Śledztwo ws. wystawy zwłok stanęło w miejscu
Do czasu uzyskania pomocy prawnej z USA zawieszono śledztwo warszawskiej prokuratury w sprawie wystawy przedstawiającej spreparowane ludzkie zwłoki w stołecznym centrum handlowym.
26.01.2010 | aktual.: 26.01.2010 17:02
- Jesienią 2009 r. zwróciliśmy się do organów procesowych USA o pomoc prawną i przesłuchanie właściciela eksponatów na okoliczność ich pochodzenia - powiedział prokurator Zdzisław Hut, szef prowadzącej śledztwo Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota. Dodał, że Amerykanów poproszono też, by właściciel przedstawił ewentualne dokumenty potwierdzające legalność pochodzenia składników wystawy.
Prok. Hut nie chciał spekulować, kiedy ten wniosek będzie mógł być zrealizowany przez stronę amerykańską. - Czasem czeka się na taką pomoc prawną dwa miesiące, czasem nieco dłużej - podkreślił. Poinformował, że śledztwo jest zawieszone do czasu realizacji wniosku.
Prokuratura wszczęła je w lutym 2009 r., jeszcze przed otwarciem wystawy. Badano, czy doszło do przestępstwa zbezczeszczenia zwłok (za co grozi do dwóch lat więzienia) oraz czy funkcjonariusze publiczni wydający zgodę na organizację wystawy popełnili przestępstwo niedopełnienia obowiązków (kara do trzech lat więzienia). Zawiadomienia do prokuratury złożyli m.in. RPO, Główny Inspektor Sanitarny oraz dwaj posłowie PiS.
Prowadzący śledztwo ustalili, że eksponaty to autentyczne ludzkie zwłoki, wypreparowane i powleczone przezroczystym silikonem. Prasa twierdziła, że mogły być to ciała osób skazanych na śmierć w Chinach, którymi handluje chiński reżim.
Organizatorzy wystawy utrzymywali, że nie są to zwłoki, lecz "plastikowe eksponaty", a więc nie ma potrzeby dysponowania aktami zgonów ludzi, których ciała są prezentowane - co jest wymagane, by ciało legalnie wwieźć do Polski. W dokumentacji po angielsku organizatorzy pisali, że wystawa prezentuje "plastic bodies" - to wieloznaczne określenie może oznaczać zarówno wykonane z plastiku manekiny, ale też np. powleczone przezroczystym silikonem prawdziwe ciała lub np. giętkie ciała. GIS podkreślał, że zgodnie z polskim prawem, ludzkie zwłoki powinny być pochowane lub skremowane, albo też formalnie przekazane do badań naukowych.
Śledztwo umorzono pierwotnie wobec "braku znamion czynu zabronionego". Choć potem, na polecenie wyższej instancji, podjęto je na nowo, w maju 2009 r. ponownie je umorzono. W czerwcu prokurator okręgowy w Warszawie informował RPO, iż w związku z ponownym umorzeniem, akta sprawy będą zbadane "pod kątem zasadności podjętej decyzji". W lipcu Prokuratura Okręgowa w Warszawie uznała umorzenie za przedwczesne i nakazała podjęcie postępowania. Prokuraturze na Ochocie polecono przede wszystkim spróbować ustalić pochodzenie zwłok.
RPO uważał, że doszło do "rażących naruszeń prawa" w związku z umorzeniem. W liście do ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy Janusz Kochanowski z czerwca 2009 r., pisał: "W mojej ocenie niedopuszczalne jest, aby w sprawie o takim oddźwięku społecznym prokurator zaniechał wykonania niezbędnych czynności procesowych i zakończył sprawę, najprawdopodobniej licząc na to, iż wobec braku strony pokrzywdzonej jego decyzja nie zostanie poddana kontroli". Dodał, że fakt "przestępstwa znieważenia zwłok ludzkich poprzez wystawienie ich na widok publiczny w sposób zaprezentowany na wystawie, nie budzi wątpliwości".
Wystawę skrytykowali m.in. trzej byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego. "Jest wyjątkowo brutalnym zamachem na godność ludzi, którzy pod pozorem działań artystycznych zostali sprowadzeni do roli przedmiotów, które mają epatować i wzbudzać tanią sensację. Swój udział w działaniach godzących w godność osób, których ciała zostały sprofanowane, mają wszyscy współorganizatorzy wystawy, osoby ją odwiedzające, a także te media, które reklamują ekspozycję" - napisali Marek Safjan, Jerzy Stępień i Andrzej Zoll.
Wystawa "Bodies... the exhibition", której autorem jest emerytowany profesor anatomii i biologii komórkowej Uniwersytetu w Michigan, prezentowała 13 całych spreparowanych ciał oraz 250 poszczególnych organów, zakonserwowanych przy wykorzystaniu technologii tzw. plastynacji. Wystawa, która gościła m.in. w Nowym Jorku, Las Vegas, Waszyngtonie, Londynie, Barcelonie, zawsze budziła kontrowersje. Bywało, że władze lokalne nie dopuszczały do jej otwarcia, tak było np. w Bawarii.