Zawiadomili UODO po akcji posłów PiS. W tle mieszkanie Tuska
Władze Sopotu zgłosiły naruszenie ochrony danych osobowych przez posłów PiS, którzy ujawnili chronione informacje podczas kontroli poselskiej. Sprawa dotyczy mieszkania Donalda Tuska. Zgłoszenie trafiło do prezesa UODO, prokuratora generalnego i ministra spraw wewnętrznych.
Co musisz wiedzieć?
- Co się stało? Władze Sopotu zgłosiły naruszenie ochrony danych osobowych przez posłów PiS, którzy podczas kontroli poselskiej ujawnili chronione informacje.
- Gdzie i kiedy? Incydent miał miejsce w poniedziałek w urzędzie miasta Sopot, a zgłoszenie zostało złożone we wtorek.
- Dlaczego to ważne? Ujawnienie danych osobowych w obecności mediów może mieć poważne konsekwencje prawne i polityczne.
Prezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim, poinformowała, że posłowie PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk i Kazimierz Smoliński podczas kontroli poselskiej ujawnili chronione dane, takie jak dokładny adres lokalu i numer księgi wieczystej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamieszanie z debatą wyborczą. Sztab Nawrockiego: "To zasłona dymna"
Politycy PiS domagali się udostępnienia umowy, na podstawie której w latach 90. Donald Tusk miał kupić mieszkanie w sopockiej kamienicy. Ich działania - jak tłumaczyli - miały na celu wyjaśnienie, czy lokal należał do zasobów komunalnych i czy doszło do nieprawidłowości przy jego nabyciu.
- Przypomnę, że było to transmitowane w czasie rzeczywistym i wielokrotnie publikowane na antenie telewizji. To są dane chronione - oświadczyła prezydentka.
Czy mieszkanie było gminne?
Podczas konferencji prasowej prezydentka Sopotu wyjaśniła, że mieszkanie, o które pytali posłowie, nigdy nie było w zasobie gminnym.
- Lokal do 1976 r. był własnością Skarbu Państwa. Od tamtego czasu jest własnością prywatną - dodała. Władze miasta podkreślają, że działania posłów mogą być związane z kampanią wyborczą.
Podkreśliła to wyraźnie prezydentka.
- Myślę, że trwa kampania wyborcza i wszyscy chwytają się różnych metod. Często nie chodzi wcale o fakty, nie chodzi o prawdę, tylko o sprawę medialną - stwierdziła. Oceniła, że obecność kamer i transmisja na żywo mogły służyć wprowadzeniu zamieszania w przestrzeń publiczną.