Stanisław Pięta został sam. PiS wreszcie przerwało milczenie
W polityce rzadko mamy do czynienia z sytuacją zero-jedynkową, a taka właśnie stała się udziałem posła PiS Stanisława Pięty. Dlatego z niecierpliwością czekam na jego pozew przeciwko „Faktowi”. Albo wycofanie się z polityki. Problem dostrzegły w końcu władze PiS.
Polityka i moralność – gdy te dwa słowa wypowiadamy w ciągu, brzmią absurdalnie. Wiadomo, że polityka w dużej mierze polega na zawieraniu kompromisów. Przynajmniej częściowo trzeba więc nagiąć swój kręgosłup moralny i zaakceptować coś, z czym nie do końca się zgadzamy. Musimy to zrobić ze względu na dobro wyższe. To jest w stanie zaakceptować większość ludzi. Gorzej, gdy z zasad moralnych najpierw uczynimy swój polityczny oręż, a potem okazuje się, że te zasady złamiemy.
Wiele wskazuje na to, że z taką sytuacją możemy mieć do czynienia w przypadku Stanisława Pięty.
Wszystko zostało zapamiętane
„Fakt” opisał, że poseł – zagorzały obrońca wartości katolickich i rodziny, a równocześnie rasista („Obama to nadchodząca katastrofa, to koniec cywilizacji białego człowieka”) – miał utrzymywać z młodą kobietą więcej, niż jedynie przyjacielskie kontakty. To oznaczałoby, że poseł napluł na wszystkie wartości, których tak zawzięcie bronił i zapewniał, że w nie wierzył. Gdyby wcześniej nie szermował wzniosłymi hasłami, historia którą opisał dziennik, nie byłaby tak bulwersująca – ot, kolejny, ani pierwszy, ani ostatni polityk, który pobłądził w życiu prywatnym. Niestety, dla posła Pięty, zostały mu zapamiętane wszystkie wystąpienia w których piętnował działania „przynoszące szkodę rodzinie i polskości”.
Artykuł ukazał się pod koniec maja. Wtedy poseł – mąż i ojciec - nie wykluczał, że podejmie kroki prawne przeciwko „Faktowi”. Tym mógłby przeciąć wszystkie spekulacje na swój temat. O pozwie na razie cicho. Codziennie dostajemy za to kolejne pikantne szczegóły dotyczące sprawy – gdzie, kiedy i w zamian za co, miał spotykać się z przyjaciółką.
Z każdym kolejnym dniem przybywa również obrońców posła, którzy wskazują, że Stanisław Pięta jako członek komisji ds. Amber Gold, służb specjalnych, i jako ten, który niejednokrotnie krytykował politykę Niemiec, mógł paść ofiarą tajemniczego spisku.
Sąd - to jedyna droga
Na spiskach słabo się znam, ale wiem, że sprawę można szybko wyjaśnić. Wystarczy złożyć zapowiadany pozew. Dlaczego tak się nie dzieje? Biegając od jednej redakcji, do drugiej, można opowiadać wszystko co ślina przyniesie na język. Tymczasem przed sądem trzeba mówić całą prawdę i tylko prawdę. Kto jak kto, ale absolwent wydziału prawa powinien o tym wiedzieć. Czy to możliwe aby właśnie ta świadomość powstrzymywała posła-moralistę? Bo tak to obecnie wygląda.
Problem – po wielu dniach bezczynności – dostrzegły również władze PiS. W poniedziałek po południu poseł Beata Mazurek poinformowała na Twitterze „poseł Stanisław Pięta zawieszony w prawach członka partii i klubu PiS. S. Pieta będzie także wycofany z prac komisji śledczej ds. Amber Gold oraz komisji ds. służb specjalnych”.
Nie wiadomo jakie będą kolejne kroki PiS wobec posła. Nikt nie może mu nakazać wniesienia pozwu przeciwko „Faktowi”. O tym czy pozostanie w Sejmie zdecydują wyborcy. Czy wystartuje z listy PiS? Na to pytanie partia musi już odpowiedzieć sobie sama. Twarz Stanisława Piety może nie uwieść wyborców.