Sąd nad proboszczem za "Kiedy ranne wstają zorze"
Sprawę zbyt głośnych - zdaniem niektórych mieszkańców Kunowa w woj. świętokrzyskim - kurantów kościelnych umorzył Sąd Grodzki w Ostrowcu Świętokrzyskim. Obwinionym był proboszcz parafii. Sąd nie dopatrzył się jednak znamion czynu zabronionego.
05.12.2007 | aktual.: 05.12.2007 16:55
Jak poinformował oficer prasowy ostrowieckiej policji Rafał Pietrkiewicz, sprawa rozpoczęła się od anonimowego pisma mieszkańców Kunowa do prokuratury, w którym skarżyli się na to, że od godz. 6.00 rano do 21.00 bardzo głośno grają elektroniczne kuranty kościoła.
Policjanci ustalili, że kuranty rzeczywiście grają głośno, a między godz. 6.00 i 7.00 wielokrotnie grają "Kiedy ranne wstają zorze". Funkcjonariusze przesłuchali osoby, które w tej sprawie wypowiadały się w artykułach prasowych i skierowali do sądu grodzkiego wniosek o ukaranie proboszcza z kodeksu wykroczeń za zakłócanie spokoju. Grozi za to kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.
W środę odbyła się rozprawa. Wcześniej ksiądz m.in. na stronie internetowej parafii zamieścił ogłoszenie, w którym wzywał wiernych, aby stawili się w sądzie. "Fakt ten zapewne odbije się negatywnym echem w historii kościoła, parafii i Kunowa. Niech potomni również z upływem lat dowiedzą się z zapisów i kroniki - jak tutaj było w naszym obecnym czasie. Zapraszamy Was wszystkich na salę rozpraw" - napisał.
Oprócz duchownego i sześciu poszkodowanych w sądzie zjawiło się kilkudziesięciu parafian, popierających proboszcza. Nie wszyscy zmieścili się w sali rozpraw. Przewodnicząca składu orzekającego Beata Krystyniecka wyłączyła jawność rozprawy ze względu na emocjonalny stosunek do sprawy społeczności lokalnej i możliwość utrudniania postępowania.
Jeden z mieszkańców, którzy protestowali przeciwko kurantom, podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że jest wierzącym i praktykującym katolikiem, ale przeszkadzało mu trzykrotne wygrywanie "Kiedy ranne wstają zorze" o 6.00 rano i transmitowanie głośno wszystkich mszy, także pogrzebowych. Zaznaczył, że mieszkańcy, którym przeszkadza hałas, próbowali wpłynąć na księdza, zanim sprawą zajęła się policja.
Ksiądz powiedział dziennikarzom, że idzie z postępem. "Gdyby mnie stać było na telebimy, to bym ustawił też wielkie ekrany na zewnątrz" - oznajmił. Podkreślił, że mieszkańcom Krakowa nie przeszkadza hejnał mariacki. Zapowiedział, że wkrótce "Kiedy ranne wstają zorze" będą grane dopiero o godz. 7.00.