Sąd: gotowe zawiadomienia o naruszeniu procedur w sprawie dr. G.

Sąd: gotowe zawiadomienia o naruszeniu procedur w sprawie dr. G.

11.01.2013 14:22

Gotowe są już dwa zawiadomienia dotyczące "rażących uchybień" organów ścigania w sprawie kardiochirurga dr. Mirosława G.; na początku przyszłego tygodnia trafią one do szefa CBA i prokuratora okręgowego w Warszawie - poinformował stołeczny sąd.

W czwartek sąd wysłał już jedno zawiadomienie do prokuratury, dotyczące podejrzenia składania fałszywych zeznań przez pięciu świadków. Złożenie zawiadomień przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zapowiedział sędzia Igor Tuleya, który tydzień temu wydał skazujący wyrok ws. lekarza.

Zawiadomienia wysłane zostaną z sądu rejonowego w poniedziałek rano. - Szef CBA i prokurator okręgowy zostali zobowiązani do ustosunkowania się w ciągu miesiąca do podniesionych kwestii, pismo kierowane do prokuratury okręgowej przekazane będzie także do informacji Prokuraturze Generalnej - przekazał wydział prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Wskazane zastrzeżenia dotyczą m.in. zatrzymań i przesłuchań prowadzonych w sprawie kardiochirurga przez funkcjonariuszy CBA i prokuratorów. Chodzi o zasadność 24 zatrzymań i dodatkowo prawidłowość dwóch spośród tych zatrzymań - poinformował sąd.

Sąd wyjaśnił, że wątpliwości co do zasadności zatrzymań wynikają z faktu, iż mogły być one niecelowe - zatrzymane osoby przebywały bowiem w miejscu zamieszkania i brak było przesłanek, że dobrowolnie nie stawią się na wezwanie czy podejmą próbę mataczenia. - Trzeba wskazać, że w 2007 r., kiedy w sprawie zmieniła się ekipa śledczych, ewentualni podejrzani byli wzywani "normalną drogą", bez pozbawiania wolności - argumentuje sąd.

- W pismach jest także wskazane, że najstarsza z zatrzymanych osób miała 82 lata, pięć kolejnych - ponad 70, dwie osoby uskarżały się na problemy zdrowotne, zaś jedna została zatrzymana na 11 dni przed planowaną operacją kardiochirurgiczną, co podała do protokołu. Pomimo tego do tych osób nie wezwano lekarzy - poinformował sąd. Postępowanie organów ścigania wobec osób zgłaszających dolegliwości zdrowotne sąd ocenił jako naruszenie prawidłowości zatrzymań.

Sąd w zawiadomieniach zwrócił też uwagę na nieprawidłowości dotyczące przesłuchań zatrzymanych. Przesłuchania siedmiu osób odbywały się w porze nocnej, trzech kolejnych w godzinach wieczornych - takie pory przesłuchań nie były zaś usprawiedliwione wagą postawionych zarzutów. Najpierw przesłuchiwali funkcjonariusze CBA, potem prokuratorzy, najdłuższe przesłuchanie - jak ustalił sąd - trwało siedem godzin, inne około trzech godzin. - W protokołach pojawiają się elementy sugerujące możliwość straszenia przesłuchiwanych tzw. aresztami wydobywczymi - ocenia sąd.

Inną z kwestii poruszanych w zawiadomieniach - jak dowiedziała się PAP w sądzie - jest wskazanie, iż w zakończonej tydzień temu przed sądem rejonowym sprawie kardiochirurga nie przekazano z organów ścigania do sądu wszystkich materiałów.

- Najpierw toczyło się postępowanie dotyczące podejrzenia handlu organami, to była "sprawa matka" i z tej sprawy wyłączono część materiałów m.in. w sprawie dr G. Ale sąd nie miał na przykład protokołów zatrzymań wszystkich osób i dlatego prokuratura powinna zweryfikować pozostałe postępowania związane ze sprawą dr G. - zaznaczył wydział prasowy SO.

Oba zawiadomienia sądu mają formę tzw. zastrzeżeń skierowanych do przełożonych prokuratorów i funkcjonariuszy CBA. - To przełożeni zdecydują, czy np. wszczynać postępowanie dyscyplinarne, czy kierować sprawę do prokuratury - tłumaczyła sędzia Maja Smoderek ze stołecznego sądu.

Taką formę wystąpienia sądu umożliwia Kodeks postępowania karnego, którego jeden z zapisów głosi, że "w razie rażącego naruszenia obowiązków procesowych przez oskarżyciela publicznego lub prowadzącego postępowanie przygotowawcze, sąd zawiadamia o tym bezpośredniego przełożonego osoby, która dopuściła się uchybienia, żądając nadesłania w wyznaczonym, nie krótszym niż 14 dni, terminie informacji o podjętych działaniach wynikających z zawiadomienia".

W czwartek sąd wysłał już jedno zawiadomienie do stołecznej prokuratury rejonowej. Dotyczy ono podejrzenia przestępstwa, czyli składania fałszywych zeznań przez pięciu świadków w sprawie kardiochirurga. Sąd argumentował, że dysponował np. dokumentacją bankową, dzięki której można było zweryfikować zeznania świadków. Za fałszywe zeznania świadkowi grozi do trzech lat pozbawienia wolności. W przypadku zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa prokurator musi podjąć decyzję o wszczęciu śledztwa bądź jego odmowie.

Jak informuje sąd, w przyszłym tygodniu najprawdopodobniej sformułowane zostanie jeszcze jedno wystąpienie do szefa CBA. Chodzi o wątek funkcjonariusza Biura, który podczas działań w sprawie dr. G. miał "wejść w dużą zażyłość z jedną z pielęgniarek".

- Sąd całkowicie podziela stanowisko obrony, że zeznania świadków, zwłaszcza te, które legły u podstaw oskarżenia, trzeba traktować z dużą ostrożnością, a wiarygodność pomawiających osób poddać wnikliwej i szczegółowej weryfikacji, zwłaszcza że osoby te zgłosiły się kilka lat po zdarzeniach, które opisywały w zeznaniach i nie były w stanie w sposób przekonujący wytłumaczyć, dlaczego zawiadomiły organy ścigania dopiero po upływie co najmniej dwóch lat - mówił sędzia Tuleya, uzasadniając wyrok. W mediach dodawał, że sąd dysponował np. dokumentacją bankową, dzięki której można było zweryfikować zeznania świadków.

W ub. piątek sąd skazał dr. Mirosława G., b. ordynatora kardiochirurgii stołecznego szpitala MSWiA, na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za korupcję - przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów; uniewinnił go od 23 zarzutów, m.in. mobbingu wobec podwładnych. Wyrok jest nieprawomocny.

W ustnym uzasadnieniu sąd m.in. krytycznie ocenił metody działania CBA i prokuratury w sprawie kardiochirurga. - Nocne przesłuchania, zatrzymania - taktyka organów ścigania w tej sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie - mówił w ustnym uzasadnieniu sędzia. - Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu - dodawał sąd.

PiS i SP chcą, by sędzia poniósł za to odpowiedzialność dyscyplinarną, a nawet karną. PO i SLD bronią sędziego i mówią, że jest celem "ordynarnego ataku".

Głos w sprawie zabierały też środowiska prawnicze. Krajowa Rada Sądownictwa uznała, że Tuleya nie naruszył prawa i zasad etyki. Zdaniem Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" żądanie napiętnowania sędziego wytykającego uchybienia w działalności instytucji państwowych stanowi naruszenie zasad państwa prawa.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także