Sąsiedzi Tony'ego Blaira mają go już serdecznie dość
Sąsiedztwo byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira bardzo daje się we znaki mieszkańcom małej, malowniczej wsi Wotton Underwood w hrabstwie Buckinghamshire - donosi "Daily Telegraph".
Od czasu, gdy w maju 2008 r. Tony Blair i jego żona Cherie kupili tam XVII-wieczną wiejską posiadłość (South Pavilion), należącą uprzednio do znanego szekspirowskiego aktora Sir Johna Gielguda, życie mieszkańców zmieniło się nie do poznania.
Niektórzy narzekają na hałas helikopterów i obecność uzbrojonej policji. We wsi, którą uznano za teren zagrożony atakiem terrorystycznym, zgodnie z ustawą antyterrorystyczną policja może legitymować mieszkańców i zakazać im fotografowania. Inną bolączką codziennego życia są prace budowlane w posiadłości Blairów, którzy stawiają domek dla gości.
Jedna rodzina uznała, iż ma dość niedogodności i wyprowadziła się. Inni skarżą się, że zmiany mają zły wpływ na dzieci. Jednemu z mieszkańców omyłkowo podłączono do faksu linię telefoniczną Blaira.
- To bardzo egoistyczne ze strony Blairów sądzić, że mogą mieć rezydencję w tak małej wsi. Gdzie tu pomieścić tylu policjantów? - cytuje "Daily Telegraph" jednego z mieszkańców.
- Ludzie wyprowadzili się z powodu niedogodności wywoływanych przez przyjazd policji o szóstej rano. Rodzice są przerażeni widząc we wsi uzbrojonych policjantów i ich własnych małych chłopców strzelających z palców - narzeka sąsiad Blaira.
Były premier, który ustąpił z funkcji w czerwcu 2007 r., korzysta z całodobowej ochrony policyjnej. Za jego bezpieczeństwo odpowiada 20 policjantów, co brytyjskiego podatnika kosztuje 20 mln funtów rocznie. Cytowany przez gazetę przedstawiciel Blaira twierdzi, iż ma on świetne stosunki z sąsiadami.