejścia Polski do Unii Europejskiej PSL świadomie "sprowokowało" ten rozpad - ocenia gazeta.
"Sojusz Lewicy, partia byłych czerwonych bonzów i dyrektorów, którym doskonale udało się przejść do gospodarki rynkowej, chce rządzić dalej sam. Premier Leszek Miller nie ma już jednak większości w Sejmie, co powoduje, że jego polityczna przyszłość wisi na włosku" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Komentator pisze, że filarowi postkomunistów, Millerowi, nie udało się zdobyć politycznego autorytetu w środowiskach wykraczających poza własną partię. Poparcie dla szefa rządu spada od miesięcy, a jednym z powodów jest brak sukcesów w walce z kryzysem gospodarczym.
"Jako szef SLD Miller przez lata szkalował w ostrych słowach swoich politycznych przeciwników i zwalczał ich z pomocą wszelkich chwytów. Przyczyną odmowy ze strony wszystkich kandydatów wejścia do nowej koalicji jest przede wszystkim postawa Millera, który w dodatku blokował konieczną zmianę pokoleniową w partii oraz dyskusję o wartościach i celach" - pisze niemiecki komentator.
"Towarzysze partyjni" nie zrezygnują - zdaniem komentatora gazety - tak szybko ze stanowisk i profitów. "Wszystko wskazuje więc na to, że Millera zastąpi na stanowisku szefa rządu bardziej pojednawczy człowiek SLD". Granicę czasową tej zmiany wyznacza zapewne czerwcowe referendum w sprawie wstąpienia Polski do UE - spekuluje dziennik przypominając, że wejście Polski do Unii jest uważane przez SLD za główny cel.
"Dawni komuniści nie widzą alternatywy (do wejścia do UE) i pragną zrehabilitować się w ten sposób przed historią" - czytamy w konkluzji komentarza niemieckiej gazety. (mk)