Bytom. 7 anestozjologów odchodzi ze szpitala przez przeciekające sufity
Szpital Wojewódzki w Bytomiu wymaga natychmiastowego remontu, na który się jednak nie zapowiada. Część anestezjologów, którzy mają już dosyć fatalnych warunków pracy, złożyła właśnie wypowiedzenie. Czy szpitalowi grozi zamknięcie?
27.08.2019 | aktual.: 27.08.2019 15:22
Tysiące pacjentów każdego roku przyjmowanych jest do bytomskiego szpitala. Obecnie w Szpitalu Wojewódzkim nr 4 w Bytomiu zatrudnionych jest 25 anestezjologów, z czego 13 stanowią rezydenci. W sierpniu siedmiu specjalistów złożyło wypowiedzenia. Jeśli do 1 października szpital nie znajdzie nowych pracowników, będzie zmuszony zmniejszyć liczbę operacji.
Nie poszło o pieniądze
Anestezjolodzy złożyli wypowiedzenie, jednak nie z powodu niskich pensji. Bardzo mała liczba specjalistów na rynku powoduje, że to oni, a nie dyrektorzy dyktują stawki w placówkach. Szpitale zabiegają o anestezjologów. Dzięki temu lekarze mogą wywalczyć nawet ponad 100 zł za godzinę.
- Nam nie chodzi o pieniądze, ale o to, że pracujemy w warunkach zagrażających naszym pacjentom, co może ostatecznie spowodować, że na nas spadnie odpowiedzialność za jakieś nieszczęście, które zdarzy się podczas pobytu na oddziale - wyznaje jeden z anestezjologów “Dziennikowi Łódzkiemu”.
- Nie do przyjęcia jest dla nas zbyt mała obsada personalna na dyżurach. Za mało jest lekarzy i pielęgniarek. Są sytuacje, że jedyna dyżurująca pielęgniarka musi zejść do izby przyjęć. Z tego powodu, że przeciekał dach i deszcz lub tynk spadały na pacjentów, trzeba było zlikwidować dwa stanowiska z siedmiu na intensywnej terapii. Dyrekcja wprawdzie po latach zafundowała nam klimatyzację, ale - też z powodu deszczu - zepsuło się jedno urządzenie. Jest już na szczęście naprawione - tłumaczy kolejny lekarz.
Dyrektor szpitala, dr Jerzy Pieniążek nie bagatelizuje problemów.
- Szpital jest wiekowy. Niebawem ruszymy z ekspresowym remontem dachu, a potem kardiologii - mówi Pieniążek. - Jeśli chodzi o OIOM, mamy gotowy projekt i zabiegaliśmy o pieniądze na jego realizację.
- Poprzedni marszałek, a jesteśmy szpitalem marszałkowskim, powiedział, że nie ma środków. Teraz dano nam obietnicę, że otrzymamy środki z rezerwy budżetowej. Dyrekcja szpitala lada chwila ma dać ogłoszenia i rozpocząć poszukiwania anestezjologów. To najlepiej zarabiająca u nas w szpitalu grupa zawodowa. Mam też nadzieję, że koledzy wycofają wypowiedzenia - dodaje dyrektor szpitala.
Kij ma dwa końce
Anestezjolodzy nie będą pracować w Szpitalu Wojewódzkim, ponieważ ich zdaniem placówka nie zapewnia bezpieczeństwa chorych na Oddziale Intensywnej Terapii. Lekarze są rozżaleni, bo już rok temu protestowali w kwestii braku izolatek, odpowiedniej wentylacji czy konieczności transportowania pacjentów na inne oddziały, bo przeciekały sufity. Nie spotkali się jednak z odpowiednią reakcją władz szpitala, wyznają rozmówcy "Dziennika Łódzkiego".
Pieniążek twierdzi, że robi wszystko by zdobyć odpowiednie środki na budowę nowoczesnego OIOM-u. Nie jest to proste, ponieważ koszt remontu wynosi aż 27 mln zł. Kiedy w ubiegłej kadencji samorządu wojewódzkiego pojawiły się szanse na dofinansowanie, pieniądze poszły wtedy na beskidzką onkologię. Obecny marszałek wojewódzki obiecuje dyrektorowi szpitala, że remont zostanie przeprowadzony z rezerwy budżetowej.
Jak podaje Śląski Urząd Wojewódzki, 10 oddziałów zawiesiło ostatnio działalność z powodu niewystarczającej liczby personelu.
Tagujcie swoje materiały hasztagiem#bezpieczniWPolsce i razem z nami informujcie o niebezpiecznych sytuacjach. Wysyłajcie swoje zdjęcia i nagrania na adres dziejesie.wp.pl bądź nasz profil na Facebooku WP Dziejesie.
Źródło: Dziennik Łódzki