Sprawca alarmu bombowego ze stołecznego metra - oskarżony
Do 8 lat więzienia grozi Jackowi K.,
oskarżonemu o spowodowanie fałszywego alarmu bombowego w
stołecznym metrze w lipcu tego roku. Centrum miasta było wtedy
sparaliżowane przez trzy godziny. Jacek K. czeka na proces w
areszcie.
30.12.2005 11:55
W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała akt oskarżenia przeciw Jackowi K. do Sądu Okręgowego - poinformował rzecznik prasowy prokuratury Maciej Kujawski.
40-letni były policjant jest oskarżony o "usiłowanie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, działając w okolicznościach szczególnie niebezpiecznych". Kodeks karny przewiduje za to karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Prokurator dodał, że popełnienie tego przestępstwa nie musi się wiązać z rzeczywistym podłożeniem ładunku wybuchowego. Kujawski dodał, że w wyniku akcji policji zostało sparaliżowane centrum stolicy, w akcji brało udział ponad 300 policjantów, a metro poniosło ok. 80 tys. zł strat. K. może zostać obciążony kosztami akcji - rozstrzygnie się to podczas jego procesu.
Oskarżony przyznał się do zarzutu. W wyjaśnieniach przed prokuratorem powiedział, że tego dnia oglądał relację z zamachów w Londynie. Będąc pod wpływem alkoholu, postanowił zadzwonić z informacją o podłożeniu bomby w stołecznym metrze.
K. jest rencistą, w przeszłości był m.in. policjantem. Został zwolniony ze służby w latach 90., najprawdopodobniej na skutek złego stanu zdrowia. Nie był wcześniej karany.
12 lipca zadzwonił on do dyspozytora pogotowia ratunkowego. Powiedział, że w metrze jest bomba, która wybuchnie w ciągu 15 minut. Ponieważ było to krótko po zamachach bombowych w Londynie, służby będące w podwyższonej gotowości zareagowały natychmiast.
Policyjni pirotechnicy, policjanci z psami przeszukiwali stacje i tunele metra - które zamknięto. Ostatecznie niczego jednak nie znaleziono. Cała akcja trwała trzy godziny, przez które nie kursowało metro; uruchomiono komunikację zastępczą.
Dwa dni potem policja zatrzymała Jacka K. Udało się go zidentyfikować, choć do przekazania informacji o bombie użył jednodniowej telefonicznej karty prepaidowej. Sąd aresztował K., który cały czas przebywa w areszcie.
Ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński wyznaczył 150 tys. zł nagrody za wskazanie sprawców alarmu. Dostali ją m.in. policjanci, którzy pracowali nad zatrzymaniem K.