Spalił yorka żywcem w piecu!
Prokuratorzy lekceważą sprawy dotyczące dręczenia zwierząt - wynika z raportu dla ministra sprawiedliwości, do którego dotarła "Rzeczpospolita". Jak się okazuje, nawet wyjątkowo brutalne zachowanie wobec zwierząt, takie jak np. spalenie psa żywcem lub dźganie konia widłami, w Polsce niemal nie podlega karze!
Raport przygotowany przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości zbadał 199 losowo wybranych spraw o znęcanie się nad zwierzętami, jakie w 2010 r. prowadziły prokuratury i sądy. Wnioski są szokujące: śledczy szybko umarzają sprawy, a gdy nie mogą znaleźć winnych, uznają, że przestępstwa nie było. Wszystko dlatego, że nierozwiązane sprawy psują statystyki.
Ale okazuje się, że nawet jeśli sprawa trafia do sądu, to zwykle wyroki są bulwersująco niskie lub wręcz w ogóle nie nakładają kary na sprawców.
Zranienie psa piłą elektryczną czy dźganie klaczy widłami prokurator potraktował jako "zwykłe" znęcanie, a nie ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi wyższa kara. W zabiciu psa kijem na oczach dzieci inny śledczy nie dostrzegł przestępstwa. Nie dopatrzył się go też w sprawie o umyślne potrącenie psa autem. Nie wykonano żadnej czynności, w aktach było tylko pismo o wybiciu szyby w wozie.
Z kolei mężczyzna, który spalił żywcem yorka w piecu c.o., dostał tylko dozór policyjny.
Raport wytyka śledczym spychologię. Przykłady? Właściciel wyjechał za granicę, zamknąwszy w domu psy i kota, ale "nie dokonano oględzin padłych zwierząt, sekcji i nie przesłuchano świadka" - czytamy. Śledczy nie uznali za przestępstwo uwiązania zimą źrebnej klaczy krótkim drutem za szyję. Kobiecie, której otruto psa, policjant powiedział, że badanie toksykologiczne można wykonać, ale na jej koszt. W innej sprawie sierżant napisał bez ogródek: "Odstąpiono od wykonania czynności procesowych (...). Notatkę sporządzono celem złożenia do Materiałów Ostatecznego Zapomnienia". Autor notatki "świetnie się bawił" – zauważają eksperci.
Policjant Marek L. "tresował" rottweilera: kopał, rzucał o ziemię, zamknął w upał bez wody na balkonie (pies padł). Sąd go skazał, ale przewodniczący składu stwierdził w zdaniu odrębnym: to "dopuszczalna forma dyscyplinowania zwierzęcia".
Areszty dla podejrzanych o znęcanie nad zwierzętami należą do rzadkości. W 2010 roku trafiły tam tylko trzy osoby. Sądy łagodnie karzą dręczycieli: tylko czterech z 59 skazały na bezwzględne więzienie, 36 dostało wyroki w zawieszeniu. Inne kary to np. grzywny (do ok. 3 tys. zł).