Strażacy nie uratowali kota, bo... nie zmieścili się w bramie
"Rudy" kocur należący do mieszkanki ul. Kruczej, przez dwa dni siedział uwięziony na gałęzi. Zmarzniętemu zwierzęciu nikt nie potrafił pomóc, bo wozy strażackie nie mogą wjechać na podwórko. Za niska jest jedyna brama wjazdowa.
02.12.2011 | aktual.: 02.12.2011 15:03
We wtorek rano śliczny kot Józefy Bayger wszedł na jedno z drzew podwórka przy ul. Kruczej. Pupil wdrapał się bardzo wysoko i nie potrafił zejść z gałęzi. Właścicielka kota zawiadomiła straż pożarną, prosząc o pomoc. Zgłoszenie przyjęto i do akcji ruszył wóz strażacki z drabiną. Strażacy nie mogli jednak pomóc: wjazd na podwórko jest za niski dla wozów strażackich.
- Teraz to sprawa tylko kota, ale co będzie, gdy wybuchnie pożar? - pyta pani Józefa. Strażacy rozkładają ręce. Pomimo szczerych chęci pomocy nie mogą nic zrobić. - Prawdopodobnie takich podwórek we Wrocławiu jest więcej. Niestety, nasze wozy mają takie wymiary, a nie inne - tłumaczy Remigiusz Adamańczyk ze straży pożarnej. - Ale mamy też podnośnik, który w takiej sytuacji powinien pomóc - dodał.
Ale na Kruczej nie pojawili się z podnośnikiem. A co będzie, gdy wybuchnie tam pożar? Pozostaje problem zbyt niskiej bramy, bo dużym wozem strażackim pożarnicy na pewno nie wjadą.
Kotu zaś pomógł wczoraj właściciel prywatnego podnośnika. Kosztowało 150 zł, ale "Rudy" wrócił już do domu.