Ściąganie na maturze nie popłaca
"Mikro słuchawka ściąga pluskwa matura najem 24h" - to tajemnicze ogłoszenie widnieje na portalu Allegro i jest przeznaczone dla maturzystów z Łodzi. Przekładając na język polski - właściciel telefonicznego zestawu do ściągania oferuje jego wynajem na 24 godziny. Cena - jedyne 75 zł.
Takich ogłoszeń przed zbliżającą się maturą są w sieci dziesiątki, wystarczy dobrze poszukać. Jeśli chodzi o ten konkretny anons, to oferta brzmi tak: "Na aukcji oferuję wypożyczenie mikrosłuchawki na 24 h. Zestaw zapewnia dyskretną i niewidoczną na zewnątrz komunikację przez sieć GSM. Idealny dobór kolorystyki oraz precyzyjne wykonanie idealnie kamufluje słuchawkę w kanale usznym".
Instrukcja obsługi takiego zestawu: "Słuchawkę umieszczamy w uchu, zakładamy pętlę na szyję pod ubranie i w dowolne miejsce mocujemy mikrofon, następnie podłanczamy (pisownia oryginalna) do telefonu. Zestaw gotowy do pracy".
Właściciel sprzętu zaznacza, że pobiera kaucję lub przedmiot o "znanej wartości". I uwaga, do wypożyczenia są aż trzy takie zestawy!
Ale 75 zł to drogo, bo trafiliśmy także na ofertę za złotówkę. Za tyle można wynająć zestaw z 14-milimetrową słuchawką, doskonale się sprawdzający na egzaminach, np. na maturze.
A jeśli ktoś na przykład brzydzi się słuchawki wkładanej do uszu przez poprzednie roczniki maturzystów, może sobie sprawić "nówkę" na własność. Cena zestawu - słuchawka, kable, mikrofon: jedyne 999 zł, do kupienia na Allegro.
- Po co słuchawka? - śmieje się Jacek, tegoroczny maturzysta z Łodzi. - Wystarczy zwykły telefon. Na sali jest zasięg, przeglądarka Google działa, wszystko jest w sieci. Wystarczy nie trafić do pierwszej ławki - mówi chłopak. Jego kolega dodaje, że zamierza korzystać z metody bardziej tradycyjnej, a trudniej wykrywalnej. Ściągi zamierza sobie wydrukować na zwykłej przezroczystej folii do rzutnika (cena w internecie 56 zł za 100 sztuk). Mówi, że położonej na ławce z daleka w ogóle nie widać, a jakby co, można zakryć papierem.
W liceach komisje egzaminacyjne biorą pod uwagę ewentualne wyskoki podopiecznych, choć wszędzie zapewniają, że wierzą w zdrowy rozsądek uczniów.
Andrzej Kolasiński, dyrektor IX LO w Łodzi: - W czasie roku szkolnego wielokrotnie ostrzegałem moich uczniów, że jeśli zostaną złapani na ściąganiu, to mają rok przerwy w życiorysie. Wprawdzie wojsko już dzisiaj nikomu nie grozi, ale za ściąganie nie ma prawa do poprawki w tym roku - mówi dyrektor.
Nauczycielom nie wolno rewidować uczniów, mogą jedynie reagować na ich dziwne zachowanie. Pewnie dlatego w ostatnich latach nie było wielu osób złapanych na ściąganiu. Jedna z barwniejszych wpadek to uczeń z odbiornikiem na egzaminie z geografii. Wpadł, ponieważ dyrektora łódzkiego LO zaniepokoili ludzie siedzący w samochodzie z laptopem, mapami i słuchawkami.