Stanisław Obirek: Kościół milczy, bo nie ma nic do powiedzenia
Jedna z najdziwniejszych awantur dyplomatycznych powoli cichnie. I taki stan rzeczy raczej się utrzyma, chyba że głos zabierze również polski Kościół. Dlaczego nie zrobił tego do tej pory?
Wiele osób mnie pyta, czy polscy hierarchowie zabiorą w sprawie niefortunnej ustawy głos. Odpowiadając dziennikarzowi portalu natemat.pl kilka dni temu, powiedziałem:
"Sądzę, że to jest zbyt świeża sprawa, żeby Episkopat miał szanse się wypowiedzieć na ten temat, bo sytuacja jest dynamiczna".
Tak było w istocie, ale po tygodniu wydaje się, że sytuacja dojrzała do zajęcia stanowiska. Takowego jednak nie było i, moim zdaniem, nie będzie. Z bardzo zresztą prostego powodu: polscy hierarchowie nie mają nic do powiedzenia.
Przypomina mi się komentarz bpa Pieronka, którzy przed laty odnosząc się do milczenia polskiego Kościoła w 1968 roku, gdy Gomułka rozpętał antysemicką awanturę, powiedział, że to była wewnątrzpartyjna rozgrywka. Ciekaw jestem, co miałby do powiedzenia dzisiaj…
Z wiejskiej ambony
Najlepszy komentarz usłyszałem od mojej siostry, która zadzwoniła do mnie z pytaniem, co należy sądzić o komentarzu proboszcza po mszy w niedzielę. Oto mądrość proboszcza: "Tak naprawdę, to Izraelowi jest na rękę oczernianie narodu polskiego, bo wtedy łatwiej będzie uzyskać od Polski odszkodowania".
Nie wiem skąd wiejski proboszcz czerpie swoje mądrości (Izrael nigdy nie wystosował do Polski roszczeń majątkowych), ale na pewno jego komentarz zasieje niepokój we wsi. Ciekawe, że tego typu komentarze nie pojawiały się w Kościele, gdy Kościół otrzymywał rekompensaty od państwa, i to niekiedy większe od oczekiwanych. Widocznie prawo własności nie jest równo traktowane w tej instytucji.
A tak poważnie to energiczny zwykle rzecznik episkopatu (przypominam jego interwencję po artykule o. Wiśniewskiego „Oskarżam”), jakoś dziwnie stał się małomówny. Zaś abp Jędraszewski opowiada androny dziennikarzowi KAI.
Cytuję jako ich próbkę:
*KAI: * Krytyczni recenzenci Kościoła w Polsce w typie o. Ludwika Wiśniewskiego, a nawet znane ośrodki krakowskiej inteligencji, zarzucają Kościołowi zatratę ducha uniwersalizmu poprzez zbytni związek z jedną opcją polityczną? Co ksiądz Arcybiskup na to?
Abp. Jędraszewski: Ma to niewiele wspólnego z prawdą. To propaganda, która chce osiągnąć swe cele, uderzając w Kościół. Tymczasem Kościół nie ma żadnych własnych partii. Od czasów Soboru Watykańskiego II Episkopat – i to nie tylko polski – przypomina, że obowiązkiem katolika jest wybór takich ludzi, których programy są zbieżne z katolicką nauką społeczną. A jeśli pewne partie są bliskie społecznemu nauczaniu Kościoła, naturalne jest, że duża część katolików na nie głosuje. Ale to wcale nie znaczy, że taka partia ma błogosławieństwo ze strony Kościoła. W świetle nauczania Kościoła, katolicy działający w życiu politycznym nie mają tworzyć partii „katolickiej”, lecz działać w zgodzie z własnym – co warto podkreślić – dobrze ukształtowanym sumieniem.
No to już wiemy. Kościół nie jest upolityczniony i nie będzie się zajmował bieżącą polityką, a tym bardziej ustawą, które go w ogóle nie dotyczą. Wszak Kościół, jak wszyscy wiemy, dba o dobre imię narodu polskiego i zawsze będzie je bronił przez wrogami.
Tak więc obecny rząd może liczyć na poparcie Kościoła. I odwrotnie, Kościół zawsze może liczyć na poparcie rządu.
Stanisław Obirek