Sędzia i prokurator: komisja Sejmu ws. FOZZ nie opóźni procesu
Prokuratura i sąd uważają, że ewentualne powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie afery FOZZ nie przedłuży procesu w sprawie tej największej afery II RP, której karalność przedawni się w 2005 r.
09.05.2003 | aktual.: 09.05.2003 16:48
Ostatnio w procesie sześciorga oskarżonych w aferze FOZZ Anatol Lawina - były dyrektor z NIK, który w początku lat 90. wykrył aferę - zeznał, że do Porozumienia Centrum oraz innych ówczesnych partii - poza PSL - trafiały pieniądze FOZZ.
Po tych zeznaniach SLD rozważa złożenie wniosku o powołanie przez Sejm komisji śledczej. Szef klubu SLD Jerzy Jaskiernia zapewnia, że Sojusz "nie kieruje się żadnymi motywacjami politycznymi".
W czwartek w ramach pytań poselskich prokurator krajowy Karol Napierski powiedział w Sejmie, że choć zeznania Lawiny, to jego "nieoficjalna wiedza", której nie było ani w protokole NIK po kontroli FOZZ, ani w akcie oskarżenia, to będą one przedmiotem analizy w prokuraturze.
Szef klubu PiS Ludwik Dorn ocenił, że pytania wykorzystano do "niczym nieudokumentowanych i niemających poparcia w rzeczywistości oskarżeń pod adresem Jarosława i Lecha Kaczyńskich". PiS zapowiedziało wnioski o powołanie pięciu kolejnych komisji śledczych, w tym do zbadania różnych kwestii związanych z tzw. aferą FOZZ oraz zabójstwem gen. Marka Papały.
"Nie sądzę, by ewentualne powołanie komisji śledczej mogło jakoś wpłynąć na tok procesu w tej sprawie, który jest bardzo zaawansowany" - powiedział w piątek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. Podkreślił, że nie wiadomo, czy ewentualna komisja zajęłaby się tylko wątkiem finansowania partii z pieniędzy FOZZ, czy też całą aferą.
"Gdyby komisja miała się zająć całą aferą, to rozpoczęcie jej prac może się odwlec o miesiące, potrzebne do zapoznania się jej członków z ogromem materiału dowodowego" - zwrócił uwagę prokurator. Przypomniał, że same akta śledztwa liczyły ok. 200 opasłych tomów, a do tego dochodzą wciąż akta trwającego procesu. "To inna sytuacja niż w komisji śledczej sprawy Rywina, gdy prokuratura sukcesywnie przekazuje akta sprawy posłom; tu na posłów spadłaby od razu olbrzymia ilość akt" - dodał.
"Myślę, że sąd mógłby udostępnić komisji kopie swych akt, ale w takim trybie, by nie odbiło się to negatywnie na dokończeniu procesu" - dodał Kujawski. "Sąd ściga się z czasem, najważniejsze jest, by doszło do prawomocnego wyroku przed okresem przedawnienia" - podkreślił (sprawa przedawni się w 2005 r. - jeśli do tego czasu nie zapadnie prawomocny wyrok w sądzie II instancji).
Sędzia Marek Celej, szef wydziału Sądu Okręgowego w Warszawie, przed którym toczy się proces FOZZ, powiedział PAP, że ewentualna komisja "absolutnie nie wpłynie na tok procesu". Celej uważa, że wyrok w aferze zapadnie przed jej przedawnieniem.
"Jeśli doszłoby do powołania takiej komisji, musiałoby dojść do wypracowania jakiejś współpracy między nią a sądem" - dodał Celej, podkreślając, ze to sąd, który jest niezależny od władzy ustawodawczej, jest "gospodarzem postępowania". "Nie wyobrażam sobie, by sąd np. musiał przerwać proces" - oświadczył. Według Celeja, akta główne sprawy pozostałyby w sądzie, który najprawdopodobniej przekazałby komisji ich kopie.
"Z tego, co słyszałem, komisja nie miałaby badać całej afery FOZZ, lecz tylko powiązania z partiami politycznymi" - dodał Celej, pytany, czy dużo czasu może zabrać posłom zapoznanie się ze wszystkimi aktami sprawy. "Sędzia zapoznawał się z nimi co najmniej przez sześć miesięcy" - dodał.
W piątek, w kolejnym dniu procesu FOZZ, dziennikarz PAP spytał głównego oskarżonego, b. dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Ż., czy jest zaskoczony reakcją w Sejmie na zeznania Lawiny. "Nie jestem zaskoczony; wiadomo, że to się próbuje politycznie rozgrywać" - odparł. Pytanie, kto próbuje rozgrywać, Ż. skwitował jedynie uśmiechem i odmówił dalszej rozmowy.
Sprawa FOZZ to największa, dotychczas nierozliczona afera gospodarcza, na której w latach 1989-1990 polskie państwo miało stracić 354 mln zł. Zdaniem prokuratury, pieniądze te zostały albo przywłaszczone, albo rozdysponowane w sposób niezgodny z prawem na rzecz innych podmiotów gospodarczych na cele niezwiązane z działalnością Funduszu, czyli z poufnym wykupem długu zaciągniętego przez władze PRL na Zachodzie w latach 70. i 80.
Oskarżeni to Grzegorz Ż., jego zastępczyni Janina Ch., prezes "Universalu" Dariusz P. oraz trójka biznesmenów. Grozi im do 10 lat więzienia. Nie przyznają się do zarzucanych czynów. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy.
Pierwszy proces ws. FOZZ zaczął się w grudniu 2000 r. Po przesłuchaniu kilkudziesięciu świadków, sprawa 22 października 2001 r. - w związku z powołaniem przez Leszka Millera prowadzącej sprawę sędzi Barbary Piwnik na ministra sprawiedliwości - formalnie spadła z wokandy. W listopadzie 2001 r. do sądzenia sprawy wyznaczono sędziego Andrzeja Kryże. Po zapoznaniu się przez niego z niemal 200 tomami akt sprawy i 30 tomami załączników, 30 września 2002 r. proces ruszył od nowa. Cała afera była szeroko opisywana przez prasę, która zwracała uwagę na związki niektórych podejrzanych ze służbami specjalnymi PRL.
Jeden z wątków afery FOZZ wrócił w czerwcu 2001 r., gdy TVP wyemitowała film, w którym bezkrytycznie przytaczano twierdzenia podejrzanych o oszustwa finansowe Janusza Iwanowskiego-Pineiro i b. oficera wywiadu wojskowego PRL Jerzego Klemby, że w początkach lat 90. przekazywali pieniądze FOZZ liderom PC. Trwa proces cywilny wytoczony za to TVP przez braci Kaczyńskich, którzy odrzucili zarzuty, a sam film uznali za próbę skompromitowania ich przed wyborami do Sejmu. (aka)