Śledztwo ws. śmierci dziecka w pogotowiu opiekuńczym w Rudce Kozłowieckiej
Lubelska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 2-letniego chłopca, który przebywał w rodzinie zastępczej pełniącej funkcje pogotowia opiekuńczego. Sekcja zwłok dziecka wykazała, że miało zapalenie płuc. Opiekun dziecka popełnił samobójstwo.
25.02.2014 | aktual.: 25.02.2014 14:45
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie przedstawiono dotychczas zarzutów - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Chłopczyk, na mocy decyzji sądu, był umieszczony, od maja 2013 r., w zawodowej rodzinie zastępczej pełniącej funkcje pogotowia opiekuńczego w Rudce Kozłowieckiej niedaleko Lublina. Rodzice biologiczni dziecka mają ograniczoną władzę rodzicielską.
O śmierci dziecka prokuratura została powiadomiona w piątek. Według dotychczasowych ustaleń 2-latek w czwartek miał gorączkę, ponad 38 stopni. Opiekująca się nim kobieta zeznała, że podała dziecku paracetamol i gorączka spadła. Następnego dnia rano 2-latek już nie żył.
- Według wstępnych ustaleń przeprowadzonej w środę sekcji zwłok, dziecko miało śródmiąższowe zapalenie płuc. Pobrano próbki do dalszych badań - powiedziała Syk-Jankowska.
Prokuratura zbada czy opieka nad dzieckiem była sprawowana właściwie.
Mężczyzna, który prowadził pogotowie opiekuńcze, po śmierci dziecka, w piątek wieczorem popełnił samobójstwo. Prokuratura prowadzi postępowanie także w tej sprawie.
Oprócz dwulatka, w tym pogotowiu umieszczonych było jeszcze troje innych dzieci w wieku od jednego roku do trzech lat. Jak zaznaczyła Syk-Jankowska, wszystkie zostały stamtąd zabrane. Przekazano je pod opiekę innej rodzinie zastępczej.
Rodzinę zastępczą w Rudce Kozłowieckiej nadzorowało Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) w Lublinie. Dyrektor tej placówki Aneta Łońska powiedziała, że była to rodzina zastępcza z 11-letnim stażem, miała duże doświadczenie i cieszyła się bardzo dobrą opinią zarówno PCPR jak i miejscowego ośrodka pomocy społecznej czy kuratorów sadowych. - Z tą rodziną współpracowały różne osoby z różnych instytucji. Opieka nad powierzonymi im dziećmi była sprawowana prawidłowo, nie było zastrzeżeń - powiedziała Łońska.
- Dla nas to tragedia. Nie żyje dziecko i nie żyje opiekun, który w mojej ocenie był wartościową osobą, wywiązywał się ze swoich obowiązków w sposób nie budzący zastrzeżeń - dodała.