Seksbomby sprzedają telefony zagubionym chłopcom
Jakaś nowa telefonia komórkowa (nazwy operatora nie pomnę) postanowiła wejść na rynek przy pomocy seksistowskich reklam. Na reklamach seksbomby zabierają się do jakichś "poważnych" zajęć i wychodzą na prawdziwe kretynki, bo - jak wiadomo - niektóre rzeczy są tylko dla prawdziwych mężczyzn. Pod tym względem twórcy reklamy są po tej samej stronie barykady, co Maciej Giertych, o którego wizji prawdziwego mężczyzny wspomniałem co nieco w zeszłym tygodniu.
29.02.2008 | aktual.: 29.02.2008 07:01
Oczywiście po publikacji reklamy od razu słusznym gniewem uniosło się kilka feministek (co było zapewne przewidziane w planach reklamiarzy od telefonów). Czemu jednak na ten temat nie wypowiadają się oburzeni mężczyźni, których reklama obraża jeszcze bardziej? To, że jakaś pani nie ma nic przeciwko pracy w charakterze głupiutkiej blondynki jest jej osobistym wyborem i nam nic do tego. Zdecydowanie bardziej reklama telefonii poniża facetów, sugerując, że świetnie nadają się do strzelania z karabinu maszynowego i reperowania samochodu, zdecydowanie lepiej niż głupiutkiej blondynce wychodzi im trzymanie sikawki, a już najlepiej realizują się, gapiąc na gołe baby.
Seksistowska reklama jest symbolicznym przedstawieniem tez zawartych w broszurze Macieja Giertycha. Facet naturalnie jest analityczny (naprawia samochód), broni bezbronnych (strażacka sikawka), w sytuacjach konfliktowych używa przemocy fizycznej (wojsko). Natomiast kobieta - dla dobra Narodu - powinna zostać matką przed dwudziestką. Wprawdzie Giertychowi chodzi o efekt końcowy a reklamiarzom od telefonów - o proces prowadzący do zostania matką (bez oglądania się na efekty), jednak i tu i tu mamy do czynienia z próbą określenia samczej dominacji nad kobietą.
Jeśli ktoś ma problemy ze swoją płciowością, rzeczywiście może potrzebować namacalnych dowodów na męskość. Jak komuś przywali, albo kogoś zdominuje - jest facetem pełną gębą. Ja na przykład problemów z tożsamością płciową nie mam i nie muszę udawać, że umiem naprawić samochód (po prawdzie nie umiem nawet prowadzić samochodu), ani że trzymałem kiedykolwiek w ręku karabin (choć akurat wojsko odsłużyłem. W galerii sztuki), by czuć się spełnionym mężczyzną. Nie obrażam się, gdy ktoś mi powie, że jestem kiepski w majsterkowaniu (nigdy nie uważałem, że muszę w tym akurat być dobry). Obraża mnie natomiast, gdy reklamiarze od telefonów i ich kolega Maciej Giertych sugerują, że facet nie nadaje się do zmywania, prania, gotowania zupek i przewijania pieluch. Te czynności wykonuję codziennie, chwalę to sobie i myślę, że nieźle sobie radzę (swoją drogą fakt, że o domowej krzątaninie myślę obecnie w pracy, czyni mnie - zdaniem Giertycha - kobietą).
Oczywiście nie mam zamiaru nikomu zabraniać wieszania sobie na ścianie w siłowni plakatu z gołą babą, albo zostawania endeckim europosłem o skrzywieniu paranaukowym. Ale niech osoby o takich zainteresowaniach swoje frustracje płciowe zachowają dla siebie, a nie próbują robić z nich normy i wmawiać zdrowym facetom, że aby być prawdziwym facetem trzeba traktować kobietę jak przedmiot.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska