Siemoniak: pamiętamy o ofiarach katastrofy CASY i ich rodzinach
W piątą rocznicę katastrofy samolotu CASA minister obrony Tomasz Siemoniak złożył kwiaty pod pomnikiem poległych lotników na warszawskim Polu Mokotowskim. Uroczystość odbyła się też przed pomnikiem na miejscu katastrofy w Mirosławcu (Zachodniopomorskie).
23.01.2013 | aktual.: 23.01.2013 14:24
- Mija pięć lat od tej katastrofy. Pamiętamy o tych, którzy w niej zginęli, i o ich rodzinach - powiedział minister. Przypomniał, że jeszcze za czasów jego poprzednika resort rozpoczął realizację umów o zadośćuczynieniach, choć - zaznaczył - żadne działania i żadne pieniądze nie wynagrodzą straty bliskiej osoby.
Ministrowi towarzyszyli szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch i dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski.
Uroczystość upamiętniająca 5. rocznicę katastrofy CAS-y odbyła się też przed pomnikiem stojącym na miejscu wypadku przy 12. Komendzie Lotniska w Mirosławcu (Zachodniopomorskie). Wzięli w niej udział wiceminister obrony narodowej Robert Kupiecki, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. dyw. Anatol Wojtan, dowódca Sił Powietrznych gen. broni pilot Lech Majewski i rodziny tragicznie zmarłych wojskowych.
Przed pomnikiem, na którym umieszczona tablicę z nazwiskami tragicznie zmarłych żołnierzy oraz statecznik z rozbitego samolotu, odczytano nazwiska ofiar, złożono wieńce, oddano salwę honorową, zapalono też 20 białych i czerwonych zniczy.
Wojskowy samolot transportowy C295 rozbił się wieczorem 23 stycznia 2008 r. przy podejściu do lądowania w Mirosławcu. Maszyna miała na trasie Warszawa-Powidz-Poznań-Mirosławiec-Świdwin-Kraków rozwieźć uczestników konferencji bezpieczeństwa lotów Sił Powietrznych. Na pokładzie było czterech członków załogi i 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych. Wszyscy zginęli.
Badająca wypadek komisja ustaliła, że do katastrofy przyczyniły się niewłaściwy dobór załogi i błędy popełnione przez pilotów, w tym brak obserwacji przyrządów pokładowych i niewłaściwe manewry, wynikające z utraty orientacji przestrzennej. Na lotnisku nie działał wówczas system precyzyjnego naprowadzania ILS. Załoga samolotu i naziemne służby kontroli lotów posługiwały się innymi jednostkami ciśnienia i wysokości. Po katastrofie minister obrony Bogdan Klich odwołał ze stanowisk pięciu wojskowych, dwóm osobom prokuratura postawiła zarzuty. Przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Warszawie toczy się jeszcze proces wobec jednej z nich - byłego kontrolera lotów. Z głównej sprawy do odrębnego postępowania wyłączono wątki niedopełnienia obowiązków na lotnisku w Mirosławcu i nieprawidłowości w szkoleniu pilotów i personelu naziemnego.
Rodziny ofiar katastrofy zwróciły się do MON z roszczeniami o odszkodowania i zadośćuczynienia. W drodze ugody sądowej resort zgodził się wypłacić osobom występującym z roszczeniami po 250 tys. zł.