Scaramella: za otruciem Litwinienki stały rosyjskie służby specjalne
Włoski ekspert od spraw KGB Mario Scaramella oskarżył o otrucie byłego pułkownika FSB Aleksandra Litwinienki "dawnych funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych". Wywiad ze Scramellą, przeprowadzony w pokoju szpitalnym, ukazał się na stronach internetowych CNN.
Włoch powiedział, że celem jego spotkania z Litwinienką 1 listopada - czyli w dniu pogorszenia stanu zdrowia byłego agenta - w londyńskim barze sushi było ostrzeżenie go przed "ludźmi powiązanymi z tajnymi organizacjami, które nie podlegają bezpośredniej kontroli władz rosyjskich, ale wywodzą się z Rosji". Scaramella podejrzewał, że zarówno jemu, jak i Litwinience zagrażają "dawni funkcjonariusze sił bezpieczeństwa".
Rozmówca CNN oświadczył, że nie sądzi, aby Litwinienko został otruty właśnie w tym barze, "bo nie było tam żadnych innych ludzi, ani podejrzanych sytuacji". Zważywszy na to, że ja przeżyłem i czuję się dobrze, nie sądzę, bym sam był wówczas celem - podkreślił w wywiadzie.
Scaramella trafił do szpitala po odkryciu w jego organizmie pewnej dawki polonu. Jednak jego życiu, według brytyjskiej Agencji Ochrony Zdrowia (HPA), nie zagraża niebezpieczeństwo.
Litwinienko zmarł 23 listopada w londyńskim University College Hospital. W jego ciele znaleziono wysoce radioaktywny i silnie rakotwórczy izotop polonu o masie atomowej 210.
Włoskie media przypominały niedawno, że Scaramella był doradcą komisji włoskiego parlamentu, badającej w ostatnich latach działalność służb byłego bloku wschodniego na terenie Włoch, w tym okoliczności zamachu na Jana Pawła II w 1981 roku.
Wiarygodność samego Scaramelli budzi jednak pewne wątpliwości - pisze na swojej stronie CNN, która zaznacza, że jest on autorem niczym nie popartych oskarżeń wobec włoskiego premiera Romano Prodiego o związki z KGB.
Andrea Mergelletti, doradca włoskiego Senatu ds. bezpieczeństwa, powiedział CNN, że Scaramella ma opinię mało wiarygodnego. Możemy postrzegać takich ludzi jako samozwańczych agentów 007, ludzi, którzy chcą odgrywać jakąś rolę (...), ale są tylko drugoplanowymi aktorami - zaznaczył Mergelletti.