Straciła matkę. Po niej Patrycji został dług. "Skąd mam wziąć te pieniądze?"

Ma 22 lata, a przeżyła więcej niż większość kobiet w jej wieku. Na jej oczach ojczym zabił mamę. Patrycja Bartkiewicz miała depresję. I gdy już wszystko zaczęło się układać, Urząd Skarbowy zrobił jej "niespodziankę". Do końca roku ma zapłacić 150 tys. złotych. - Państwo jest bezduszne - mówi WP.

Straciła matkę. Po niej Patrycji został dług. "Skąd mam wziąć te pieniądze?"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Anna Kozińska

27.11.2018 | aktual.: 27.11.2018 17:10

Świat jej się zawalił. 29 grudnia 2010 roku Patrycja Bartkiewicz razem z mamą i babcią postanowiły uciec z domu ze Straszyna, by "uwolnić się z tyranii, która towarzyszyła im każdego dnia". Dwie młodsze kobiety były ofiarami przemocy, również seksualnej ze strony ojczyma Patrycji. Plan się nie powiodł.

- Zostałyśmy zatrzymane na środku drogi przez męża mamy, mojego ojczyma i zarazem wspomnianego wyżej sprawcę piekła, przez które przechodziłyśmy przez kilka wcześniejszych lat. I właśnie wtedy stała się najgorsza rzecz w całym moim życiu, której nie zapomnę nigdy. Zjechał nam drogę, podszedł do samochodu, wybił młotkiem szybę kierowcy i zadał kilkadziesiąt ciosów nożem prosto w serce mojej mamy. Wszystko wydarzyło się na oczach moich i mojej babci, obie siedziałyśmy w tym samym samochodzie - opowiada Patrycja.

Jej mama zmarła na miejscu. Ojczym uciekł, ale tego samego dnia został złapany przez policję. Został oskarżony o umyślne pozbawienie życia żony, fizyczne i psychiczne znęcanie się nad nią i jej córką, a także spowodowanie uszkodzeń ciała u matki Anny. Sprawa ciągnęła się latami. Ostatecznie został skazany na 25 lat więzienia.

Obraz
© Archiwum prywatne

W rozmowie z nami Patrycja przyznała, że musiała korzystać z pomocy psychologa. Ale zapewnia, że z depresji wyszła. To nie był jednak koniec jej kłopotów. Odziedziczyła po mamie dom, na który był zaciągnięty ogromny kredyt hipoteczny. Tylko połowa była ubezpieczona od śmierci. Bank po poznaniu historii Patrycji i jej prośbach postanowił umorzyć decyzję o spłacie kredytu. Ta historia tak się jednak nie kończy.

"Ostatnia deska ratunku"

W połowie kwietnia 2015 roku przy rozliczaniu PIT-u z Urzędem Skarbowym okazało się, że ma zapłacić ponad 130 tys. zł. US uznał, że kiedy umorzono jej kredyt, wzbogaciła się, dlatego musi zapłacić podatek od wzbogacenia od kwoty umorzonego kredytu. Urząd nie dał się przekonać, by cofnąć czy zmienić decyzję.

- Według prawa US umarza sprawy w szczególnych wypadkach. Ale co oznacza szczególny przypadek - zwraca uwagę Patrycja.

Obraz
© Archiwum prywatne

Urzędnik zaproponował Patrycji przesunięcie terminu spłaty na za trzy lata. Tak zrobiła. To jednak wiązało się z naliczeniem opłaty prolongacyjnej w wysokości 25 tys. zł. 1 stycznia mija termin spłaty. Każdy dzień zwłoki oznacza odsetki, a wniosek o odroczenie - kolejne opłaty. - To błędne koło. Skąd mam wziąć pieniądze? - mówi nam Patrycja.

Dlatego zdecydowała się na "ostatnią deskę ratunku" - zbiórkę pieniędzy. - Internauci reagują różnie. Jedni trzymają kciuki, inni mówią o mnie studentka milionerka. Mam rentę po obojgu rodzicach (śmierc taty to oddzielna historia). Przyznaję myślałam o sprzedaży domu. Ale jest wielki i stary, więc się to nie opłaca. I przede wszytskim moja mama w niego inwestowała. Po prostu mi szkoda - mówi nam Patrycja.

Urząd Skarbowy do momentu publikacji nie potwierdził informacji podanych przez Patrycję.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (445)