Sąd ochrony wolności słowa - koniec z hejterami i fake newsami? Niekoniecznie [Opinia]

Ministerstwu Sprawiedliwości podczas przerw w niszczeniu polskiego wymiaru sprawiedliwości uda się czasem wymyślić coś nieszkodliwego, a nawet sensownego. W czwartek najwyżsi urzędnicy tego resortu, z ministrem sprawiedliwości na czele, przedstawili założenia projektu ustawy o ochronie wolności słowa w internecie. Wydawać by się mogło, że akurat tam wolność słowa ma się wyjątkowo dobrze. Nic bardziej mylnego.

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości Sebastian KaletaMinister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Tomasz Janik

Zgodnie z projektem ustawy, jeśli wypowiedzi użytkownika portalu społecznościowego czy w zasadzie każdego innego medium internetowego nie będą naruszać polskiego prawa, nie będą mogły zostać usunięte, nawet jeśli administrator głęboko nie będzie się z nimi zgadzał. Jednak w wypadku ich usunięcia możliwym będzie odwołanie się od tej decyzji do samego do serwisu, a jeśli i to nie pomoże, kolejną instancją będzie właśnie nowy, specjalny sąd ochrony wolności słowa.

Wydaje się, że to szeroko rozumiana strona konserwatywna jest częściej blokowana i cenzurowana przez media społecznościowe (a przynajmniej sama tak uważa). Jak duży problem niektórzy prawicowi politycy mają z mediami społecznościowymi, widzimy choćby na przykładzie ostatniej medialnej aktywności Donalda Trumpa - transmisja jego konferencji prasowej została przerwana przez jedną ze stacji, która uznała, że mówi on oczywiste nieprawdy, a jego kolejne wpisy na Twitterze o rzekomych nieprawidłowościach wyborczych administratorzy oznaczają jako mogące wprowadzać w błąd.

Nie dziwi zatem, że to obecny rząd wychodzi z pomysłem poddania kontroli sądowej działań mediów, jednak projekt Ministerstwa Sprawiedliwości (przynajmniej co do samej myśli przewodniej) jest akceptowany raczej ponad podziałami - warto wspomnieć, że instytucję tzw. ślepego pozwu (o którym niżej) popiera choćby Adam Bodnar, którego trudno nazwać entuzjastą aktualnej władzy.

Zobacz też: Kwarantanna narodowa. Leszek Miller: "To jest kabaret"

Oczywiście pomysł to jedno, ale wykonanie to drugie. Diabeł zapewne będzie tkwić w szczegółach, które poznamy jednak dopiero po opublikowaniu projektu ustawy (a który w toku prac parlamentarnych i tak może jeszcze przecież ulec zmianom).

Jedne z podstawowych pytań to oczywiście to, czy sędziowie oddelegowani do tego sądu będą powołani z udziałem neoKRS, a procedura ich nominacji tym samym będzie skażona - czy będą oni, tak jak niektórzy nowi sędziowie Sądu Najwyższego, powiązani z partią rządzącą, wreszcie czy egzekwowanie ich orzeczeń będzie w ogóle wykonalne (media takie jak Facebook czy Twitter nie mają przecież siedziby w Polsce).

A może będzie inaczej - może żadnemu prawnikowi nie będzie spieszyło się do orzekania w takim zupełnie nowym sądzie, bez wcześniejszych doświadczeń orzeczniczych w tej materii i utartej praktyki postępowania, stojąc pod pręgierzem opinii publicznej, która często bardzo żywo interesuje się co bardziej kontrowersyjnymi wpisami użytkowników mediów społecznościowych?

Sąd wolności

Co więcej, weryfikowanie w warunkach sądowych, czy jakiś wpis na Twitterze lub Facebooku jest prawdziwy, czy też nie, albo na ile jest w ogóle twierdzeniem o faktach czy może jednak opinią, nie zawsze jest łatwe. Oczywiście już teraz zdarza się, że sądy, na przykład w sprawach o ochronę dóbr osobistych, muszą zagłębiać się w meandry polskiej historii i badać, czy ktoś był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa albo jak daleko sięgają granice wolności artystycznej.

