ŚwiatSilvio Berlusconi przed włoskim sądem: bunga bunga to tylko żart

Silvio Berlusconi przed włoskim sądem: bunga bunga to tylko żart

Były premier Włoch Silvio Berlusconi powiedział przed sądem w Mediolanie, gdzie trwa jego proces w sprawie korzystania z usług nieletniej prostytutki, że wyrażenie "bunga bunga", jak nazywano zabawy w jego domu, to tylko "żart".

Silvio Berlusconi przed włoskim sądem: bunga bunga to tylko żart
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

19.10.2012 | aktual.: 19.10.2012 13:36

W odczytanym przez siebie oświadczeniu 76-letni były szef rządu zapewnił, że w jego rezydencji nigdy nie dochodziło do "scen natury seksualnej".

- Wyrażenie bunga bunga zrodziło się z żartu i ja je wielokrotnie powtarzałem, rozpowszechniła je również prasa - stwierdził Berlusconi, który po raz pierwszy stawił się w sądzie na rozprawie w tak zwanej sprawie Ruby, jak nazywana jest nieletnia uczestniczka rozwiązłych przyjęć w jego posiadłości w Arcore.

Proces ten trwa od kwietnia 2011 roku. Za korzystanie z usług nieletniej prostytutki i nadużycie władzy grozi byłemu premierowi 15 lat więzienia.

Silvio Berlusconi, którego słowa przytoczyły włoskie media, mówił: "wielokrotnie konfabulowano na temat wieczorów w mojej prywatnej rezydencji z jasnym zamiarem zniesławienia i ingerencji w moje życie prywatne". Zarzuty nazwał "monstrualną kampanią oszczerstw".

Opisując spotkania z udziałem młodych kobiet w swoim domu wyjaśnił: "były to kolacje w wielkiej jadalni, gdzie ja siedziałem pośrodku stołu i koncentrowałem na sobie uwagę śpiewając, mówiąc o sporcie, polityce i o plotkach". Opowiadał o neapolitańskich balladach, które śpiewał wraz ze swym muzycznym współpracownikiem. Według relacji b. premiera w dalszej części wieczoru odbywały się "spektakle" i tańce. "Ale ja nie tańczyłem, z racji mego wieku" - zastrzegł.

- Nigdy nie obawiałem się, że moi goście opowiedzą o niegodnych wydarzeniach w moim domu - powiedział. Zapewnił, że nie płacił kobietom i wyraził opinię, że uczestniczek tych przyjęć nie można nazywać prostytutkami.

Odnosząc się do zarzutu korzystania z usług nieletniej prostytutki, za jaką prokuratura uznała córkę marokańskich imigrantów Ruby, Berlusconi podkreślił, że nigdy nie łączyły go z nią intymne relacje.

- Poza tym byłem przekonany, że ona ma 24 lata, jak powiedziała - dodał przed sądem. Ponadto powtórzył to, co mówił od początku skandalu z Ruby, że dzwoniąc na posterunek mediolańskiej policji, gdzie przebywała Ruby podejrzana o kradzież, chciał uniknąć "incydentu dyplomatycznego". Były premier twierdzi, że zabiegał o zwolnienie nieletniej wtedy dziewczyny z posterunku, bo był przekonany, iż jest ona krewną ówczesnego prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka. - Chciałem jej pomóc - tak wyjaśnił swą interwencję, którą prokuratura uznała za nadużycie władzy.

Składając oświadczenie Silvio Berlusconi oznajmił: "w niektórych gazetach przeczytałem, że ten sąd już podjął decyzję o wyroku skazującym dla mnie". - Mam nadzieję, że tak nie jest, bo w przeciwnym razie oznaczałoby to, że jest to kraj niecywilizowany i barbarzyński - powiedział.

Były szef rządu kolejny raz zaatakował wymiar sprawiedliwości mówiąc, że prokuratura w Mediolanie stawia mu zarzuty od 20 lat.

Do tej pory Berlusconi nie przychodził na rozprawy w sprawie Ruby, gdyż kwestionował od początku procesu kompetencje mediolańskiego sądu. Odmówił złożenia zeznań, a zamiast nich wolał odczytać swoje oświadczenie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)