Sąd wolności słowa musiałby jednak badać każde w zasadzie twierdzenie o rzeczywistości, jeśli tylko na jego kanwie powstałby spór autora z portalem społecznościowym i to dotyczące nie tylko historii czy sztuki, ale też polityki, ekonomii, prawa, religii, filozofii itp. Jak trudne to zadanie, chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

Korzystanie z elektronicznej procedury, która ma obowiązywać w tym sądzie, na pewno będzie także wymagać przełamania pewnych mentalnych oporów części środowiska prawniczego, ciągle jeszcze w znacznej części przyzwyczajonego do standardowej rozprawy na sali sądowej, z papierowymi aktami i żywym przeciwnikiem po drugiej stronie. Informatyzacja powoli, ale konsekwentnie wchodzi jednak do polskich sądów i tego procesu już nic nie zatrzyma. W sprawach internetowej wolności słowa szybkość tym bardziej jest wskazana - lata czy nawet miesiące to w internecie prehistoria.

Instytucja tzw. ślepego pozwu

W ramach projektu przewidziano także instytucję tzw. ślepego pozwu, zgodnie z którą będzie można pozwać kogoś, kogo personaliów jeszcze nie znamy, na przykład anonimowego autora wpisów w internecie, często zwykłego trolla czy hejtera. Obecnie, mimo toczącej się od lat dyskusji na ten temat, ciągle jeszcze jest to niemożliwe - aktualnie dopiero po pozwaniu do sądu konkretnej osoby z imienia i nazwiska możemy w toku procesu ustalić, czy to ona faktycznie jest autorem niepodobającego się nam wpisu, co jest, delikatnie mówiąc, mało ekonomiczne. Lecz znowu - wiele zależy od tego, jaką treść będą miały przepisy i jak ukształtuje się praktyka ich stosowania.

Przez ostatnie pięć lat bardzo wiele nieprawdopodobnych newsów okazało się smutną prawdą - kto przed 2015 rokiem mógłby pomyśleć, że będzie można nie publikować orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, ułaskawiać przed wydaniem prawomocnego wyroku czy "anulować" uchwałę Sejmu o wyborze sędziów TK? A jednak wszystko to się wydarzyło.

Rzeczywistość jest coraz bardziej nieprzewidywalna i skomplikowana, co sprzyja powstawaniu fake newsów, których odkłamywać później nikomu już się nie chce. W potwornym zalewie informacji coraz bardziej widać, jak cenna dla dobrostanu życia publicznego jest prawda. Jak cenna, ale też jak krucha. Dobrze, że sąd wolności słowa powstanie i choć na pewno nie ucywilizuje on całkowicie debaty publicznej, to może choć trochę się do tego przyczyni.

Tomasz Janik dla WP. Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.

Wybrane dla Ciebie
"Tak nie można robić". Gen. Polko wytknął błąd Nawrockiemu
"Tak nie można robić". Gen. Polko wytknął błąd Nawrockiemu
Kaczyński krytykuje Tuska za wypowiedź o reparacjach od Niemiec
Kaczyński krytykuje Tuska za wypowiedź o reparacjach od Niemiec
Kolejne weto Nawrockiego. Jest komunikat
Kolejne weto Nawrockiego. Jest komunikat
Media w Budapeszcie: upada sojusz polsko-węgierski
Media w Budapeszcie: upada sojusz polsko-węgierski
Rozmowy pokojowe. Zełenski wskazał "najtrudniejszą kwestię"
Rozmowy pokojowe. Zełenski wskazał "najtrudniejszą kwestię"
Trump znów się chwali. Mówi o „historycznej szansie”
Trump znów się chwali. Mówi o „historycznej szansie”
Uderzył w karetkę na sygnale. Cztery osoby w szpitalu
Uderzył w karetkę na sygnale. Cztery osoby w szpitalu
Macron dopiekł Putinowi. "Nie ma tam niezależnych instytucji"
Macron dopiekł Putinowi. "Nie ma tam niezależnych instytucji"
UE szykuje sankcje na Białoruś. Kara za balony przemytnicze
UE szykuje sankcje na Białoruś. Kara za balony przemytnicze
Bruksela wzywa przedstawiciela Białorusi. Ma się tłumaczyć
Bruksela wzywa przedstawiciela Białorusi. Ma się tłumaczyć
Paliwo w grudniu. Oto prognozy na początek miesiąca
Paliwo w grudniu. Oto prognozy na początek miesiąca
Pilny alert RCB. Ostrzegają przed podróżami do Wenezueli
Pilny alert RCB. Ostrzegają przed podróżami do Wenezueli